Ostatnie skoki "Dziadka"...
Po zakończeniu kariery otworzył konkurs Czterech Skoczni w Garmisch Partenkirchen w roku 1966. Zaproszony do jego otwarcia postanowił, skoczyć na nartach. Miał wtedy 53 lata i nie skakał na nartach przez 9 sezonów. Dlatego też decyzja Marusarza wywołała wśród sędziów pewną konsternację. W dodatku musiał pożyczyć narty i buty.
Na trybunie sędziowskiej poruszenie. Medytacje i targi trwały prawie kwadrans. Wreszcie nie tylko zgodzono się na skok, ale organizatorzy podali jeszcze przez megafony esencję mojego życiorysu poczynając od 1927 roku. Publiczność przyjęła mnie gorąco, a gdy spiker dodał istotny szczegół z mojej metryki, że mam 53 lata, na trybunach wybuchł prawdziwy entuzjazm. Później nastąpiła absolutna cisza. Zdawałem sobie sprawę, że muszę oddać skok poprawny stylowo i nie tyle długi, co ładnie wykończony. Za żadną cenę nie wolno mi upaść!
Z chwilą przypięcia nart odeszła wszelka trema. Doskonale mi się jechało do progu, odbiłem się lekko i trzymając ręce przy tułowiu wylądowałem pewnie i miękko. Robiąc już na wybiegu ostatnią ewolucję śmignąłem obok pierwszych rzędów trybun. Widzowie ujrzeli skoczka w wizytowym garniturze, pod krawatem. Ale chyba nie to wywołało ów grzmot braw i donośne - Hurra! Ludzie szaleli. Później powiedziano mi jakoby w tych zawodach nikt nie miał tak pewnego lądowania. Skoczyłem 66 metrów![2].
W niemieckich gazetach pisano wtedy "kapelusze z głów przed weteranem światowego narciarstwa, fenomenalnym Polakiem". Po wybiegu nosili Polaka na ramionach najlepsi skoczkowie świata z Bjornem Wirkolą na czele. Następnego dnia "Dziadek" otwierał konkurs skoków na olimpijskiej skoczni Bergisel w Innsbrucku i, jak wspomina, na rozbiegu ciarki przeszły mu po plecach, gdy z góry zobaczył położony niedaleko skoczni... cmentarz. Ruszył jednak z rozbiegu i skoczył w granicach 70 m, przy aplauzie austriackiej widowni. Takie skoki, wykonane przez 53-letniego pana należą przecież do rzadkości i są na pewno fenomenem. Doceniła to niemiecka austriacka publiczność.
Wiecznie młody...
W taki sposób, z przytupem, po góralsku, zakończył karierę skoczka narciarskiego, w której osiągnął tak wiele[3]. Był wielokrotnie odznaczany najwyższymi odznaczeniami. Jako podporucznik Armii Krajowej otrzymał: Krzyż AK, dwukrotnie Medal Wojska Polskiego, Honorową Odznakę Żołnierza Komendy Głównej AK. Był kawalerem Srebrnego Krzyża Orderu Virtuti Militari, dwukrotnie Krzyża Walecznych, Krzyża Komandorskiego Orderu Polonia Restituta, Krzyża Kawalerskiego Orderu Polonia Restituta, Medalu Zwycięstwa i Wolności, Złotego Krzyża Zasługi. Posiadał tytuły Zasłużonego Mistrza Sportu, Zasłużonego Działacza Sportu i wiele innych odznaczeń. Ostatni skok wiecznie młodego "dziadka" miał miejsce w 1981 r. Miał wtedy 68 lat. Skoczył do filmu o sobie, którego reżyserem był Janusz Zielonacki. W cztery lata później zapowiedział, że znowu będzie skakał. - Oczywiście, że gotów byłbym przypiąć deski i skoczyć. Ale nie na średniej, lecz na dużej skoczni. W czasie długiego skoku jest więcej czasu na skorygowanie błędów... Naturalnie, przed wejściem na rozbieg musiałbym pojeździć trochę na Kasprowym. Zmarł w Zakopanem w dniu 29 października 1993 roku, przemawiając nad grobem swojego przyjaciela z lat wojny - Wacława Felczaka. Niektórzy mówili, że wraz z nim odeszło polskie narciarstwo... Został pochowany na Pęksowym Brzyzku. Są jednak w Zakopanem tacy, którzy otwarcie mówią, że duch dawnego zawodnika, rekordzisty Krokwi, Planicy i innych skoczni, osiadł na progu wielkiej Krokwi w Zakopanem. I gdy tylko zawitają do Zakopanego najlepsi skoczkowie świata na zawody pucharu świata w skokach narciarskich na Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza duch "Dziadka" sprzyja naszym.
