E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Podhale
 Regiony Podhala
   gm. Bukowina Tatrz.
   gm. Nowy Targ i Szaflary
   gm. Kościelisko
   gm. Poronin
   gm. Czarny Dunajec
   gm. Biały Dunajec
   gm. Zakopane
Warto odwiedzić
Wycieczki po Podhalu
 Folklor podhalański
   Gwara góralska
   Muzyka
   Taniec
   Zwyczaje
   Strój regionalny
    Śpiewnik góralski
   Budownictwo
   Sztuka
   Pasterstwo
   Oscypek
   Ciupaga
   Górale
   Kuchnia
   Legendy
   Owczarek podhalański
 Kultura i sztuka
   Muzyka
   Malarstwo
   Rzeźba
   Literatura
   Architektura
   Artyści
 Imprezy w regionie
 Aktywny wypoczynek
    Rowery
   Taternictwo
   Speleologia
   Paralotnie
   Ski-alpinizm
   Narciarstwo
   Turystyka jaskiniowa
   Trasy biegowe
   Turystyka piesza
   Sporty wodne
Powiat Tatrzański
Aktualności
Forum dyskusyjne
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane


zapamiętaj numer alarmowy w górach!!!
0 601 100 300
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Legendy
Podróz do nieba
Andrzej Skupień Florek
    Nie wiem cy to była prowda cy nie, bo jo tego na swoje ocy nie widzioł, ale ci co widzieli to powiadali, ze był se tu kiejsi taki biydny gazda co nimioł nic, ino jedno krówie i straśnie dobre serce, mioł tez - bo jakozby nie - babe i cosi z ośmioro dzieci. Roskosu na niego nie było nikie, ale tys i na biyde sie nie uzkorzoł, co ino jaki biydnawy cłek seł, cy jaki iny wędrowiec, kazdy u niego przychylny kąt nalos aj ciepłyj strawy tez choć kielo telo to dostoł.
    Roz trefiło sie co seł tędej od chałupy do chłupy stary, siwućki wędrowiec, co takiego dziadkiem nazywajom. Seł po pytaniu, cyli po prośbie. Jedni co mogli to mu dali, ini nie kcieli nic dawać, a przenocować to juz nie kcioł nik.
    - Haniok se icie, haniok, do Kuroska - wołali za nim i pokazywali rękom - hań.
    Cos miało robić biydne dziadzisko ba seł hań ka pokazowali. Kurosek jak sie to rzekło, kazdego przyjmowoł, kazdego przenocował, tosto i tego tys przyjon, mleckiem pocęstowoł, okłacek słomy do izby przyniós, pościelił na ziymi i nocowoł.
    W nocy, staro Kuroska sie obudziła, patrzy, a tu nad dziadem co śpi jasne kółecko sie unosi i świeci. Nikomu nic nie pedziała, swojego ino chłopa sturkła co przy niej na pościeli lezoł i palcem mu pokozała hań ka na ziemi lezoł śpiący dziod.
    Rano, kie powstali, z jasności ani ślaku nie było, ale miarkowali ze nic ine ino jakisi święty u nik nocuje. Kursorek przynios na norącku drewienek, suchyk scypek i słozył ogień pod blachami, a jego baba nawarzyła klusek obyrtanyk i podała syćkim wroz na jednej misce ze słodkim mlyckiem. Kie juz pojedli i kazdy cysto pieknie gębe utar, przezegnoł sie, a dziad wstajęcy od jedzenia z ławy tak powiado:
    - Moi ostomili ludzie, jo tu u wos nie piersy roz jem i nie piersy roz nocujem. Cosi kajsi by sie wom zato nolezało, ale cos wom tu dac - ze sobom nic nimom, ba wiecie co, przyjdziecie do mnie wy gazdo, ugoscem wos. Kormiliście wy mnie, niekze i jo ugoscem Wos.
    - Nej dobrze, coby nie - powiado Kurosek, ale ej nie wiem kany Wy miyskocie, ka Was dóm?
