Bez Małysza, bez emocji? Uwaga – nie tym razem. Kamil Stoch obiecał, że w Sapporo złamie starą zasadę. – O co będę walczył podczas konkursów w Japonii? O wszystko – odważnie zapowiedział przed wylotem 20-latek z Zębu.
Pod nieobecność szlifującego formę Adama Małysza, to Stoch będzie liderem polskiej ekipy. I to wcale nie farbowanym. Skrzydeł dodał mu doskonały skok w... anulowanej serii ostatnich zawodów w Zakopanem. Na Wielkiej Krokwi osiągnął 131,5 m i stwierdził, że to może być dla niego przełomowy moment tego sezonu.
– Wreszcie zrobiłem wszystko tak, jak należy. Od początku do końca – cieszył się.
Czy jednak wokół pojedynczej udanej próby warto robić tyle szumu? Zdaniem prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusza Tajnera – tak. – Ten skok „został” już Kamilowi w głowie. Na pewno podziała na niego pobudzająco – ocenił były trener polskich skoczków.
Razem ze Stochem i trenerem Zbigniewem Klimowskim w podróż do Japonii udali się wczoraj Piotr Żyła, Stefan Hula i Marcin Bachleda. Polacy nie mogą jednak liczyć na taryfę ulgową i mniejszą konkurencję, bo wbrew znanej z poprzednich lat praktyce, większość ekip wybrała się do Kraju Kwitnącej Wiśni w najmocniejszym składzie. Z zawodników z czołówki zabraknie jedynie chorego Fina Janne Ahonena i Austriaka Gregora Schlierenzauera.
Kwalifikacje do pierwszego konkursu zostaną rozegrane jutro o godz. 10. Sobotnie zawody zaczną się o 8 rano, a niedzielne o 2 w nocy. Oczywiście polskiego czasu.
Małysz razem z II trenerem kadry Łukaszem Kruczkiem (Hannu Lepistoe ma krótki urlop) zmagania obejrzy w telewizji. Polak chce jak najlepiej przygotować się do startu za 10 dni w czeskim Libercu. Trenuje razem ze znacznie młodszymi kolegami: Maciejem Kotem i Krzysztofem Miętusem.
Przemysław Franczak