W Cieklinie - prawdziwej kolebce naszego narciarstwa...
31-letni Stanisław Barabasz, jak pisał ciekawie w wydanych drukiem w 1914 r. Wspomnieniach narciarza, już w grudniu 1888 r. używał nart do polowań w Cieklinie koło Jasła. Jest to jedna z pierwszych, jeśli nie pierwsza, informacja o użyciu nart na ziemiach polskich. Cieklin to jedna z najstarszych miejscowości karpackich (najstarsza zachowana wzmianka, w której występuje nazwa tej miejscowości pochodzi z roku 1288), położona w odległości 18 km od Jasła i 19 km od Gorlic, w dolinie rzeki Bednarka, na pograniczu Beskidu Niskiego i Pogórza Jasielskiego. Od zachodu nad miejscowością wznosi się szczyt Cieklinka (512 m n.p.m.), a od wschodu kolejne wzniesienie, Ostra Górka (365 m n.p.m.). Miejscowość ma obecnie ok. 1200 mieszkańców.
Cofnijmy się zatem do pamiętnej zimy 1888/89, kiedy to Stanisław Barabasz, wówczas dyrektor Szkoły Kreślarskiej przy Muzeum Techniczno-Przemysłowym w Krakowie przybył na polowania do swojego znajomego Karola Dettloffa, który był zarządcą majątku ziemskiego w Cieklinie. Zamieszkał w tamtejszym dworze. Zima 1888 roku dopisała, śniegi spadły wielkie i obfite, tak obfite, że uniemożliwiały zupełnie poruszanie się pieszo i przeprowadzenie upragnionego polowania, co dla zamiłowanego myśliwego, jakim był Barabasz, było dużym problemem. Dlatego Barabasz zaczął myśleć o tym, jak go rozwiązać, tj. jak w takich warunkach, gdy wokół było tak wiele śniegu, skutecznie poruszać się po nim, tak, by wreszcie zrealizować wymarzone polowanie. Okazało się, że te rozmyślania zrodziły czyn, który stanowił o początkach nowoczesnego narciarstwa polskiego. Wtedy bowiem, w głowie Barabasza powstała śmiała myśl, aby do polowania wykorzystać parę desek, które umożliwią poruszanie się po śnieżnych, głębokich zaspach. Według Wiesława Czechowicza, autora ciekawego artykułu "Cieklin kolebką narciarstwa polskiego"[3], pierwowzorem jego pierwszych nart, które powstały wtedy w Cieklinie były tzw. "łyże" syberyjskie, o których Barabasz mógł zasłyszeć z opowiadań niektórych byłych powstańców styczniowych 1863 r. - Sybiraków, którzy wrócili do kraju po zesłaniu, a ich ciekawe wspomnienia były publikowane w ówczesnej prasie. Śmiały zamysł wprowadził w czyn dworski stelmach, którego Barabaszowi polecił Karol Dettloff. - W stolarni, mieszczącej się przy dworskiej kuźni wykonał on (stelmach - przyp. W.S) parę nart, których jedna była jesionowa, a druga bukowa według instrukcji pomysłodawcy tak, że przypominały linię do szkolnej tablicy. Końce desek zostały zaostrzone do szpica, wyparzone w gorącej wodzie i wygięte nad ogniskiem[4]. O swych pierwszych nartach po 20 laty tak pisał ...znalazły się dwie deski, jedna jesionowa, a druga bukowa. Ale nie szkodzi, dobrze, że i takie są. Wystrugał je stelmach, ale tak cienko, jak gdyby miały służyć za linje do tablicy szkolnej[5]. Wiesławowi Czechowiczowi udało się ustalić imię i nazwisko owego stelmacha i odnaleźć w Cieklinie jego rodzinę. Podajemy za nim: - Ze spisu parafialnego, udostępnionego przez księdza Franciszka Motykę wynika, że stelmachem pracującym w cieklińskim dworze był Teodor Poliwka, zamieszkały w Woli Cieklińskiej pod numerem 34. Informacje te potwierdzają jego wnuczki. W 1888 r. Teodor Poliwka liczył sobie 32 lata. Był zatem w sile wieku. Tyleż samo miał Karol Dettloff. Ponadto ich rówieśnikiem był także zaledwie o rok od nich młodszy S. Barabasz. Z relacji wnuczki Teodora Poliwki wynika, ze dziadek prawie do samej śmierci (zmarł w marcu 1939 r. i został pochowany na cmentarzu grecko-katolickim w Woli Cieklińskiej) zajmował się wyrabianiem kół do wozów, beczek, kołowrotków i drewnianych praczek. Jeździł potem z nimi na targ do Gorlic, by zarobić na utrzymanie rodziny[6]. Tak więc posiadamy w kwestii produkcji jednych z pierwszych nowoczesnych par nart na ziemiach polskich dosyć precyzyjną i pełną informację: a więc wiemy dokładnie kto uczestniczył w tych pierwszych, pionierskich próbach (Barabasz i Dettloff) oraz kto te pierwsze, historyczne narty wykonał (Poliwka).
