Młodzi górale ze Spiszą garną się do zespołów folklorystycznych.
Spiszacy przyznają, że nie zawsze dbali o swój folklor. W latach 80. XX wieku tradycje zaczęły uciekać w niepamięć. O egzaminie na pasterza, obrzędzie weselnym czy ludowej medycynie pamiętała już tylko starszyzna wsi. Takie i inne zwyki, czyli zwyczaje, na Spiszu stały się szybko żyłą złota dla badaczy tego regionu. Zjechali się panockowie z miasta, którzy zafascynowani ludowością, muzyką i nieskrępowanym śpiewem obrali jeden cel - ocalić spiski regionalizm.
Etnolodzy wzięli pod lupę wszystko, co spiskie. Obserwowali życie wiejskie i rozmawiali z mieszkańcami, spisując każdą spiską nowinkę. W takiej atmosferze narodził się festiwal kultury spiskiej. Tej zimy XIX „Spiskie Zwyki" świętowały dwudzieste urodziny. Nie obyło się bez rzeszy gości, statuetek dla zasłużonych i przede wszystkim młodych wykonawców, którzy opanowując przebieralnię, korytarze i scenę nadali ton całej imprezie. O nich to głośno mówi się, że podtrzymują spiski folklor przy życiu.
JO DZIYWCYNKA ZE SPISA, JO MOM SIĆKO CO Ml TRZA
- Śpiewam już czwarty rok z rzędu - przyznaje Agnieszka Chmiel, która wygrała w kategorii młodzieżowej. Jej potężny wokal i odwaga na scenie nagrodziły brawa gości zebranych w sali zamkowej. Pomieszczenie z balkonem dla orkiestry służyło niegdyś za restaurację, więc tutaj co roku rozgrywa się konkurs śpiewaków, skrzypków i gawędziarzy.
- Najgorzej pamiętam pierwszy występ. Cała się trzęsłam, a głos aż mi drżał - dopowiada Agnieszka i zaraz potem biegnie zatańczyć do „Malorza". Osiemnastolatka wychowała się w Niedzicy, zna mieszkańców i zamek od podszewki. Przyznaje, że regionalizm stał się jej głównym hobby.
Z kolei trzynastoletnia Magda Pirchała połowę swojego życia poświęciła grze na gynślach. - Córka ćwiczy codziennie na skrzypcach, więc występ przed publicznością to dla niej duże wyróżnienie. Gra też na klarnecie. Potrafi wydobyć melodię z każdego instrumentu, który weźmie do ręki - chwali mama Bogumiła Pirchała.
Rodzice zawsze pilnowali muzykalności Magdy. Tata akompaniował na saksofonie, a mama, wychowana w spiskiej kulturze, podrzucała teksty ludowych piosenek. Lekcje w szkole muzycznej, nadobowiązkowe ćwiczenia i determinacja dziecięca w końcu przyniosły efekt. Rodzice dostają wypieków na sam widok grającej córki, która trzyma poziom skrzypaczek spiskich.
Utalentowanych dziewczyn nie brakuje. Śpiewają, zawijają spódnicami po scenie i cieszą oko barwnymi strojami, które wygrzebane z babcinych szaf znowu powróciły do łask. Zadziorne góralki nie boją się stanąć przed liczną widownią, oprzeć ręce na biodrach i zaśpiewać, że na Spiszu niczego im nie brakuje. Nawet najmłodsza z nich, dziewięcioletnia Julita Kapołka śpiewa o swojej spiskiej ojczyźnie.
„HEJ JANICKU, ŚWARNY CHŁOPCE"
Dziewczyny chętnie garną się na scenę, kiedy mają swojego partnera, któremu mogą przygarnąć w piosenkach. Zatem chłopcy, chociaż w mniejszości tegorocznych „Spiskich Zwyków", są niezbędni do tańca.
W scence dziecięcego zespołu „Honaj" z Dursztyna, chłopcy straszyli dziewczyny, gdy te zbierały borówki, w programie „Trybskich dzieci" odciągali je od prania worków, a w przedstawieniu „Śpisoków" z Łapsz Niżnych przyprawili je o lament. Otóż bębniarz w imieniu cesarza Franciszka I oznajmił asynterkę, czyli pobór do wojska. Na samą myśl dziewczyny podniosły krzyk, że „juz po zyniacce", więc trzeba przed rozłąką potańcować. Młodzi Spiszacy nie żałowali przy tym ani nóg, ani gardła.
Chłopcy znajdują często swoje miejsce w kapeli. Na miano indywidualności ostatnich Zwyków zasłużył skrzypek Grzegorz Kowalczyk. - Ten muzyk gra stary repertuar spiski, stosując wiele ozdobników - skomentowała etnomuzykolog Aleksandra Bogucka.
Chociaż niedawno na „Spiskich Zwykach" zagrało aż 20 skrzypków, według ekspertów na Spiszu ciągle brakuje instrumentalistów.
MŁODZI ZA STERAMI
- Pierwsze Zwyki były kontynuacją Spiskiej Zimy. Zmieniłam nazwę na krótką i wymowną, aby ukierunkować imprezę na stare zwyczaje - wyjaśnia Maria Waniczek, inicjatorka „Spiskich Zwyków".
Jak sama przyznaje, 20 lat temu wzięło w nich udział tylko pięć zespołów i to wyłącznie dorosłych. Fachowcy z komisji oceniającej nie szczędzili im krytyki. Zwracali uwagę na szczegóły, dziewczynom nie wolno był się nawet malować. Dzięki radom instruktorzy zespołów nauczyli się budować scenariusz, choreografię czy wystrój sceny.
Już podczas XV Zwyków każdą wieś reprezentował zespół regionalny, a tej zimy zliczono aż 51 śpiewaków, skrzypków, gawędziarzy i 13 zespołów. A chętnych było więcej, bo do samego zespołu „Mali Spiszacy" nauczycielka spośród 42 podopiecznych musiała wybrać 24.
Z każdym rokiem niedzicka scena Gminnego Ośrodka Kultury pęka w szwach. Przyjeżdżają wyszykowane dzieci, spiscy społecznicy, dumni rodzice i wzruszeni dziadkowie, który przeżywają dzieciństwo na nowo. Wcześniej pomagają wnukom wygrzebać chustkę z kufra albo upiec moskole. Oto jak Zwyki integrują pokolenia. - To renesans kultury Spiszą - zapewnia Maria Waniczek.
Elżbieta Wadowska