    - Nic sie o to nie tropcie mój ostomiły cłeku, nie pudzies som to i trafis. Jo poślem po Wos swojego słuzącego na koniu. Kóń bedzie siwy z talarkami po sobie. Kie przyjedzie wtej siadoj ku niemu na konia i przyjedziecie wroz. Bars, z pieknie Was prosem co byście mi nie odmówili, ba przyjecie. - Dopedzioł jesce wędrowiec.
    Nie długo usło, przysły Zielone Świątki, dwa dni odrazu świąt w samom wilijom do nik, w sobote raniućko wcas, przyjechoł na siwućkim talarzystym koniu ładny, młody cłek, jakby jaki wojak ubrany. Cugle na koniu cysto rzemienne, wędziła pieknie wypucowane - jaz sie śklom. Kurosek z babom nimogom sie napatrzeć i nacudować pieknemu koniowi, i powiadajom se sami do sobie, ze tyn wędrowiec to nie zoden dziod, ba jakisi bogoc, kie on takiego konia mo.
    Ten co na koniu siedzioł nie obzywoł sie nic, jacej rękom kiwoł i na konia Kurosowi pokazywoł coby siadoł. Nie bars kciało się mu iść z domu od baby, ale ze przyobiecał ze przyjedzie, tosto z babom sie ubośkoł, uobłapioł i z dzieciskami tyz, siod no konia za służącym i pojechoł som niewiedzieć ka zdając sie na boskom wólom.
    Jadom i jadom, a jechało sie im bars fajnie, bo koń lekuśko niós i równiuńko. Długo tak jechali i jechali i musieli juz kajsi prec zajechać, ale ka juz byli to nic nie miarkowoł, bo ani miejsca tego jesce nigda mnie widzioł, bo tu jesce nigda nie był. Naroz w jednym miejscu tak jechali, uwidzioł jako jedna baba, ale nie góralsko cyrpała wode ze studnie, a do drugiej jom wlywała, a nic jej ani stej co cyrpała nie ubywało, ani tes w tej drugiej nie przybywało, co do niej wlywała. Dalej jak jadom w świat to znowa przyjechali w takie miejsce ka stoł taki wieldzaźny dom co mioł cosi z piytnoście izb, a po tyk izbak gónił jeden pan. Samućki som był, a w całe garło sie dar:
    - Ciasno mi, ciasno mi, ciasno mi...
    Dalej tak jadom i jadom i znowa widzi, a widzi dobrze, bo to było nie prec ode drógi na trowniku, dwie siumne górolecki, licka miały cyrwieniućkie, noski zgrabniućkie, ze jaz sie cosi do nik robiło, tak sie mu widziały, ale one na niego ani sie nie przypatrzyły, jacej swoje dalej robiły, a ciskały do siebie dwoma jabłkami. Jedna cisła to swoje jabko drugiej, to tamta znowu cisła jej swoje, i tak ciskały i ciskały, a nigda zodno znik dwóch jabłek nimiała.
    Dalej jak jechali to jesce widzioł rózne rzecy i chłopa co dźwigoł wielki kosyk a wnim było pełno ziymie, i wołoł: Cięko mi... cięsko mi... cięsko mi! Temu to juz mioł wólom pomóc, bo go i znoł - górol był. Widzioł dalej babe co stoła przy kupie mąki. Na ostatku jak jadom tak jadom jaz wjechali na polane co była ogrodzona zyrdkami, trowa od cudu piękno, kwiatków wseliniejakik moc.
    - Tu bywej było do cego kosom zawadzić, haj było. Z takiego siana, toby sie haw i moja brzezula podojeła haj podojeła - pomyśloł se. Co raz se jadom dalej drózeckom co wiedła środkiem polany, ale teroz juz jadom pomalej. Kurosek głowom kręci, ozpatrzuje sie we syćkie strony, jaz wjechali w doline pełnom jasności jak w niebie, bo to było prowdziwe niebo. Tu ik odrazu janieli obstąpili, polscy święci i ini tys ku nim sie zgichli. Święty Marcin z konia sykownie z hipnon - bo to wiecie On był, i Kuroskowi pomógł ślyść. Święty Michał konia wzion i w sope zawar, słomom obtarł bo był zgrzoty bars, dał mu kłak siana za grabine. Kuroska zaś som Święty Pieter zawiódł przed oblice samego Pana Boga.
