Gregor Schlierenzauer był klasą sam dla siebie podczas przedostatniego indywidualnego konkursu Pucharu Świata w Planicy. Austriak w dwóch skokach przeleciał w powietrzu blisko pół kilometra (232,5 i 225 m), wyprzedzając Janne Ahonena o 25 m (212,5 i 221,5).
Start Fina był najważniejszym wydarzeniem piątku. Ahonen stanął bowiem na podium po raz 105. w karierze. Trzeci w konkursie był Norweg Björn Einar Romören (209,5 i 216), a w czołowej dziesiątce było jeszcze trzech Norwegów, dwóch Finów, Szwajcar i Polak. Adam Małysz zajął 9. miejsce, przeżywając powtórkę z rozrywki, czyli znakomitą serię treningową (217 m) i bardzo dobre kwalifikacje (216 i drugie miejsce), a potem przeciętny start w zawodach.
Zwycięzca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Austriak Thomas Morgenstern był 19. Dla całej polskiej reprezentacji znów najlepsze były punkty programu poprzedzające konkurs: Kamil Stoch i Piotr Żyła zameldowali się w czołowej czterdziestce, natomiast w konkursie drugi z nich był przedostatni (149,5 m), a Stoch przebił się do trzydziestki, ale w niej pokonał tylko Koreańczyka Heung-Chul Choia.
– Skaczę na mamucie regularnie ponad 200 metrów, ale – jak widać – to za mało, żeby znaleźć się na podium – opowiadał Małysz po zawodach. – Miałem jednak przyjemność z tego latania, a to też się liczy – dodał.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner także sprawiał wrażenie umiarkowanie zadowolonego z wyników konkursu i bez zbytniej energii rozglądał się za następcą Hannu Lepistö. Wygląda więc na to, że klamka już zapadała i Tajner wygodnie rozsiądzie się w fotelu, z którego będzie sterował poczynaniami oficjalnego sztabu szkoleniowego, z Łukaszem Kruczkiem na czele.
– Na pewno związek musi mieć większy wpływ na pracę trenerów – dyplomatycznie potwierdza sam prezes PZN. – Musi być większa współpraca pomiędzy trenerami wszystkich grup, a nie tak, że każdy boi się puszczać swoich zawodników z innymi szkoleniowcami – podpowiada mu Małysz.
Urażony Lepistö do Planicy już nie przyjechał, chociaż zapowiadał, że będzie chciał się podczas tych zawodów pożegnać ze swoimi podopiecznymi.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że Fin ciągle ma przecież ważny kontrakt z PZN, więc formalnie jest to nieobecność w miejscu pracy.
Rafał Musioł