Zawody Pucharu Świata odbędą się bez oprawy muzycznej. Klimek Murańka na ostatnim miejscu w kwalifikacjach.
Od rana w Zakopanem były wczoraj tylko dwa tematy. Czy konkursy nie zostaną odwołane ze względu na żałobę narodową i czy w kwalifikacjach wystartuje 13-letni Klimek Murańka, który miał szansę zostać najmłodszym w historii uczestnikiem zawodów PŚ.
Już wczesnym popołudniem komitet organizacyjny wydał komunikat, w którym poinformował, że impreza jednak się odbędzie, ale bez oprawy muzycznej i fajerwerków. Gdy w mediach pojawiały się jednak informacje, że w związku z żałobą zostaną odwołane wszystkie imprezy masowe, organizatorzy zaczęli się zastanawiać, co robić. - Jeśli prezydent jasno określi, że nie można rozgrywać imprez sportowych, odwołamy konkursy – zapowiedział burmistrz Zakopanego Jerzy Majcher.
Dwa lata temu organizatorzy zawodów na Wielkiej Krokwi stanęli przed takim samym dylematem. W czasie trwania sobotniego konkursu zawalił się dach hali wystawienniczej w Katowicach. Zginęło 65 osób. Dzień później prezydent Kaczyński ogłosił żałobę, ale dopiero popołudniu, już po zakończeniu konkursów. Trzydzieści tysięcy widzów stało na trybunach w absolutnej ciszy. Wielu skoczków do końca życia zapamięta tamten widok. Łzy same cisnęły się do oczu.
Gdy o piętnastej rozpoczynała się seria próbna, wciąż nie wiadomo było, czy zawody się odbędą. Organizatorzy nerwowo wydzwaniali do kancelarii premiera i prezydenta. My też.
– Prezydent nie zawarł w zarządzeniu o żałobie wytycznych dotyczących imprez sportowych – usłyszeliśmy z kolei w biurze prasowym kancelarii Lecha Kaczyńskiego.
Wszystko było jasne. Zawody na pewno się odbędą. Wieczorem komitet organizacyjny oficjalnie potwierdził informację, że obydwa konkursy zostaną rozegrane.
Podczas kwalifikacji nie było specjalnie żałobnej atmosfery. Kibice trąbili, w tle grała stonowana muzyka. Pogoda była świetna. Zakopane wyglądało bajkowo. W ciągu ostatnich dwóch dni w stolicy polskich Tatr spadło kilkadziesiąt centymetrów śniegu. Niebo znów okazało się łaskawe dla skoczków, choć prognozy były złe. Od czwartku miała nadejść odwilż i halny, co oczywiście nie oznacza, że dziś pogoda się nie załamie.
Tylko Klimek Murańka opuszczał Wielką Krokiew ze łzami w oczach. Nie przeszedł kwalifikacji. Skoczył niespełna 90 metrów. Jeszcze raz okazało się, że dziecko powinno bawić się z dziećmi, a nie z dorosłymi. Młody geniusz z Zakopanego najwyraźniej nie poradził sobie z histerią, jaka w ostatnich dniach rozpętała się wokół jego startu.
– Jeśli działacze nie dopuszczą mojego syna do zawodów, Klimek więcej nie wystartuje w barwach reprezentacji Polski – oświadczył w czwartek na łamach „Sportu” ojciec zawodnika Krzysztof Murańka. – Skokami rządzi układ, który nie chce dopuścić mojego syna do zawodów – grzmiał z kolei na łamach “Tygodnika Podhalańskiego”.
– Człowiek czasami się zagalopuje i powie coś głupiego, ale denerwowało mnie już to czekanie na decyzję działaczy dotyczącą Klimka. Teraz nagle zaczęli się o niego martwić. A on przecież skacze na Wielkiej Krokwi od trzech lat. Ma za sobą już ponad 100 prób. Jeśli będą złe warunki, sam zdejmę go z belki – powiedział nam już wczoraj, dużo spokojniejszy, senior Murańka.
W tym czasie trwała walka, by Klimek nie został zdyskwalifikowany za zbyt długie narty, jak podczas niedawnych zawodów Pucharu Kontynentalnego w Kranju. By mógł startować na swoich deskach o długości 217 cm, musiał ważyć w kombinezonie 44 kg 300 g. Trochę brakowało. Od kilku dni chodził więc do fast foodów. Wczoraj objadał się od rana. Gdy na wadze okazało się, że ciągle brakuje mu kilku dekagramów, do butów przyczepiono mu specjalne ciężarki. Nie pomogło.
W sobotę pewnie dostanie jeszcze jedną szansę. Ma czas. Zawody zaczną się dziś o 17. Transmisja w TVP i Eurosporcie
Robert Małolepszy Zakopane