Kwalifikacje w Innsbrucku zostały odwołane. Dzisiaj wiatr również dokuczy skoczkom.
Pogoda w Innsbrucku była wczoraj tak zmienna, jak skoki Adama Małysza w Oberstdorfie. I tak niepewna, jak głos podupadającego na zdrowiu Hannu Lepistoe. Fiński szkoleniowiec Polaków to bodaj jedyny trener, który mógł odsapnąć po odwołaniu kwalifikacji.
Ma bowiem problemy z kręgosłupem i przewlekłe bóle korzonków (czytaj wywiad poniżej). Kilkugodzinne stanie na chłodzie mogłoby na dobre wpędzić go do hotelowego łóżka.
O sile wiatru na Bergisel (momentami przekraczał 7 m / s) informowały nie tylko mierniki, ale też mocno falujące flagi. Po 24 próbnych skokach rozpaczy decyzja mogła być jedna: przełożenie całej zabawy na piątek. Na godzinę 9.30 zaplanowano serię treningową, na 10.45 kwalifikacje, a na 13.45 pierwszą serię konkursową, lecz – tak jak w Garmisch-Partenkirchen – bez rywalizacji KO. Szkoda tylko, że prognozy na dziś też bardziej straszą, niż zachęcają.
Pogodowe perturbacje nie oznaczają jednak, iż czwartek nie wykreował żadnego bohatera. W tutejszej prasie jest nim Gregor Schlierenzauer, który od roku bawi się także grą w golfa. – Czasami wydaje mi się nawet, że mogę zostać Tigerem Woodsem skoków narciarskich – przyznaje z młodzieńczą fantazją aktualny lider Turnieju Czterech Skoczni.
Na sukces rzeczonego Woodsa, mającego amerykańskie obywatelstwo, pracowało jednak mnóstwo nacji. Ojciec golfisty był Afroamerykaninem z domieszką krwi chińskiej i indiańskiej. Matka Tigera to z kolei na poły Tajka, a po części także Chinka i Holenderka. A Schlieri?
Od początku do końca jest Austriakiem, dumą Tyrolu i Innsbrucku, w którym przyszedł na świat. Przed rokiem młodziutki Gregor również przyjechał na Bergisel jako lider turniejowej klasyfikacji – po zwycięstwie w Oberstdorfie i czwartym miejscu w Ga-Pa. I później przed swoją publiką, miast na dobre odlecieć konkurencji, spadł na łeb, naszyję. Był dopiero jedenasty. Na koniec wygrał w Bischofshofen, ale w generalce Andersa Jacobsena już nie wyprzedził. Zabrakło 17,5 pkt.
– Tym razem nie przegram na swojej domowej skoczni. To się nie zdarzy po raz drugi – zapewnia Schlieri.
– Nie będzie tego trzeciego, który skorzysta na słabości Gregora czy Thomasa. Wykonaliśmy dobrą robotę i wszyscy jesteśmy bardziej pewni siebie niż rok temu – wtóruje mu trener Alexander Pointner.
Schlierenzauer, od urodzenia głuchy na lewe ucho, jest uczniem słynnej szkoły sportowej w Stams. I tak, jak wybija się na skoczni, tak dołuje w uczniowskiej ławce. W niej akurat orłem nie jest, delikatnie rzecz ujmując. – Zimą myślę wyłącznie o treningu, więc latem mam sporo do nadrabiania. A gdy już przyjdzie chwila wolnego, to najchętniej leżę i odpoczywam na kanapie – mówi na łamach „Tiroler Tageszeitung” o swoich „zainteresowaniach”.
Przyjaciele? – Zauważyłem, że od pewnego czasu inaczej mnie traktują. Niektórzy zazdroszczą, ale ich staram się po prostu omijać – precyzuje. Zazdrości mu także młodszy brat, 10-letni Lukas. Nie na tyle jednak, by ślepo podążać przetartym przez Gregora szlakiem. Lukas wybrał saneczkarstwo.
Na zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni czeka subaru impreza. Jeśli w Bischofshofen to Schlierenzauer odbierze kluczyki do samochodu, sprawi sobie wymarzony prezent na 18. urodziny, które obchodzi 7 stycznia. Dzień po zakończeniu imprezy może się więc obudzić nie tylko pełnoletni, ale i spełniony. Może nawet znajdzie chwilkę, by poleżeć sobie na tylnej kanapie zwycięskiego auta.
Wojciech Koerber Innsbruck
Klasyfikacja TCS na półmetku:
1. Schlierenzauer 555,1 pkt, 2. Morgenstern 551,9, 3. Ahonen 551,7, 4. Hilde 529,6, 5. Neumayer 518,1, 10. Małysz 503,5, 19. Stoch 454,9.
Rok temu na Bergisel:
1. Jacobsen 265,0 (129/128,5), 2. Morgenstern 263,9 (128,5/129,5), 3. Ammann 261,5 (125,5/132,0), 4. Lappi 257,7 (125,5/128,5), 5. Ahonen 251,2 (125,5/126,0), 6. Małysz 249,9 (124,0/126,5), 11. Schlierenzauer 227,3 (122,0/119,0), 15. Stoch 217,9 (120/115,5)