Po sporządzeniu nart Barabasz zaczął próbować użycia świeżo wykonanego sprzętu narciarskiego, zapamiętale ćwicząc w okolicach dworu: Naturalnie chcieliśmy zaraz latać - skutek zaś tego był taki, że po kilkakrotnym upadku i wstawaniu przy pomocy wszystkich bez wyjątku mięśni, a przede wszystkim języka i gardła, po jednej turze wokoło domu, wracało się zziajanym i spoconym ku wielkiej uciesze kobiet, zwłaszcza służebnych. "panowie to przecie inaksi są, jak nasze chłopy, bo nasz, jak się ożeni, to by ino na przypiecku do góry brzuchem leżał i fajkę palił, a panom to jeszcze figle w głowie". Trzeba dodać, że wtedy byliśmy obydwaj żonaci"[7]. Jak widać z powyższego opisu, pierwszemu polskiemu narciarzowi nie zabrakło także poczucia humoru. Pierwsze swoje narty Barabasz przymocował sznurkiem do nóg i używał w czasie polowań w Cieklinie, ale bez powodzenia: - Polowanie na nartach wtedy się nie udało, bo śnieg już był zleżały i nart świszczały po nim tak, że zwierzyna, nienawykła do tego obcego jej głosu, wymykała na ogromne odległości; kuropatwy uciekały na setki kroków, a zając, wyjechawszy z kotliny, stawał słupka, nasłuchiwał, a potem w panicznym strachu umykał i nie oparł się, aż w lesie, bo w polu straszyło[8]. Te pierwsze, niezbyt udane próby, wcale Barabasza nie zniechęciły do narciarstwa, wręcz przeciwnie, wyjeżdżając z Cieklina do Krakowa, wziął deski ze sobą. Trzeba zgodzić się z Czechowiczem, że ta wyjątkowo śnieżna zima wymusiła jakby na Barabaszu "odkrycie" przez niego nart i świata zimy, zarażony którym, stał się jego wielkim zwolennikiem i piewcą aż do końca swego wartościowego życia. Jednak te pierwsze, nie nagłośnione przecież przez nikogo próby, zupełnie nie spowodowały wzrostu zainteresowania nartami na naszych ziemiach. Dlatego jak sam Barabasz wspominał: - były to czasy kiedy o nartach u nas nikt jeszcze nie myślał. Mnie śniły się one podnieconemu lekturą o Lapończykach, którzy na nartach z łukiem i strzałami polowali na dzikie reny[9]. W tym samym roku wielki polarnik norweski Fridtjof Nansen przeszedł na nartach Grenlandię, co było wyczynem na skalę światową, a wydana książka Na nartach przez Grenlandię przyczyniła się do popularyzacji nowego sportu. Nowinki o wyczynach Nansena z pewnością dotarły do tak otwartego i inteligentnego człowieka jak Barabasz i zapaliły z pewnością jego wyobraźnię. Zapragnął sam jazdy z szybkością rena, czy jaskółki, zapragnął długich narciarskich wypraw. Początki narciarstwa w podzielonej przez zaborców Polsce były bardzo trudne. Brakowało właściwie wszystkiego, począwszy od nart, a skończywszy na wskazówkach, co do techniki jazdy na deskach, podchodzenia itd. Do doświadczeń dochodziło się w terenie na wycieczkach narciarskich. Potem Barabasz nocą jeździł w Krakowie na Błoniach, aż wreszcie dotarł do Zakopanego. W czasie pobytu w Krakowie, jak sam wspominał: - nauczyłem się zjazdów i zrozumiałem całą przyjemność użycia nart. Polował też, z użyciem nart, w lasach w okolicach Krakowa.
[3] Wiesław Czechowicz, Cieklin kolebką narciarstwa polskiego, na www.republika.pl/cieklin/Narty.htm
[4] J. w
[5] St. Barabasz, Wspomnienia narciarza, Zakopane 1914, s.11.
[6] W. Czechowicz, j. w
[7] J. w s. 11-12.
[8] J. w, s.12.Jak pisze Czechowicz, we wspomnieniach St. Barabasza odnajdujemy fragment, w którym pisze: "Szamotał się człowiek, przewracał i z trudem dźwigał, lecz te przeklęte deski trzymały nogi i wykręcały na wszystkie strony. Wreszcie okrążywszy z trudem dwór, zmęczony i mokry od potu jak w rzymskiej łaźni, do czego i futerko się przyczyniło, odwiązałem z ulgą te wściekłe deski".
[9] Moja pierwsza wycieczka na nartach, AR /NO/ 326, Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, tamże