W Zakopanem przy ulicy Andrzeja Struga 18 mieści się dom Marusarzów. Piękny góralski dom, który zaprojektowała żona pana Stanisława, Irena, a On go zbudował. Obecnie mieszka w nim kolejne pokolenie Marusarzów - córka "Dziadka" - Magdalena z mężem Krzysztofem i dziećmi: Magdaleną i Krzysztofem. - Staramy się kontynuować dzieło teścia i jego żony - mówi Krzysztof Gądek. Ich dom jest pełen ciepła i tego czegoś, co powoduje, że ludzie, którzy tu przychodzą, czuję się dobrze. Pełen jest "Dziadka". Na półkach poukładane są Jego puchary i trofea sportowe, w skrzyniach emblematy i legitymacje sportowe. Magdalena Marusarz Gądek co roku czyści i poleruje puchary swojego taty. Trudno się pisze o człowieku, który jest legendą polskiego narciarstwa. Wielu dziennikarzy pisało o nim w sposób "cukierkowaty" i bezkrytyczny. Ale czy można inaczej? Czy w jego życiu były momenty, kiedy "Dziadek" zszedł z prostej drogi? Trudno je znaleźć. Był prawdziwym człowiekiem i myślę, że w tym stwierdzeniu, krótkim, ale przecież niebanalnym, zawiera się cała prawda o Nim. Dlatego Stanisław Marusarz z pewnością może być wzorem dla polskiej młodzieży.
Podsumowując swoją karierę sportową Stanisław Marusarz stwierdził: Gdy spoglądam wstecz wydaje mi się, że osiągnąłem wiele. Dla siebie i dla naszego sportu. Walkę i rywalizację z najlepszymi o najwyższe trofea dla polskich barw zawsze uważałem za swój patriotyczny obowiązek. I dlatego, wierzę w to gorąco, czerwona czapeczka nie pozostanie jedynym po mnie wspomnieniem. Czerwona czapeczka, nazywana popularnie "marusarką". Dla pokoleń Polaków Stanisław Marusarz jest z pewnością symbolem patriotyzmu, walki o Polskę z bronią w ręku, a także na skoczniachcałego świata. A przede wszystkim tego, co jest chyba w sporcie i życiu najpiękniejsze - tryumfu sprawności fizycznej i psychicznej nad nieubłaganym przecież upływem czasu[4]. Dlatego Marusarz, góral, który swoje wartościowe życie przeskakał na nartach, jest ciągle młody i NIEPOKONANY przez czas, będąc jak fundament góralskiej chałupy, trwały i silny, mimo że przecież Go już między nami nie ma. Ale pamięć jest przecież silniejsza niż śmierć, i ta pamięć o "Dziadku", jego życiu, patriotyzmie i sportowych wynikach jest wśród nas.
Wojciech Szatkowski
Muzeum Tatrzańskie
[2] St. Marusarz, Na skoczniach Polski i świata....
[3] Stanisław Marusarz zdobył 21 razy tytuł narciarskiego mistrza Polski: w skokach: 1932, 1933, 1936, 1937, 1946, 1948, 1949, 1951, 1952, w kombinacji klasycznej: 1932, 1935, 1936, 1946, w kombinacji alpejskiej: 1933, w zjeździe: 1931, 1933, 1939, w sztafecie 5 razy 10 km: 1931, 1932, 1933, w sztafecie 4 razy 10 km: 1936. Za: W. Zieleśkiewicz, Encyklopedia sportu. Gwiazdy zimowych aren, Warszawa 1992.
[4] Stanisław Marusarz - ur. 18.06. 1913 r. w Zakopanem, zm. 29.10.1993 r. w Zakopanem. Pochowany na Cmentarzu Zasłużonych w Zakopanem. Narciarz - skoczek - alpejczyk. Reprezentował barwy klubów: SN PTT (do 1950 r.) i CWKS (do 1957 r.). Czterokrotny olimpijczyk: 1932, 1936, 1948, 1952, w 1956 r. otwierał olimpijski konkurs skoków na skoczni „Italia”. Uczestnik Mistrzostw Świata: 1933 - Innsbruck - 6 w kombinacji klasycznej, 32 w biegu na 18 km, 1934 - Solleftea - 7. w kombinacji norweskiej, 21 w skokach, 5 w sztafecie, 1935 - Szczyrbskie Jezioro - 4 w skokach, 11 w kombinacji norweskiej, 1936 - Innsbruck - 16 w zjeździe, 22 w slalomie, 21 w kombinacji alpejskiej, 1937 - Chamonix - 12 w skokach, 1938 - Lahti - 2 w skokach, 1939 - 5 w skokach, 7 w kombinacji norweskiej. Międzynarodowy mistrz Jugosławii, Niemiec i Czechosłowacji (1934, 1946), rekordzista świata w długości skoku - 17 marca 1935 r. Planica - Jugosławia - 95 i 97 m, zdobywca Pucharu Tatr (1949), chorąży polskiej ekipy olimpijskiej podczas ZIO - 1948, 1952., Laureat Wielkiej Honorowej Nagrody Sportowej (1938), narciarz 50-lecia PZN, triumfator plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski - 1938 r., trener w CWKS Zakopane.
Stanisław Marusarz zdobył 21. razy tytuł narciarskiego mistrza Polski: w skokach: 1932, 1933, 1936, 1937, 1946, 1948, 1949, 1951, 1952, kombinacji klasycznej: 1932, 1935, 1936, 1946, w kombinacji alpejskiej: 1933, w zjeździe: 1931, 1933, 1939, w sztafecie 5 razy 10 km: 1931, 1932, 1933, w sztafecie 4 razy 10 km: 1936. Za: W. Zieleśkiewicz, Encyklopedia sportu. Gwiazdy zimowych aren, Warszawa 1992.