Jeden z najpiękniejszych konkursów rozegrano w Jaworzynce w dniu 7 marca 1926 r. przy dobrych warunkach śnieżnych. Skocznia była przebudowywana i właśnie na tych zawodach osiągnięto jej rekord. Zwyciężył zawodnik czechosłowacki (klub HDW), Franciszek Wende ze skokami 30, 35, 35 m (w niektórych źródłach 36 m - osoba opisująca ten konkurs w narciarstwie Polskim, t. 2 podaje, ze Wende miał 36 m, ale w wynikach figuruje 35 m, więc być może był to błąd w druku, literówka, niestety wobec tego nie wiemy dokładnie ile naprawdę skoczył Wende - przyp. W.S), drugi był Rattay (AÖSV) ze skokami 31,5, 34, 31 m, a trzeci Andrzej Krzeptowski I (PZN), który osiągnął: 23, 28, 28 m[10]. Rekordzistą tego obiektu był jak widać F. Wende (35 lub 36 m). O tychże zawodach pisano:
…nie może ona (skocznia w Jaworzynce- W. S) oczywiście iść w porównanie z wielką skocznią na Krokwi, nie mniej jednak jest ona dobrem urządzeniem. Przestano na niej skakać wtedy, gdy zdawało się, że 30 metrów, będzie maksimum tego, czego po tej skoczni pod względem długości skoków, można się spodziewać. Tymczasem dzięki istotnemu postępowi naszych skoczków granica ta została poważnie przekroczona. Skocznia w Jaworzynce, acz z bardzo znacznemi trudnościami, mogłaby jeszcze być jeszcze nieco powiększoną i istniałaby jako większa skocznia rezerwowa, mogąca nieraz wybawić z kłopotu organizatorów. Warunki śnieżne bowiem, są na niej znacznie równiejsze i pewniejsze niż na skoczni na Krokwi[11].
Na zawody w skokach przychodziło się do Jaworzynki na piechotę, wygodniejsi jechali góralskimi sankami. Jak widać ze zdjęć z albumu klubu SN PTT ludzi było dużo, a setki zaprzęgów otaczały skocznię. Jak wspomina Witold H. Paryski, który chodził na konkursy skoków do Doliny Jaworzynki, Andrzej Czarniak skakał w stroju góralskim, a w locie spadał mu z głowy góralski kapelusik. Takie były pełne fantazji początki skoków narciarskich w Polsce. Przychodził też ksiądz z najświętszym Sakramentem, gdyż obawiano się o życie skoczków (relacja Haliny Serafin). Skocznia położona w malowniczej dolinie była wykorzystywana do wspomnianych zawodów w marcu 1926 r. Potem coraz częściej konkursy skoków organizowano na Wielkiej Krokwi. Zresztą były duże problemy z należytym utrzymaniem skoczni, zwłaszcza w okresie letnim. W protokołach klubu SN PTT zachowała się informacja o tym, że górale kradli często drewno (belki) z zeskoku skoczni, przez co stale trzeba było ją ciągle poprawiać. Było to bardzo kłopotliwe i kosztowne.
Skocznia ta jak widać mimo przebudowy nie spełniała już, wobec postępu w długości skoków, takiej roli jak w latach wcześniejszych. Mimo to była wylęgarnią i szkołą mistrzów takich choćby jak Henryk Mückenbrunn, Aleksander Rozmus, czy Bronisław Czech, który oddawał na niej jedne z pierwszych swoich skoków i w historii zakopiańskiego narciarstwa trzeba pamiętać o znaczeniu skoczni w Jaworzynce. Jeszcze w 1928 r. rozegrano tutaj konkurs skoków. Ostatecznie skocznię rozebrano około 1930 r.[12]. Taką datę "śmierci" skoczni w Dolinie Jaworzynki podają w swojej "Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej" Zofia i Witold Henryk Paryscy. Ta data z pewnością jest prawdziwą krańcową datą dotyczącą działania skoczni w Dolinie Jaworzynki.
Wojciech Szatkowski
Muzeum Tatrzańskie
[10] Narciarstwo Polskie, Kraków 1927, t. 2, s. 41.
[11] Narciarstwo Polskie, Kraków 1927, tom 2, s. 31-32.
[12] Zofia i Witold H. Paryscy, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Poronin 1994, s. 1098.