Twórca TOPR
Życiowym pomnikiem Mariusza Zaruskiego stało się Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, czwarta tego typu organizacja ratownicza w Europie. Potrzeba jej istnienia, którą rozumiał Zaruski i jego bliski przyjaciel, Mieczysław Karłowicz, wynikała ze zmian w środowisku wspinaczy i taterników, którzy coraz częściej zaglądali samotnie w góry latem i zimą, zdobywając, już bez pomocy góralskiego przewodnika, coraz trudniejsze ściany i szczyty. Zaruski pisał: - Wynik łatwo było przewidzieć. Obok znakomitego, nadzwyczaj szybkiego rozwinięcia się taternictwa, które w ciągu kilku lat stanęło na poziomie zachodnioeuropejskiego, zaczęła w sposób zastraszający wzrastać liczba wypadków. Dlatego już w 1907 r. Zaruski z Mieczysławem Karłowiczem rozpoczęli starania o utworzenie organizacji ratowniczej. Jeszcze przed jej powstaniem zorganizował kilka wypraw, jednak czas potrzebny na zebranie ochotników był według niego stanowczo zbyt długi. Tracono wtedy prawie cały dzień. Wtedy to Zaruski, wraz z Karłowiczem napisali odezwę, która uzasadniała powstanie Straży Górskiej, która została opublikowana w prasie. Ogromny wpływ na przyspieszenie utworzenia tej organizacji miała tragiczna śmierć Mieczysława Karłowicza na stokach Małego Kościelca, gdzie 8 lutego 1909 r. Karłowicz zginął w lawinie podczas samotnej wycieczki narciarskiej. Ostatecznie władze namiestnictwa c.k zatwierdziły statut organizacji ratowniczej w dniu 29 października 1909 r., który to dzień należy uważać za moment założenia Pogotowia. Początki TOPR były trudne, trzon organizacji tworzyło 12. ratowników stałych, pierwszym Naczelnikiem został Zaruski, a jego zastępcą Klemens Bachleda. Zaruski kilkakrotnie proponował popularnemu Klimkowi objęcia kierownictwa Pogotowia, z racji jego wieloletniego górskiego doświadczenia, ale Bachleda odmówił. Do Pogotowia weszli najlepsi przewodnicy góralscy, "pierwsi z pierwszych" oraz taternicy: Klemens Bachleda, Henryk Bednarski, Stanisław Gąsienica-Byrcyn, Jędrzej Marusarz-Jarząbek, Jan Pęksa, Wojciech Tylka-Suleja, Szymon Tatar młodszy, Jakub Wawrytko, Mariusz Zaruski, Henryk Bednarski, Józef Lesiecki, Leon Loria i Stanisław Zdyb. Zaruski pisał jednak z żalem, że do Pogotowia nie garnęli się taternicy "z wybitniejszych zamiejscowych zapisało się zaledwie kilku... ich pomoc była sporadyczna i dowolna, przychodzili kiedy chcieli i odchodzili tak samo". Napisał regulamin Straży Ratunkowej TOPR, którą zorganizował w sposób wojskowy: - Bezwzględny posłuch był jej podstawą. W Straży Ratunkowej obowiązuje posłuch wojskowy, nie wolno nie spełnić rozkazu, ani krytykować zarządzeń Naczelnika i kierowników oddziałów, ani odmówić udania się na wyprawę. Na "baczność" cisza bezwzględna. Członkowie Straży Ratunkowej (czynni) składają uroczyste ślubowanie gorliwej służby na ręce Naczelnika i obowiązani są bez względu na porę roku, dnia i stan pogody, stawić się na jego wezwanie i udać się w góry w celu niesienia pomocy zaginionym lub rannym.
Jeśli chodzi o stronę techniczną działalności Pogotowia to Zaruski wymyślił komendy, pomagające w sprawnym przeprowadzaniu akcji ratowniczych, sygnalizację wzrokową i słuchową, na wzór sygnalizacji morskiej, tworząc tzw. "tatrzański telegraf wzrokowy", po nauce którego, za pomocą chorągiewek i ustalonych sygnałów oddziały Pogotowia mogły się porozumiewać ze sobą. W czasie poszukiwań Zaruski dzielił ratowników na oddziały, co najmniej po trzech ratowników w jednym. Członkowie poszczególnych oddziałów rozchodzili się w terenie i szukali zaginionych aż do skutku. Przy dłuższych poszukiwaniach stosował zasadę, że jeden oddział poruszał się granią, drugi trawersował ścianę mniej więcej w połowie jej wysokości, a trzeci szedł piargiem, u podstawy ściany, co zastosował między innymi w masywie Czerwonych Wierchów w czasie długich poszukiwań Aldony Szystowskiej w roku 1912. Zaruski wprowadził także zimowe szkolenie ratowników i przewodników tatrzańskich w jeździe na nartach. Na zachowanych fotografiach widać, że do poszukiwań zaginionych używał także psów. Z początku ważnym problemem była kwestia należytego zabezpieczenia finansowego Pogotowia. Zaruski rozwiązał go tworząc w roku 1913 tzw. fundusz żelazny Pogotowia, częściowo ze składek społecznych, pieniądze otrzymał także od komisji klimatycznej Zakopanego. Ratownicy nie pobierali pieniędzy za wyprawy - praca w Pogotowiu była honorowa. Wykorzystywał każdą okazję, by zasilić szczupłą kasę Pogotowia. Zaruski zajął się także zaopatrzeniem swych ludzi w jak najlepszy sprzęt ratowniczy: ubrania nieprzemakalne (peleryny z batystu Bilrotha lub Mossetiga), czekany (kupowane w sklepie Mizzi Langer w Wiedniu), haki, latarki, kuchenki spirytusowe, a na miejscu sporządzono apteczki podręczne, siatki do przenoszenia rannych, "bambusy", woreczki na prowiant i inny drobniejszy ekwipunek. Staraniem Stanisława Barabasza wykonano drewniane szafki dla ratowników, w których mogli przechowywać swój sprzęt. Po zatwierdzeniu TOPR przez władze Galicji dokonano wyboru władz: przewodniczącym Pogotowia został dr Kazimierz Dłuski, jego zastępcą Stanisław Barabasz, Naczelnikiem Straży Mariusz Zaruski, zastępcą Klimek Bachleda, a lekarzem Pogotowia był dr Wacław Kraszewski.