Unia pomoże sfinansować wspólny ski-pass. Właściciele wyciągów muszą się tylko dogadać.
Powraca sprawa ski-passów pod Tatrami. Jeden bilet ważny na wszystkie wyciągi narciarskie w regionie, to rozwiązanie doskonale znane np. z europejskich kurortów. Niestety, nie z polskich. Bowiem właściciele wyciągów do tej pory nie mogli się dogadać. Wszystko wskazuje jednak, że w tym narciarskim tunelu pojawiło się światełko.
Dotychczas podstawowym problemem był wysoki koszt wprowadzenia takiego systemu. Góralom nie uśmiechało się ponosić ogromnych kosztów wprowadzenia ski-passów. Ale teraz okazuje się, że połowę kosztów może pokryć UE. Katarzyna Strama ze Stacji Narciarskiej pod Nosalem twierdzi, że dziś wprowadzenie ski-passów to konieczność.
O wprowadzeniu na całym Podhalu tzw. ski-passów mówi się od dawna. Chodzi o to, aby turysta przyjeżdżający na zimowy wypoczynek pod Tatry, mógł kupując jeden karnet jeździć na wszystkich wyciągach.
I nie chodzi tylko o wyciągi w Zakopanem. Coraz więcej osób uważa, że stolica Tatr powinna się dogadać w tej sprawie z drugim potentatem, czyli Białką Tatrzańską.
Ski-pass to w obecnych czasach już konieczność, bo tego typu rozwiązania działają we wszystkich liczących się kurortach narciarskich na całym świecie. U nas w dalszym ciągu tylko się o tym mówi.
– Często spotykamy się z niezrozumieniem tego problemu, szczególnie przez turystów zagranicznych – mówi Katarzyna Strama ze Szkoły Narciarskiej Nosal. – Nie są oni wstanie pojąć, dlaczego, jeśli chcą pojeździć na innym wyciągu, często położonym obok, muszą wykupywać inny karnet. Uważam więc, że dobrze byłoby coś takiego wprowadzić. Tego typu rozwiązania stawiają dany region narciarski o stopień wyżej w hierarchii. No i co ważne, miałoby to duże znacznie, jeśli chodzi o naszą promocję. Niestety, do tej pory było tak, że co roku rozmowy w tej sprawie między właścicielami stacji trwały i tak naprawdę nic z tego nie wynikało.
Wiadomo, że jednym z powodów hamujących wprowadzenie zmian były koszty, jakie trzeba by ponieść, wprowadzając jednolity system karnetów. Teraz ta przeszkoda może zostać usunięta.
– Można postarać się o dofinansowanie z funduszy europejskich – przekonuje Andrzej Pajor, szef powiatowej komisji rozwoju turystyki i sportu. – Każda stacja narciarska to przedsiębiorstwo, można więc opracować wspólny projekt i zgłosić go w konkursie. A uważam, że byłby on na tyle atrakcyjny, iż mielibyśmy spore szanse, aby pozyskać pieniądze z Unii. Uważam, że czas wreszcie zorganizować spotkanie właścicieli wyciągów i dowiedzieć się od nich czy są sprawą zainteresowani. Jeśliby udało się np. w przyszłym roku przygotować wniosek, wtedy Unia mogłaby dofinansować – nawet w połowie – koszt wprowadzenia jednolitego systemu. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że chodzi nie tylko o koszty, jakie trzeba ponieść na montaż kompatybilnych urządzeń.
Niektórzy z właścicieli stacji obawiają się odpływu narciarzy do konkurencji, jak i zasad rozliczeń finansowych. Tutaj bowiem trzeba by było stworzyć całą sieć, która sprzedawałaby karnety na wszystkie wyciągi, a także centrum rozliczeniowe, które zajęłoby się podziałem pieniędzy wśród właścicieli stacji. – Niektórzy mają obawy, że zyski z ich wyciągów mogłyby do nich nie trafić. A wystarczy wymyślić jasny sposób rozdziału pieniędzy i obawy znikną – podkreśla Andrzej Pajor.
Przemysław Bolechowski