30-latek z Kraśnika (woj. lubelskie) zginał w Tatrach podczas samotnego wyjścia na Cubrynę (2376 m. n.p.m.). W piątek trójka turystów wchodząca na Cubrynę rozstała się przed wierzchołkiem. Dwie osoby zawróciły do schroniska w Morskim Oku, a jeden mężczyzna postanowił wejść samotnie na szczyt.
Andrzej J. powiedział swoim towarzyszom, że chce przejść przez Mięguszowiecki Szczyt i Przełęcz pod Chłopokiem, a potem zejść do schroniska. Gdy 30-latek z Kraśnika nie wrócił do zmierzchu, jego towarzysze zaalarmowali TOPR.
W sobotę, 3 maja, od samego rana TOPR rozpoczął przeszukiwanie terenu, gdzie mógł znajdować się turysta. Akcję utrudniał padający deszcz i deszcz ze śniegiem oraz silny wiatr i mgła. Równocześnie poszukiwania prowadzili ratownicy słowackiej Horskiej Służby.
– O 5.00 rano dostaliśmy sygnał, że być może na naszą stronę spadł polski turysta – mówi Igor Trgina, dyżurny ratownik Horskiej Służby. Wyruszyli z Popradzkiego Stawu w rejon poszukiwań pomiędzy Mięguszowieckim a Cubryną. I w pewnym momencie natknęli się na ciało turysty. Mężczyzna spadł 400 metrów w dół i zginął na miejscu. Był on dobrze przygotowany, miał m.in. raki i czekan.
W tym samym dniu ratownicy TOPR sprowadzali do schroniska dwójkę turystów, która z kolei utknęła w rejonie przełęczy Krzyżne. Dziewczynę i chłopaka z Ponic i Poznania zaskoczyło załamanie pogody. Śnieg sypał tak intensywnie, że turyści nie byli w stanie wrócić po śladach. Wtedy telefonicznie wezwali TOPR. Śmigłowiec przetransportował w pobliże ratowników, którzy sprowadzili parę do schroniska.
Przemysław Bolechowski