Wyprawa nad Czarny Staw Gąsienicowy (1894 r.)
Niestety długo nie znalazł nikogo, kto zainteresowałby się nowym sportem, zarówno wśród członków krakowskiego "Sokoła", jak i wśród innych. Dlatego pisał ...widocznie przyszedłem z nartami za wcześnie. Starania moje nie zostały jednak uwieńczone pomyślnym skutkiem - natrafiłem u sportowców na dziwny upór, lub zupełną obojętność. "U nas to się nie przyjmie, nie ma zupełnie zastosowania, brak odpowiedniego śniegu, rower to zupełnie co innego, na nim można jeździć tak szybko, jak koleją[10]. Dopiero w 1888 r., podczas pobytu w Zakopanem znalazł "bratnią" narciarsko duszę i udało mu się jednak pozyskać dla desek Jana Fischera. Narciarze umówili się na wyprawę w góry i w Wielki Piątek dotarli do Czarnego Stawu Gąsienicowego. To co zobaczyli, zachwyciło ich zupełnie. Tak, zimowe Tatry to zupełnie coś innego niż letnie. Wokół było biało i pięknie. Znalazło to oddźwięk w tekście "Początki mojego narciarstwa"[11]: Czarny Staw przedstawiał nowy dla nas widok, bo go wcale nie było widać. Na jego miejscu leżała biała równina, na którą Kościelec rzucał potężny cień pokrywający ją do połowy... wycieczki odbywaliśmy nie dla zdobywania szczytów, lecz dla przyjemności jazdy na nartach, dla przepędzenia kilku godzin w górach na słońcu, we mgle, jak wypadło...Wyładowała się wtedy u nas radość życia, cieszyliśmy się wtedy i śmiali jak dzieci z naszych upadków i przypadków. Po każdej takiej wycieczce czuł się człowiek odmłodzony, nabrał nowej ochoty do życia i do nudnego nieraz zajęcia zawodowego[12].
Po dojściu do stawu narciarze przejechali go kilkakrotnie na całej długości. Po odpoczynku posmarowali narty oliwą z sardynek (!) i zjechali do Kuźnic, a trasa ich zjazdu prawdopodobnie prowadziła przez Skupniów Upłaz, gdzie Barabasz naprawił uszkodzony kij narciarski Fischera. Trasa wycieczki nie była wcale łatwa, zwłaszcza na odcinku zjazdu z moreny Czarnego Stawu na Halę Gąsienicową, oraz z Boczania do Kuźnic. Długość tej pierwszej wyprawy wynosiła kilkanaście kilometrów, na których narciarze pokonali około 600 metrów przewyższenia. Czy była to pierwsza wyprawa Barabasza? Do końca tego nie możemy być pewni, gdyż szanowny autor "Wspomnień narciarza" pisze, że była to jedna z pierwszych wypraw, a więc mogły być wcześniejsze. Kiedy zorganizowane, gdzie, już się nie dowiemy. Patrząc jednak na późniejszą działalność narciarską Barabasza, jego zapał, zaangażowanie i konsekwencję, trzeba powiedzieć, że z pewnością sporządzał on jakieś notatki z tych swoich pierwszych, pionierskich wypraw i wycieczek, a wiec można założyć, że je dokumentował dla potomności i jego informacje, zawarte w wydanych w 20 lat później "Wspomnieniach narciarza", są absolutnie pewne.
O tych czasach pionierskich zakopiańskiego i polskiego narciarstwa Barabasz pisał ...cudnie wtedy było w górach. Żadnego śladu człowieka nie było znać, tylko gdzieniegdzie wypunktowano tropy lisów. Szałasy zasypane aż po dachy, drzemały w śniegu oblepione śniegiem turnie, żadnego głosu nie odbijały, echa nie budziły. Szumu potoków schowanych głęboko pod śniegiem nie było słychać, słowem cisza zupełna przerywana tylko świstem nart. Słońce grzało tak, że trzeba było zdjąć okrycie[13]. Wycieczka z roku 1894 nie znalazła naśladowców i dopiero po roku 1901, kiedy Barabasz osiedlił się w Zakopanem na stałe, udało mu się pozyskać kilku turystów dla "białego sportu". Byli to Celewicz, Góraś, Kuliński, Zdyb, a także Mieczysław Karłowicz. Barabasz chętnie uczył narciarstwa, pod jednym warunkiem, że wyuczony przez niego narciarz zdobędzie dla narciarstwa kolejną osobę[14]. W ten sposób liczba osób uprawiających "biały sport" dosyć szybko rosła. Jeśli chodzi o nazwę dla tego nowego sportu i nazewnictwo sprzętu, to nazwy "narty" i "narciarstwo" nie były powszechnie używane. Narty nazywano z norweskiego "ski", lub z rosyjska "łyżami" lub "łyżwami", albo i "latającymi deskami", a w związku z tym narciarzy nazywano po prostu "skijorzami" lub "spuscocami". Tak mówili o adeptach "białego szaleństwa" górale. Dopiero potem, na wniosek działalności narciarzy lwowskich i w Zakopanem Mariusza Zaruskiego powrócono do nazwy "narty"[15].
[10] Wspomnienia narciarza, s. 13 - 14.
[11] S. Barabasz, Początki mojego narciarstwa, archiwum MT, AR/NO/ 326, s. 3.
[12] Początki mojego narciarstwa, s. 3, tamże.
[13] Wspomnienia narciarza, tamże.
[14] S. Ziemba, Śladami dwóch desek, Kraków 1955, s. 205, tamże.
[15] Początki mojego narciarstwa, s. 6, patrz także "Słownik języka Polskiego", 1904, hasło: "Łyżyw, narty".