|
fot. Jarosław Mateja |
Jesteśmy przedstawicielami bardzo zaborczej cywilizacji. Zgodnie ze starotestamentalnym nakazem czynimy sobie poddaną całą ziemię. Człowiek jest najważniejszy, przyroda musi ustąpić. Są jednak takie miejsca na ziemi, gdzie to człowiek musi ustąpić przyrodzie. Musi, bo widząc, jakie skutki przyniosła jego działalność, sam sobie takie ograniczenie narzucił. Te miejsca to różnego rodzaju rezerwaty i parki narodowe.
Spotkania ze zwierzętami w parku narodowym to rzecz naturalna i pożądana przez wielu turystów. Przynoszą nam one wiele emocji, zwykle pozytywnych. Często pozostaje po nich pamiątka w postaci fotografii, czasem są to tylko wspomnienia. Park narodowy istnieje także po to, aby ludziom dostarczać takich emocji, jednak jego głównym celem jest ochrona przyrody, w tym także wszystkich zamieszkujących go zwierząt. Bardzo ważne jest więc, aby każdy, kto wchodzi na teren parku wiedział, jak się zachować przy spotkaniach z jego mieszkańcami.
W TPN żyje około 8 tys. gatunków różnych zwierząt. Zdecydowaną większość z tej liczby stanowią bezkręgowce, zwłaszcza owady, na które mało kto zwraca uwagę. Tymczasem muchy, komary czy dżdżownice mają w parku takie same prawa jak niedźwiedzie. Przynajmniej teoretycznie. Nawet jednak po zawężeniu naszych rozważań do ssaków, które stanowią niespełna jeden procent wszystkich gatunków zwierząt, nie uda się stworzyć prostego kodeksu, określającego zasady postępowania w przypadku spotkania z dzikim zwierzęciem na terenie TPN. Można jednak sformułować dwie żelazne zasady.
1. Nie płosz. Zasada ta mówi między innymi o tym, że do zwierząt nie można rzucać kamieniami, co jak wykazuje praktyka, nie dla wszystkich odwiedzających TPN jest takie oczywiste. Aby być w całkowitej zgodzie z tym pierwszym, podstawowym przykazaniem ochrony fauny w parku narodowym, nie powinniśmy w ogóle zbliżać się do zauważonego zwierzęcia. Jeśli zwierzę zbliża się do nas powinniśmy przystanąć i poczekać lub zrobić kilka kroków w tył (ostrożnie, żeby się nie potknąć). Czasem zwierzę pojawia się w sąsiedztwie ludzi z przyczyn zewnętrznych, na przykład ścigane przez drapieżnika lub rywala. Z pozoru w ogóle się nas nie boi. Tymczasem może być w wielkim stresie, którego nie zauważamy. A stres, jak wiadomo, szkodzi. Jeśli zwierzę zbliża się do nas, powinniśmy oddalić się od niego i to tym szybciej, im zwierzak jest większy. Na przykład w parkach narodowych USA nie wolno przebywać w odległości mniejszej niż 100 jardów od niedźwiedzia i 500 jardów od bizona. Jeśli zwierzę idzie w naszym kierunku, powinniśmy cofać się, tak, aby ta odległość została zachowana. Zasada zachowania odpowiedniego dystansu powinna dotyczyć wszystkich zwierząt. Niedopuszczalne jest czekanie, aż zwierzaczek podejdzie na tyle blisko, że będzie go można pogłaskać. Nawet, jeśli będzie to sympatyczny świstak lub wiewiórka.
2. Nie dokarmiaj. W parku narodowym życie ma się toczyć swoją własną koleją. Dostępność naturalnego pokarmu w środowisku powinna być jednym z czynników regulujących liczebność populacji zwierząt. Dokarmiając, zaburzamy tę równowagę, wypływamy na zachowania zwierząt, osłabiając ich naturalne instynkty. Tradycyjne dokarmianie zwierzyny więcej ma wspólnego z gospodarką łowiecką niż rzeczywistą potrzebą ochrony populacji fauny w parku narodowym. Zasada „nie dokarmiaj” dotyczy wszystkich gatunków zwierząt bez wyjątku, małych i dużych. Jest znana i propagowana od lat, a mimo to wciąż nie dotarła do świadomości większości odwiedzających park. Nad stawami wciąż widuje się ludzi karmiących kaczki i „rybki”. Sypanie okruszków „dla ptaszków” przed schroniskami i leśniczówkami to także codzienny obrazek. Nierzadko ktoś, wybierając się na wycieczkę, zabiera dodatkową kanapkę lub czekoladkę „dla misia”. Fotoamatorzy nęcą zwierzęta smakołykami, aby łatwiej im zrobić zdjęcie. Inni robią to często dla przyjemności popatrzenia, jak zwierzę oblizuje się po zafundowanej mu uczcie i prosi o więcej… Jeszcze inni mają nadzieję, że raz poczęstowany niedźwiedź pójdzie swoją drogą i o nic więcej się nie upomni. Świetnie pasuje tu powiedzenie „nadzieja matką głupich”. Wszystko to są zachowania nie tylko głupie, ale wręcz karygodne. Prędzej czy później prowadzą do tragedii, małych i dużych, w zależności od wielkości dokarmianego zwierzaka.
