E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Narty
 Aktualności
   Bezpieczeństwo, porady
Kamery na wyciągach
Giełda sprzętu
 WYCIĄGI NARCIARSKIE
   Białka Tatrzańska
   Bukowina Tatrzańska
   Czerwienne
   Gliczarów Dolny
   Gliczarów Górny
   Kościelisko
   Murzasichle
   Poronin
   Zakopane
   Ząb
   Małe Ciche
 SZKOŁY NARCIARSKIE
   Białka Tatrzańska
   Bukowina Tatrzańska
   Czerwienne
   Gliczarów Dolny
   Gliczarów Górny
   Kościelisko
   Murzasichle
   Zakopane
 WYPOŻYCZALNIE SPRZĘTU
   Białka Tatrzańska
   Bukowina Tatrzańska
   Czerwienne
   Gliczarów Dolny
   Gliczarów Górny
   Kościelisko
   Murzasichle
   Zakopane
   Ząb
 NARTY
   Ciekawostki
    Historia
      Zawody
      Legendy nart
      Teksty archiwalne
      Narty na świecie
      SN PTT 1907 Z-ne
   Wielka Krokiew
   Sprzęt i technika
 SNOWBOARD
   Historia
   Jak powstaje deska
   Snowboard miękki
   Snowboard twardy
   Snowboard dla dzieci
   Snowboard dla kobiet
    Technika jazdy
    Triki
   Jak zostać instruktorem
   Boarder cross
   Galeria
 SKI-ALPINIZM
   Skitury
   Freeride
   Jak zacząć?
   Sprzęt
Forum dyskusyjne
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane


zapamiętaj numer alarmowy w górach!!!
0 601 100 300
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Legendy nart
Wojciech Fortuna - szczęście na Okurayamie…
Wojciech Fortuna na podium w Sapporo (fot. archiwum W. Fortuny)
strona: 1/6    1 2 3 4 5 6 

Skocznia "Okurayama" w Japonii to kolejne z wielu miejsc, rozrzuconych po całym świecie, związanych z historią polskiego sportu. W dodatku okazało się jednym z najszczęśliwszych. Zwłaszcza dla 19-letniego zakopiańczyka - Wojciecha Fortuny. Jego 111 metrowy skok na Okurayamie stał się symbolem oszałamiającego sukcesu, który do dzisiaj rozpala emocje wśród kibiców sportowych w kraju i za granicą. Do dzisiaj pokutuje też pogląd, iż Fortuna był skoczkiem jednego tylko skoku. Mam w tej kwestii nieco inne zdanie i spróbuję wyjaśnić, że tak nie było.

W roku 1972 Okurayama była skocznią olimpijską, gdyż Japonia - Kraj Kwitnącej Wiśni, gościł sportowców kolejnych Zimowych Igrzysk olimpijskich. Na tejże skoczni zakopiańczyk Wojciech Fortuna zdobył to, o czym marzyli jego wielcy poprzednicy: Czech, Marusarz, Hryniewiecki i Przybyła - olimpijskie złoto. Skoczył 111 m i, tak jak dzisiaj Małysz, po prostu zdeklasował rywali. Miałem pewnie sto metrów za sobą, kiedy poczułem opór pod nogami. Instynkt kazał mi się jeszcze wychylić. Lecimy! Na spotkanie z grubą czerwoną krechą. Nie słyszałem uderzenia nart o śnieg. Tylko ciałem wstrząsnął dreszcz. Wtedy ręce same wyskoczyły nad głowę. Biłem brawo. Nie sobie. Tym siłom, które mnie nie zawiodły. Gąsiorowskiemu, który mnie nauczył skakania, Forteckiemu, który mi zawierzył, Marusarzowi i Groniowi, którzy byli dla mnie wzorem. Tym wszystkim, którzy sprawili, że mogłem skakać tu, na Okurayamie[1].