    - Wselki duk Pana Boga kwoli! Toście Wy Bóg? Ozdar sie chłop kie uwidzioł tego samego wędrowca, co go w swojej chałupie nocował, ino ze teroz w inym, piyknym odzieniu przybrany, a jasność od niego w ocy biła. - Hej, wiera zeście to Wy Bóg! Widzem, ze Wom tu dobrze, janieli Wom usługujom, a Wy se ino rządzicie światem. Wiem tez, ze Wom niepopilo było po pytaniu łazić ino jeście tak kcioł, coby poznać ludzi i ik serca - haj -
    Pon Bóg niegodoł nic, ino sie jacy bars milo uśmiychowoł, a głowom przykiwowoł, a potem zawołoł go do swojej - jakby to pedzieć - biołej izby, ka mioł naryktowane na stołak moc wselijakiego a dobrego jadła.
    - Pocie, siadojcie i wy Janieli i wy syćka święci, a wy mój ostomiły gazdo Kurosku pocie pierwsy, siadojcie i jedzcie. Gościliście Wy mnie, to i jo wos muse ugościć - powiado Pon Bóg, a Kurosek jaz sie po głowie drapie, straśnie nie śmiały, ze ani nie wie ka i jako mo siadać, takie tu syćko piykne, ze jaz sie błyscy i złoto kapie. Na boski ozkoz siod, a tu ku niemu jak noblizej siednon se Pon Bóg. Zacyna sie gościna, jedzom janieli, jedzom syćka święci, je sam i Pon Bóg. Kurosek coraz śmielej pojada. Syćka jedzom, dokwalujom, casem sie ta ftosi kajsi ośmieje, a nawet lekućko przyśpiwo. Pon Bóg zaś ino z Kuroskem dokwalujom, ozpytuje sie go co tam na ziemi słychno, cy ludzie zdrowi i co porobiajom górale.
    - Do siela trzymiom sie nie źle, co słychno, nie wiem, ale za to jadęcy tu do wos tok widzioł róznyk ludzi, co rózne dziywne rzeczy robili. Powiado do Pona Boga Kurosek.
    - A co to było takie? Pyto Pon Bóg.
    - Nopierwej widziołek jak jedna baba przelewała wodę z jednej studnie do drugiej, a przeloć jej nigdy nie mogła. Potem widziołek duży i piekny dom co mioł pokoji som nie wiem kielo, a po tyk pokojak górnił som jeden jedyny pon i góniąc dar sie: Ciasno mi... Ciasno mi! potem jak me ujechali kawoł drogi, tok widzioł straśnie wielkom kupe mąki, a przy tej mące stoła jakosi baba i suła mąkę do worka, ale cos, worek był bez dna, i co wsuła to sie z worka wysuło i tak wse, ze jej z kupy nie ubywało, ani we worku nie było nigdy pełno, a ona zaś była calućko zmącano i straśnie zgrzana, ze jaz sie jej pocina po licak loła, a nato mąka siadała i potem jak ciasto śniej kapało na ziem.
    - A to widzis rzec ma sie tak - powiado teraz do Kuroska Pon Bóg. Ta baba coś widzioł jak wode przelywała z jednej studnie do drugiej to ona miywała karcme i jak synkowała, to nigda nie nalewała pełnej miary ani piwa ani wina cy gorzołki tym co pili, i teraz za pokute musi po śmierzci tutok wodę przelywać.
