„Klimek Murańka ma jeszcze sporo czasu na dorosłe skakanie.”
Z Apoloniuszem Tajnerem, prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, rozmawia w Zakopanem Bartosz Karcz:
Jak przekonaliście ekipy, żeby zostały w Zakopanem do niedzieli?
Ja w tych negocjacjach nie brałem bezpośredniego udziału. Walter Hoffer zwołał zebranie i z tego, co wiem, to na decyzji o przeniesieniu zawodów na niedzielę zaważyła decyzja Kojonkoskiego. Zagraniczne ekipy widzą, jaka to jest impreza – że nasi kibice jednakowo dopingują wszystkich. Zresztą nigdzie nie ma takich obrazków, żeby skoczkowie wychodzili do publiczności i bratali się z nią. Oni w ten sposób pokazują, że doceniają naszych kibiców.
Nie sądzi Pan, że całe zamieszanie z Klimkiem Murańką było niepotrzebne?
On na pewno ma jeszcze czas na dorosłe skakanie. My jako związek staramy się zachowywać neutralnie w tej sprawie. Zmieniliśmy przepisy, żeby czasami umożliwić takim młodym chłopcom udział w zawodach. Wracając do Klimka, to był jasny plan. Miał się zmieścić w dziesiątce najlepszych naszych skoczków, i ten warunek spełnił. Oczywiście teraz wiemy, że jeszcze nie ma czego szukać w gronie najlepszych.
Zostawiając czysto sportowe aspekty startu Murańki, nie sądzi Pan, że to dziwna sytuacja, gdy ojciec zawodnika szantażuje związek?
Do mnie bezpośrednio nic nie dotarło. Tydzień temu rozmawiałem z menedżerem Klimka, panem Mrozem, i wszystko ustaliliśmy. Decyzję w sprawie Klimka podejmują trenerzy i rodzice, którzy muszą się na skoki zgodzić. Natomiast faktem jest, że jeśli inicjatywa startów na takich zawodach jak PŚ zaczyna wychodzić od rodziców, to nie mogę ukrywać, że ta kolejność jest zaburzona.
Jak będzie wyglądała dalsza współpraca z Hannu Lepistoe? Zostaje z polską kadrą czy rozstaniecie się po sezonie?
Na podsumowanie jego pracy przyjdzie czas. Na razie mogę tylko powiedzieć, że bardzo dobrze nam się współpracuje.
Wie Pan, dlaczego Adam od początku sezonu nie jest w najwyższej formie?
Jeśli chodzi o przyczyny nierównej formy, to ja wierzę w tłumaczenie Lepistoe. Wszystko przez nieszczęsne treningi w Zakopanem i Szczyrbskim Plesie przed rozpoczęciem sezonu. Hannu przesadził z obciążeniami. Skoków może nie było za dużo, ale nie wziął pod uwagę podchodzenia do wyciągu po totalnie zlodzonych ścieżkach, co miało miejsce w Zakopanem, czy odśnieżania zeskoku w Szczyrbskim Plesie. Po Zakopanem będzie czas na program naprawczy.