* * *

Długą drogę przeszedł Wojciech Fortuna do złotego medalu olimpijskiego na ZIO w Sapporo (1972). Urodził się 6 sierpnia 1952 r. w Zakopanem. Zaczął skakać jako kilkuletni chłopiec na Antałówce, gdzie z kolegami usypywał sobie skocznię ze śniegu. Był na kolejnych zawodach "Łaciakiem", "Walą", ale najczęściej marzył o tym, by być "Marusarzem". Na ich karierach i wynikach sportowych budował marzenia o skokach i startach w reprezentacji Polski. Te marzenia w jego przypadku się spełniły. Został zawodnikiem "Wisły-Gwardii" Zakopane. Tak wspomina początki swojej kariery:

Moja kariera zaczęła się zaraz po zakopiańskim "fisie" (Narciarskich Mistrzostwach Świata w konkurencjach klasycznych) w 1962 roku. Przyszedłem na skocznię wraz z ojcem. Bardzo spodobały mi się skoki. Po mistrzostwach świata zapisałem się do klubu "Wisła-Gwardia" w Zakopanem. Jako młody chłopak dostałem narty, buty i zacząłem trenować na Maleńkiej Krokwi. Było wtedy w klubie ponad 100 skoczków, między nimi mój wzór - Stanisław Gąsienica-Daniel, brązowy medalista ze Szczyrbskiego Jeziora, który miał wiele tytułów mistrza Polski w kategorii juniorów i seniorów. Potem skakałem na małej i średniej Krokwi, a następnie na Wielkiej. Po raz pierwszy w wieku 13 lat. Byłem jak na skoczka mały i słaby, ale trener widział, że się nie boję. Startowałem razem z juniorami i nie miałem wielkich wyników, ale zawsze w piątce się mieściłem. Gdy miałem 14-15 lat pojechałem do Gosau w Austrii, na mistrzostwa Europy juniorów. Startowało tam około setki zawodników. Ja byłem 16, z tym, że skoki mi wtedy nie wyszły. Ale od tej pory zaczęły się poważniejsze starty w kadrze wyjeżdżającej za granicę: do Czechosłowacji, NRD i innych krajów.

Cały czas trenowałem, jak to się mówi, "przy kadrze". Jej trenerem był w tym czasie był Janusz Fortecki. To był przyjaciel mojego trenera Jana Gąsiorowskiego. Gąsiorowski widział, że mam efekty i dołączył mnie do kadry. Wtedy skakali w niej: Józef Przybyła, Józef Kocyan, Staszek Daniel, Adam Krzysztofiak, Tadeusz Pawlusiak. Do nich dołączyłem i ja[2].

W drodze do Sapporo…

Fortuna był zawsze skoczkiem odważnym i przebojowym, dlatego przeważnie skakał dalej niż jego rywale. Posiadał jednak jedną wadę, jeśli chodzi o technikę skoku - zawsze lądował na dwie nogi, zamiast klasycznym "telemarkiem", i dlatego jego skoki były przeważnie niżej oceniane przez sędziów. Nadszedł pamiętny rok 1972. Problemem był wyjazd do Sapporo, gdyż Fortuna skakał w konkursie Czterech Skoczni słabo i jego wyjazd olimpijski stał pod dużych znakiem zapytania. W eliminacjach krajowych Fortuna też nie wypadł najlepiej, ale trenerzy Gąsiorowski i Fortecki wiedzieli, że jego forma rośnie. Dlatego tuż przed wyjazdem do Japonii zorganizowali w Zakopanem, na Krokwi, kolejne, ostatnie już eliminacje, zadanie postawione przed Fortuną było proste: Wojtek, musisz wygrać!... i Fortuna te skoki wygrał. Tak opisuje gorącą atmosferę tamtych dni:

Był taki człowiek w Zakopanem, który powiedział, że ja nie mam rutyny i nie ma sensu, żebym jechał na olimpiadę, bo się spalę. Ale po zwycięskich eliminacjach w Zakopanem, ówczesny minister sportu Włodzimierz Reczek powiedział: - Co wy robicie? Ten chłopak wygrał konkurs, on musi jechać! Także trenerzy Fortecki oraz Gąsiorowski walczyli o mój wyjazd. I udało się[3].

