Kiedy pewnego sierpniowego popołudnia, na tatrzańskiej Kazalnicy, stanęłam twarzą w twarz z widmem postaci otoczonej kolorową aureolą, byłam przerażona. Całkowicie nieświadoma tego, co widzę, gotowa byłam ze strachu puścić się pędem w dół i to na skróty, wprost do Czarnego Stawu. Życie uratowała mi sama mara, rozpływając się wraz z rozdmuchaną przez wiatr chmurę. Stałam tam więc zdumiona, z przyspieszonym oddechem, pewna, że oto doświadczyłam emanacji nadprzyrodzonych mocy. Szczęśliwa, że to coś sobie poszło, zrezygnowałam z obranej drogi uznając tę niefortunną materializację na chmurze za zły omen.
( 18 Stycznia 2011)
Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały(teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»