Pożegnanie Anny Waga-Popieluch.
W wieku 81. lat zmarła Pani Anna Waga-Popieluch z domu Bujak, inż. architekt, wielokrotna reprezentantka Polski w konkurencjach alpejskich, córka przedwojennego zawodnika SN PTT, olimpijczyka i producenta nart, Franciszka Bujaka i Olgi Bujak z domu Ochotnickiej.
Urodziła się 29 kwietnia 1927 r. w Zakopanem w słynnej sportowej rodzinie Bujaków. Fantastycznej rodzinie, w której całe życie „kręciło” się wokół gór i nart. Od małego wzrastała w atmosferze, nazwijmy to narciarskiej przygody, blisko wytwarzanych przez ojca drewnianych nart, kijków, sprzętu sportowego i zapachu smarów. A że Franciszek Bujak był zapalonym miłośnikiem narciarstwa, to ojcowska pasja udzieliła się także i jego dzieciom. Pierwsze kroki stawiała z siostrą Ewą pod opieką ojca na nartach z jego wytwórni niedaleko domu. Potem przyszedł czas na narciarski „chrzest” na Gubałówce, a wkrótce i na Kasprowym Wierchu. Kiedyś zimą była z ojcem na Kasprowym i zauważyła piękną jazdę instruktora. Jego ewolucje na nartach, efektowne skręty i nienaganna technika wywarły na niej głębokie wrażenie. Był nim znany polski alpejczyk, późniejszy trener kadry, świetny narciarz i trener zakopiańskiej „Wisły”, Jan Lipowski. Podobno zachęciła wtedy ojca, aby ten poprosił Lipowskiego, by z nią trochę pojeździł. Udało się i pod okiem Lipowskiego zaczęła stawiać pierwsze kroki na nartach w prawdziwych górach, na Kasprowym. A potem narty otwarły jej drogę w szeroki świat sportu, narciarstwa, startów. Wtedy też obie siostry Bujakówny: Anna i Ewa, zapisały się do „rodzinnego” klubu Bujaków, SN PTT, który był prawdziwą potęgą w polskim narciarstwie w tym okresie.
Anna Waga-Popieluch, wtedy Bujak, startowała w barwach trzech klubów: SN PTT 1907 Zakopane, AZS Zakopane i „Wisła-Gwardia” Zakopane i była 7. krotną mistrzynią Polski: w zjeździe: 1946, 1948, 1950, 1953, w slalomie: 1954, w slalomie gigancie: 1953, w kombinacji alpejskiej: 1948. Wielokrotnie zdobyła także wicemistrzostwo kraju. Startowała w latach 1945-57 (łącznie przez 12 lat). Wzięła udział w pierwszych powojennych zawodach w Suchym Żlebie na Kalatówkach w 1945 r., wygrała też bieg zjazdowy pań podczas I. Memoriału Bronisława Czecha (marzec 1946), w których startowały oprócz Polek także alpejki z Węgier (trasa Kasprowy Wierch – od „dzwonu” do Kuźnic! – przyp. W.S), a w slalomie była 3. Jej zwycięstwo wzbudziło nie lada sensację w gimnazjum, do którego uczęszczała. Zwyciężyła także w szeregu innych zawodów, w tym wielu międzynarodowych. Wygrywała w kraju na zarośniętych już dzisiaj trasach FIS I i FIS II w rejonie Kasprowego, a także w Szczyrku, na Skrzycznem, w Karpaczu i Krynicy. Nie sposób wymienić wszystkich sukcesów. Na stokach zwracała uwagę nie tylko znakomitą jazdą, ale także urokiem osobistym i szerokim uśmiechem, który widać niemal na każdej zachowanej z dawnych lat fotografii. Niestety nie miała szczęścia do zagranicznych wyjazdów, jeździła za granicę stosunkowo rzadko i nie została powołana do kadry na ZIO 1952 w Oslo. Jakaż była jej satysfakcja, gdy na Mistrzostwach Polski pokonała wszystkie olimpijki z ówczesnej kadry. Udowodniła, że start w Oslo się jej z pewnością należał. Dwa razy w ciągu kariery sportowej złamała nogę, raz na wyjeździe do szwajcarskiego Davos. Red. Marian Matzenauer tak pisał o tym wydarzeniu: - Ponieważ nie chciała o tym zawiadomić rodziców, nic nie wiedzieli o jej wypadku. Pewnego dnia, gdy wniesiono ją na noszach do domu i zobaczyła przerażony wzrok rodziców, już od drzwi krzyczała „Nic mi nie jest” („Kronika śnieżnych tras”). Po sportowych latach pozostały znajomości z koleżankami z kadry; z Basią Grocholską, Marią Bachledą-Curuś, Marią Kowalską, Marią Szatkowską, Teresą Kodelską i innymi. Jednocześnie, obok świata nart, który ją fascynował, rozwijała się, zdobywała wykształcenie i ukończyła wydział architektury na Politechnice Krakowskiej, uzyskując dyplom inżynierski.
Była także brązową medalistką akademickich mistrzostw świata 1951 r. w slalomie gigancie. Popularna „Mama” Bujak, jak ją nazywały młodsze kadrowiczki i koleżanki (gdyż miała już wtedy, jako czynna zawodniczka, syna: Wojciecha), była w kadrze polskich alpejek i alpejczyków w latach 50. osobą bardzo lubianą i szanowaną. Po zakończeniu kariery sportowej zajęła się pracą zawodową. W ostatnim czasie choroba spowodowała, że gasła niemalże w oczach… Pozostawiła w smutku całą rodzinę, synów Wojciecha i Piotra oraz zakopiańskie środowisko sportowe. Pozostały dyplomy, zdjęcia i pamiątki po Pani Ani, z czasów, kiedy narty były z drewna, ale ludzie z żelaza. Po tamtych startach pozostały zdjęcia, dyplomy, świadectwo świata, który przestał istnieć, skończył się i przeminął. Czy jednak do końca? Pamięć o Annie Waga-Popieluch wciąż trwa w nas, poprzez perspektywę wspomnień i dobra, które dała rodzinie, przyjaciołom i bliskim Pani Anna. A ono nie przemija…
TEKST: WOJCIECH SZATKOWSKI