Gąsiorowski wspomina, że miał w klubie w 1972 r. dwóch dobrych skoczków: Stanisława Gąsienicę-Daniela i Wojtka Fortunę. Ale w Warszawie zadecydowano, że ma jechać jeden z nich, a ponieważ Gąsienica-Daniel miał większe doświadczenie i za sobą udany start w "fisie" w Szczyrbskim Jeziorze (brązowy medal), to wybrano jego. Ale Fortuna swoją szansę wykorzystał i pojechał do Sapporo. Bardzo pomogli, oprócz trenerów, dziennikarze sportowi: jak red. Marian Matzenauer czy red. Krzysztof Blauth, którzy pisali wprost: Fortuna powinien skakać w Sapporo! I szczęście sprzyjało Fortunie, który pokonał krajowych rywali, a ponieważ kontuzję miał Józef Przybyła, to 19-latek z Zakopanego pojechał do Japonii za niego. Fortuna wspomina:

W poniedziałek był wyjazd, a w niedzielę mnie zatwierdzono do reprezentacji Polski. No i pojechałem na olimpiadę do Sapporo. Przyjechaliśmy tam i rozpoczęły się treningi na średniej skoczni. Już od pierwszego dnia ta skocznia bardzo mi się spodobała. Pod względem długości skoków byłem w czołówce: 85 m i 83 metry - to były skoki w granicach rekordu tej skoczni. Ale i koledzy, Staszek Gąsienica i inni, skakali w granicach 82-83 metrów.

Trener Janusz Fortecki liczył na mój dobry wynik, ale nie mógł mi wcześniej powiedzieć, bo by mnie spalił. Tak samo trener Gąsiorowski. Przecież w Sapporo miałem dopiero niecałe 20 lat. Liczyli też na innych, naszych zawodników, bo Pawlusiak był w doskonałej formie, tak samo Staszek Gąsienica i Adam Krzysztofiak. Uważali, że my wszyscy osiągniemy wynik, bo być w pierwszej "dziesiątce" to już przecież świetny wynik. Zaczęło się od konkursu na średniej skoczni. Przede mną Japończyk, skoczył 80 m. Skaczę ja - 82 metry. Wychodzę na prowadzenie na średniej skoczni. Przeskoczyłem wielu świetnych zawodników, zostali na górze tylko Kasaya, Aochi i Konno. Kasaya w pięknym stylu skoczył 84 metry, czyli przeskoczył mnie tylko o dwa metry! I to na swoim obiekcie. Wszystkie trzy medale na średniej skoczni olimpijskiej zdobyli więc Japończycy. Uważam, że zasłużenie.

Na skoczni średniej klasą dla samych siebie byli Japończycy: wygrał Yukio Kasaya, przed Akitsugu Konno i Seiji Aochi, a Fortuna był szósty (miał skoki 82 i 76,5 m). Dało to Polsce jeden punkt olimpijski. Pierwszy w skokach od czasów Stanisława Marusarza (ZIO 1936). Gdyby drugi skok Fortuny był o 4 m dłuższy Polak miałby olimpijski medal (brązowy lub srebrny).

Wyniki konkursu skoków na skoczni "Miyanomori"- ZIO w Sapporo (1972) - 6 lutego 1972 r.

Miejsce, imię i nazwisko skoczka
Pochodzenie - kraj
Skoki - nota łączna
1. Yukio Kasaya
Japonia
84 i 79 m (244,2 pkt)
2. Akitsugu Konno
Japonia
82,5 i 79 m (234,8 pkt)
3. Seiji Aochi
Japonia
83,5 i 77,5 m (229,5pkt)
4. Ingolf Mork
Norwegia
78 i 78 m (225,5 pkt)
5. Jiri Raška
Czechosłowacja
78,5 i 78 m (224,8 pkt)
6. Wojciech Fortuna
Polska
82 i 76,5 m (222 pkt)
24. Adam Krzysztofiak
Polska
75,5 i 73,5 m (207,3 pkt
32. Tadeusz Pawlusiak
Polska
73,5 i 71,5 m (197,9 pkt)
39. Stanisław Gąsienica-Daniel
Polska
73,5 i 72,5 m (194,0 pkt)


[1] Wojciech Fortuna, Szczęście w powietrzu, Chicago 2000.

[2] Wszystkie wypowiedzi Wojciecha Fortuny pochodzą z wywiadu z 27.11.1996 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski. W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.

[3] Wypowiedzi Wojciecha Fortuny pochodzą z wywiadu z 27.11.1996 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski.
 


1 2 3 4 5 6 
strona: 1/6    1 2 3 4 5 6 
żródło:
Wojciech Szatkowski - Muzeum Tatrzańskie
«« Powrót do listy
 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    12551





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024