Tyle zasady ogólne. Są jednak przypadki szczególne – na przykład niedźwiedź. Roślino-żerny drapieżnik. Indywidualista z charakterem. Tak jak nie ma dwóch takich samych niedź-wiedzi, tak nie ma prostej recepty na uniknięcie nieprzyjemnego kontaktu z niedźwiedzimi pazurami. Niedźwiedź może stanowić śmiertelne zagrożenie. Według raportu norweskich naukowców w XX w. niedźwiedzie spowodowały na całej ziemi śmierć 313 osób, co daje im piątą pozycję w rankingu światowych drapieżców. W tym samym czasie udokumentowano 607 takich przypadków spowodowanych przez wilki (3. pozycja), ale najczęściej przyczyną była przenoszona przez nie wścieklizna. Pierwsze dwa miejsca zajmują gatunki dla nas egzotyczne – tygrysy (12 599 ofiar) i leopardy (840 ofiar), a miejsce czwarte przypadło lwom (552 ofiary).
Ataki niedźwiedzi brunatnych na ludzi były i są przedmiotem badań w Stanach Zjednoczonych, Skandynawii i Rosji. Opisano dwa podstawowe rodzaje ataków. Atak defensywny ma miejsce, gdy niedźwiedź jest przestraszony lub czuje się zagrożony, i najczęściej jest spowodowany nagłym i niespodziewanym pojawieniem się człowieka. Atak ofensywny zdarza się, gdy niedźwiedź chce coś zdobyć, na przykład pożywienie lub przestrzeń. Ekstremalnym, ale na szczęście także ekstremalnie rzadkim przypadkiem ataku ofensywnego jest polowanie na człowieka, na przykład na turystów śpiących w namiocie.
Nie każde spotkanie człowieka z niedźwiedziem kończy się atakiem. Według badań skandynawskich w 80 proc. przypadków spotkanie takie kończy się szybkim oddaleniem się niedźwiedzia. Podobne wyniki uzyskano w Rosji. Pamiętać jednak trzeba, że reakcja niedźwiedzia w przypadku spotkania z człowiekiem zależy od wielu czynników: od człowieka (np. jego zachowania, wielkości grupy, posiadania psa), od niedźwiedzia (np. wieku, płci, zagęszczenia populacji, osobniczych doświadczeń w kontaktach z ludźmi, predyspozycji genetycznych, oswojenia, nastroju) i od środowiska (np. dostępności naturalnego pokarmu, pory dnia i roku, widoczności).
Wielość zmiennych nie pozwala na opracowanie prostej recepty. Niemniej jednak ciągle spotykamy się z pytaniem: co mam zrobić, jeśli spotkam niedźwiedzia? Pojawiają się tu trzy zagadnienia:
- Jak zminimalizować ryzyko spotkania z niedźwiedziem?
- Jak zachować się w przypadku spotkania?
- Co zrobić, gdy niedźwiedź nas zaatakuje?
Pewne wskazówki na ten temat znaleźć można w trzecim numerze internetowego „Biuletynu TPN”. Ale pamiętajmy, że są to tylko wskazówki, a nie instrukcja obsługi tatrzańskich niedźwiedzi. Instrukcja taka prędko nie powstanie, zwłaszcza że w Tatrach nie prowadzi się badań nad bezpośrednimi spotkaniami człowiek – niedźwiedź.
Szczególnym przypadkiem spotkań ze zwierzętami w parku narodowym są także zwierzęta oswojone lub dzikie, ale zupełnie niepłochliwe. Gdy oddalamy się od nich, one uparcie idą za nami. Liczba zwierząt oswojonych w parku jest silnie uzależniona od tego, jak wielu ludzi łamie dwie żelazne zasady opisane powyżej. W warunkach tatrzańskich oswojeniu szczególnie łatwo ulegają lisy, kaczki krzyżówki, płochacze halne, zięby, sójki i orzechówki. Natomiast brak płochliwości u zwierząt dzikich może pojawiać się w wyniku zaburzeń gospodarki hormonalnej, jak na przykład u głuszców. Może być także wywołany chorobą na przykład wścieklizną. W przypadku spotkania zwierzęcia, które zachowuje się natarczywie, także należy zachować odpowiedni dystans. W tym przypadku, można sobie pomóc kijem o grubości dobranej odpowiednio do wielkości zwierzęcia. W przypadku głuszca lub kaczki wystarczy wierzbowa witka, na lisa czy jelenia przyda się grubsza laga. Pamiętajmy jednak, że użyć jej można tylko w ostateczności, gdy zwierzę bez żadnej zachęty z naszej strony uparcie pcha się pod nogi. Niedopuszczalne jest uganianie się z patykiem za każdym lisem, który pojawi się przy szlaku.
Inny przypadek szczególny to zwierzę domowe w parku narodowym – zwłaszcza pies lub kot. Wałęsający się bez opieki domowy pupil to potencjalne zagrożenie dla fauny TPN. Jeśli to możliwe, zaopiekujmy się nim. Zabierzmy go z parku i jeśli nie możemy go zatrzymać na dłużej, przekażmy do schroniska. Powinna nam w tym pomóc władza gminna, na przykład za pośrednictwem straży miejskiej, która jest ustawowo zobowiązana do zajmowania się takimi przypadkami. Jeśli nie uda nam się pochwycić bezpańskiego psa lub kota, powinniśmy powiadomić o jego obecności służbę TPN.
Służbę parku narodowego powinniśmy także powiadomić o przypadku spotkania z niepłochliwym lub oswojonym zwierzęciem. Gdy ma to miejsce w godzinach urzędowych, najlepiej zadzwonić bezpośrednio do dyrekcji TPN. Można także spróbować zastukać do najbliższej leśniczówki, strażniczówki (dawniej zwanej gajówką) lub innego przybytku należącego do TPN. Jeśli się nam to nie uda, zawsze warto wysłać maila na adres sekretariat@tpn.pl i opisać w nim szczegóły spotkania ze zwierzęciem. Na pewno zostanie on wnikliwie przeanalizowany, a wnioski posłużą lepszej ochronie fauny, bo przecież wszystkim nam na tym zależy.
|