Katarzyna Srebro, 30-latka z Tarnowa aż 46 godzin leżała w śniegu w Tatrach i czekała na pomoc. Wyziębioną kobietę zauważyli przypadkowo turyści, którzy powiadomili TOPR. Kobieta jest w dobrym stanie, prawdopodobnie dziś opuści szpital.
Mieszkanka Tarnowa w czwartek wybrała się w rejon Kasprowego Wierchu. Niedaleko Goryczkowej Czuby poślizgnęła się i spadła żlebem na słowacką stronę.
– Źle wbiłam kijek i poleciałam głową w dół – opowiada. – Próbowałam wejść żlebem na górę, ale ciągle się zsuwałam. Wtedy wypadła mi z kieszeni komórka, ale w tym rejonie i tak nie ma zasięgu.
Kobieta wzywała pomocy, ale nikt nie usłyszał jej wołania. Nie straciła jednak zimnej krwi i zrobiła wszystko, aby przetrwać. Na szczęście, była dobrze wyekwipowana. Miała czekoladę, folię termiczną i koc. Unieruchomiona spędziła w śniegu dwie noce. Turyści usłyszeli jej wołanie dopiero w sobotę rano. Zaalarmowani ratownicy szybko przetransportowali ją śmigłowcem do szpitala. Lekarze byli zaskoczeni dobrym stanem turystki. Twierdzą, że świetnie dała sobie radę w ekstremalnej sytuacji.
– Padał śnieg i deszcz. Było zimno – wspomina Srebro. – A sobie zarzucam głupotę – to na pewno nie była trasa na samotną wędrówkę.
(bol)