Wśród narzekań na słabą formę polskich skoczków i krótkie skoki Adama Małysza, zgubiła się gdzieś informacja o debiucie 16-letniego Macieja Kota w Pucharze Świata. W austriackim Villach młody zakopiańczyk po raz pierwszy w karierze wystartował w konkursach indywidualnych (wcześniej dwukrotnie miał okazję rywalizować w zawodach drużynowych). I był jedynym z naszych reprezentantów, do którego występu nie można mieć żadnych zastrzeżeń.
– Jestem zadowolony ze skoku w pierwszym konkursie – dzielił się wrażeniami Maciej, któremu w czwartek do awansu do II serii zabrakło raptem 2,5 pkt. – W drugim konkursie poszło mi gorzej, ale to był dla mnie ciężki dzień. Nie dość, że warunki nie były zbyt dobre, to jeszcze przesuwano, a w końcu odwołano kwalifikacje, więc na górę musiałem jechać trzy razy i na nowo się rozgrzewać. Byłem zmęczony psychicznie i fizycznie – opowiadał spokojnie i rzeczowo. Przekonuje, że starty wśród najlepszych go nie tremują.
– Po pierwsze trenuję z jednym z nich – Adamem Małyszem, po drugie nazwiska same nie skaczą – wzrusza ramionami.
Teraz czeka tylko na swoje pierwsze punkty w PŚ. – Planów, do kiedy mam je zdobyć, nie robię. Skoki są nieprzewidywalne. Nie da się wykluczyć z nich choćby wiatru, który mocno przeszkadza zwłaszcza młodym i niedoświadczonym zawodnikom – wyjaśnia. – Z konkursu na konkurs powinno być jednak lepiej. Na początku wszyscy byliśmy trochę przemęczeni, nawet Adam skakał słabiej. Teraz na pewno zacznie się to zmieniać – dodaje z optymizmem.
Nad poprawą formy będzie pracował od dzisiaj z resztą kadrowiczów na skoczni w austriackim Ramsau.
Przemysław Franczak