Czasy Henryka Mückenbrunna to okres kiedy zawodnicy trenowali w terenie. Strome zbocza, wąskie holwegi, szusy, krystianie w pełnym biegu i ambicja by zjechać tam gdzie jeszcze nikt przede mną nie szusował - to zainteresowania tamtego pokolenia narciarzy. I to zjechać nie byle jak - tylko szusem. Ustany szus dodawał narciarzowi wawrzynu chwały i te narciarskie "ambicje" dawnych lat były z pewnością bliskie Mückenbrunnowi. Zresztą nie tylko jemu jednemu, ale i innym narciarzom SN PTT, których większość trenowała w górach i wszyscy z zasady jeździli doskonale na stromych stokach i w różnych warunkach śnieżnych. Bronisław Czech szusował z Żółtej Turni w Dubrawiska, Andrzej Krzeptowski II z Gładkiej Przełęczy na Czarny Staw w Pięciu Stawach. Słynne były eleganckie "telemarki" Henryka Bednarskiego na grani Czerwonych Wierchów i szus Staszka Marusarza z Przełęczy Mechy stromym jak rynna żlebem. Inni pamiętali długo trudny terenowy zjazd Oppenheima granią Hliny na południową stronę Tatr lub popisy Bronka Czecha na Kozim Wierchu. Mückenbrunn wprost uwielbiał narciarskie szusy, pewnie dlatego, że najlepiej odpowiadały jego naturze. Długo w Zakopanem opowiadano o jego szusie z Karbu na Czarny Staw Gąsienicowy. To był słynny przez wiele lat "szus za dwa ciastka francuskie". Było to podczas wycieczki narciarskiej na Przełęcz Karb ponad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Podczas odpoczynku narciarzy doszło do ciekawego dialogu:
- Ciekawym, kto by tu wypuścił szusa?
- Mückenbrunn popatrzył jeszcze raz na dół. Ja, odrzekł.
- No to załóżmy się, że nie ustoisz na dole.
- Stoi. O co zakład?
- Jeśli ustoisz mogę ci postawić najwyżej dwa ciastka francuskie. Trzeci ich towarzysz przeciął[2].
Henryk przetarł narty, popatrzył jeszcze raz i ostro ruszył w dół. Szybkość zjazdu była podobno fantastyczna, a najtrudniejszym miejscem było miejsce, gdzie stok stykał się z powierzchnią stawu. Tam Mücknebrunn miał największą szybkość, ale mimo to szus ustał. Stojący na przełęczy narciarze słyszeli tylko furkot spodni nie bojącego się chyba niczego narciarza.
Ciekawe były także treningi Mückenbrunna i jego kolegów z SN PTT. Nie było wyciągów, więc narciarze trenowali w terenie tatrzańskim. W marcu 1926 r. Kazimierz Schiele, August Zamoyski, Henryk Bednarski i Mückenbrunn w ciągu 11 godzin przeszli trasę: Zakopane - Hala Goryczkowa - Kasprowy Wierch - Dolina Gąsienicowa - Zawrat - Dolina Pięciu Stawów Polskich - Gładka Przełęcz - Dolina Wierchcicha - Cicha - Tomanowa Przełęcz - Hala Smytnia - Dolina Kościeliska - Zakopane.
Wielokrotnie, jak wspominają jego koledzy z tamtych lat, chociażby Józef Szczepaniak, Mückenbrunn dawał dowody swych niebywałych narciarskich umiejętności i prawdziwie Janosikowej odwagi. Zresztą Mückenbrunn słynny był w Zakopanem z akrobacji narciarskich jakich dokonywał pod Krokwią: ...Pamiętam, jak jeszcze za zakopiańskich czasów zabawialiśmy się zwożeniem spod skoczni na Krokwi jajka na łyżce trzymanej w jednej ręce. Henio zawsze wygrywał tę "konkurencję". Praktykowaliśmy też inny rodzaj zabawy, polegający na zjeździe spod progu skoczni na Krokwi na jednej narcie, gdy drugą się trzymało wysoko nad głową w pozycji poziomej. Musiała być unoszona w płaszczyźnie równoległej do drugiej ręki poziomo ułożonej. Istniała cała klasyfikacja takiego zjazdu w punktacji podobnej do skoków. Zapewniam, że to nie takie łatwe, jak się może wydawać ! Henio oczywiście zawsze wygrywał! Miał mięśnie ze stali, a kości, podejrzewam - chyba nie posiadał[3].
[2] Echo, nr 32, 1949, s. 7, ze zbiorów p. Witolda H. Paryskiego.
[3] M. Maurizio-Abramowicz, Zakopiańskie wspominki, Kraków - Wrocław 1985, s. 41.