Za zbyt wiele osób w busie grozi utrata koncesji. Czy to koniec koszmarnych warunków jazdy?
Dróżnicy na Łysej Polanie będą też rozpatrywać skargi na kulturę kierowców.
Nareszcie ktoś postanowił zająć się sprawą tłoku w busach do Morskiego Oka, o czym niedawno pisaliśmy. Starosta tatrzański zapowiada uporządkowanie tej kwestii. Chodzi głównie o liczbę pasażerów wożonych przez busy z Zakopanego na Palenicę Białczańską.
Turyści bardzo często skarżą się, że są upychani w busach jak sardynki w puszce, że nikt nie zważa na przepisową liczbę pasażerów. Teraz dróżnicy na Łysej Polanie będą sprawdzać, czy wjeżdżające tam busy wiozą przepisową liczbę osób.
O konieczności uporządkowania ruchu busów mówi się od bardzo dawna. - Kiedyś jechałam tą trasą i nie miałam jak oddychać - wspomina Ewa Wojtas, turystka z Myślenic. - Busiarze chcą jak najwięcej osób upchnąć do środka, bo liczy się tylko zysk. A potem każdy stoi w środku na jednej nodze i na zakrętach pada na innych pasażerów. Powinno się z tym zrobić porządek.
Starostwo zapowiada, że porządek zrobi i na trasie do Morskiego Oka takich incydentów już nie będzie. - Zamierzamy kontrolować busy na Łysej Polanie - zapowiada Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. - Będziemy tam sprawdzać, czy samochody osobowe mają wykupioną winietę na wjazd na Palenicę, więc przy okazji będzie można zlustrować i busiarzy, czy wiozą przepisową liczbę pasażerów. Jeśli nie, to będziemy wnioskować o odebranie koncesji. W ten sposób raz na zawsze skończymy z tym procederem.
Starosta tłumaczy, że liczbę pasażerów mogą kontrolować dróżnicy, którzy będą pracować na drodze do Morskiego Oka. Będą również bardzo wnikliwie rozpatrywane skargi na kulturę osobistą kierowców busów.
- Jeśli ktoś zachowuje się źle, to cień pada na wszystkich na Podhalu - podkreśla starosta tatrzański. - Będziemy pilnować przestrzegania kultury.
Z kolei busiarze zapewniają, że nie ma mowy o przeładowywaniu ich pojazdów na drodze do Morskiego Oka.
- Starosta być może nie wie, że busy zarejestrowane są na miejsca siedzące i stojące - tłumaczy Jakub Karpiński ze Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Zakopanem.
- Dany pojazd może na przykład zabrać 20 pasażerów na miejsca siedzące i 10 na stojące. A jeśli już zdarzy się więcej osób, to jest to maksymalnie dwóch, trzech pasażerów. Zapewniam, że u nas nie ma takich sytuacji jak w Krakowie czy Warszawie, że na siłę upycha się ludzi.
Przemysław Bolechowski