Na trybunach skoczni zasiadło mniej kibiców. Pomimo tego zawody należy uznać za udane. Za rok letnie skoki w Zakopanem odbędą się około 20-22 sierpnia.
Letnie Grand Prix w skokach narciarskich w Zakopanem za nami. Już tradycją się stało, że szyki organizatorom prawie zawsze miesza pogoda. To mogło być powodem mniejszej frekwencji na trybunach.
Wstępnie szacuje się, że na Wielkiej Krokwi zasiadło od czterech do sześciu tysięcy kibiców. To niewiele, patrząc na poprzednie lata. Winny był niezbyt szczęśliwy termin zawodów, zaplanowanych na ostatni weekend wakacji. Wcześniejszemu na przeszkodzie stanęła olimpiada w Pekinie.
Kolejny już raz na zawody z cyklu Letniego Grand Prix zjechała do Zakopanego światowa czołówka skoczków narciarskich. Wśród nich i sam Adam Małysz, który – mimo że w tym roku w letnim cyklu zawodów nie startuje, to do Zakopanego – jak sam zapewniał – przyjechać musiał i chciał.
Trochę namieszała w zawodach... pogoda. – To jakieś fatum – śmieje się Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. – Zawsze jak zaplanowane są skoki w Zakopanem, pogoda płata nam jakiegoś psikusa.
Tak było i tym razem i z powodu silnego wiatru i deszczu piątkowe zawody przeniesiono na sobotnie popołudnie. Organizatorzy poszli na rękę kibicom i każdy kto miał bilety na pierwszy konkurs, mógł zostać i na drugi, wieczorny. Według wstępnych szacunków na trybunach zasiadło maksymalnie sześć tysięcy osób, podczas gdy przygotowano 12 tys. biletów. Patrząc na poprzednie lata to stosunkowo niewiele.
– Nas nie będzie w tym roku – mówi Łukasz Kucharski, turysta z Sosnowca, spotkany na zakopiańskich Krupówkach. – Chcielibyśmy pójść na skoki, ale musimy wracać już do domu. W poniedziałek dzieci idą do szkoły. Trzeba się na to przygotować. Dlatego wyjeżdżamy już w piątek.
Organizatorzy przyznają kibicom rację, jednak tłumaczą, że inaczej się w tym roku nie dało. – Wszystko było podporządkowane olimpiadzie w Pekinie – wyjaśnia Andrzej Kozak, prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. – Zawody nie były organizowane wcześniej, bo nie było szans na transmisję telewizyjną. Koniec sierpnia był pierwszym możliwym terminem. Mieliśmy do wyboru albo ten weekend, albo październik. Uważam, że dobrze wybraliśmy.
Przy wyborze terminu decydujący głos ma FIS. – To jest w jakimś sensie nam narzucane – wyjaśnia Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. – Miasta organizatorzy mają tu mniej do powiedzenia. Może i było trochę mniej ludzi, ale konkurs uważam za bardzo udany.
Za rok Letnie Grand Prix w Zakopanem wróci do wcześniejszej daty. Odbędzie się około 20-22 sierpnia.
Przemysław Bolechowski