W zakopiańskim szpitalu zmarł 55-letni turysta z Mikołowa. Mężczyzna w środę zasłabł na szlaku, idąc w kierunku Hali Gąsienicowej w Tatrach.
Tego dnia wieczorem grupa turystów szła przez Boczań w stronę schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Turyści byli dobrze wyposażeni jak na warunki zimowe – mieli raki i czekany, a także latarki. Niestety, podczas podchodzenia jeden z mężczyzn zasłabł. W rejonie zdarzenia byli ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy zaczęli turystę reanimować i zwieźli go do zakopiańskiego szpitala. Mimo wysiłków ratowników TOPR i lekarzy zakopiańskiego szpitala mężczyzna zmarł. 55-latek z Mikołowa – według wstępnej diagnozy umarł na zawał serca.
Jak się okazuje, zawały serca wśród turystów wędrujących po tatrzańskich szlakach nie należą do rzadkości. Niestety, mimo częstych ostrzeżeń ratowników TOPR, co roku, szczególnie latem w czasie upałów, dochodzi do kilku śmiertelnych przypadków spowodowanych zawałem serca.
– Ludzie siedzą przez cały rok za biurkiem przy robocie, ruchu mają niewiele, kondycji wcale. I zamiast iść najpierw do lekarza zbadać się, czy im wolno jechać w góry, przyjeżdżają i nie wybierają łatwiejszych dolinek, ale od razu, niemal jak tylko wysiądą z pociągu, gonią na Giewont albo Czerwone Wierchy. I serce nie wytrzymuje – mówi Apoloniusz Rajwa, przewodnik i ratownik, od lat prowadzący wycieczki w Tatry.
Ratownicy dodają, że turyści mający kłopoty z układem krążenia w ogóle nie powinni iść w góry.
Przemysław Bolechowski, Halina Kraczyńska