    Zaś Pon ten, co wołał ze mu ciasno, był on za zycia bardzo bogaty, miał dwór i pola moc, a jesce biednym krzywdę robił, a jak do niego seł to go psami poscuł, noj teroz po śmierzci za karę pokutować musi, gónić i wołać ze mu ciasno. Zaś ta baba co tom mąkę przesypała, to była ona młynarkom za swojego zycio i jak mleła to brała duze miarki mąki i za to teroz tak pokutuje, powiedzioł Pon Bóg.
    - A co jesce więcej widziałeś?
    - Widziołek jesce - pado Kurosek, jak dwie młode dziywcyny ładne górolki ciskały do siebie jabka, ta do tej, a ta do tej, a nigdy zodna dwók jabłek naraz ni miały. Widziołek potem jesce i to jak jeden chłop dźwigoł w kosyku ziym i wołoł ze mu cięsko. Jo miołek mu wóle pomóc, bo to był mały chłop, a kosyk wielki, ze doprowdy było mu cięsko, a dalej widziołek jesce jednego cłeka co dźwigał duzy kłot drzewa, ze ledwo podnim seł, i tys dar sie ze mu straśnie cięsko. Na to powiedzioł mu Pon Bóg tak:
    - Z tymi dziywcętami to było za ik zycia tak, ze obie miały jednego chłopca co sie w nim kochały i wse sie o niego pomiędzy sie wadziły. Chłopiec tyn zodnej sie nie dostoł, bo ony obie pomarły, a on ostoł, a ony za to teroz tak se tymi jabkami za pokute ciskajom. Tyn chłop, co powiodos ze był mały a dźwigał wielki kosyk ziymie i wołoł ze mu cięsko, to on za życio był straśnie łakomy na ziym, i ka ino mók to wsędej miedze podorywoł, posyrzając swoje kawołki pola. Łakomy był na ziym, niek ze jom teroz po śmierzi nosi i ciesy sie śniom.
    Zaś tyn, co dźwigoł kawoł drzewa i woło ze i jemu cięsko bars, to mi dopiero ptosek - powiado dalej Bóg. On włosnego brata okrod, bodaj sie tacy na świecie nie rodzili - to złodziej. Było ik dwók braci, tyn coś go widzioł był bogaty, mioł syśkiego dość. Drugi był biydny a ku temu mioł dużo dziecisk a baba mu chorzała długi cas, to tyn bogaty brat przyseł w nocy i wzion mu ostatni kawołek drzewa co mioł na opał, i za to tak teroz pokutuje i pokutował bedzie do sądnego dnia. Kurosek słuchoł i słuchoł i som do siebie pogadował - hej wiera to tak, haj tak! Potem spytał sie jesce Boga wiedziony ciekawościom, co bedom mieć ci co som dobrzy i nic nikomu złego nie robiom ba ino dobrze.
    - Toto, to jesce kie som uwidze - powiedzioł mu Pon Bóg, a teroz juz na cie cas. Ciekawyk kielo ci sie widzi jakoś tu przy mnie?
    - Hm, myślem zek tu dopiero wcora przyseł - powiedzioł Kurosek.
    Płono mierkujes se jako cas leci, pado mu Pon Bóg. Tyś tu przesło sto roków i musis pobierać sie na ziem, hań z kądeś przyseł. I wrócił sie na ziym. Przyseł do swojej wsi, ale nikogo juz ze swoik nie zastoł, ani tez zodnego ze spólników nie poznoł, ani tes i oni jego nie znali. Siod przy swojej starej izbie, som stary i zmordoway co cud.
    - Dobrze ześ mi tu - obezwała sie śmierzć, co przy nim stanyna - od downa za tobom chodzem i sukom cie po świecie, jaz nareście tuś mi; nalazłak cie. Lymze sie go co tkła swojom kosom, a on, stary Kurosek kopertnon sie, zlecioł z pagródki na ziem i umar, a dusa jego przymieniła się w bieluśkiego gołąbecka i prościutko do nieba poleciała.

żródło:
Andrzej Skupień Florek - "O Tatry wy moje" - oprac. Janina i Franciszek Sichelscy
«« Powrót do listy
 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    7577





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024