Z Austriakiem Thomasem Morgensternem, liderem Pucharu Świata w skokach narciarskich, z którym w tym sezonie jeszcze nikt nie wygrał, rozmawia Przemysław Franczak:
Pięć zwycięstw z rzędu – to robi wrażenie.
Dla mnie to coś niewiarygodnego. Czasem zastanawiam się, czy to nie sen (śmiech).
Jeszcze trochę i poprawi Pan rekord Janne Ahonena, który zatrzymał się na serii sześciu wygranych. Jest Pan w stanie zwyciężyć dwa razy w Engelbergu?
Uwielbiam wygrywać i na pewno zrobię wszystko, by w Szwajcarii znów być najlepszym, ale niczego nie mogę obiecać. Lubię skocznię w Engelbergu, lecz zwycięstwa po prostu nie da się zaplanować.
Czyli nie spodziewał się Pan tak udanego początku sezonu?
To są skoki, tu niewiele rzeczy jesteś w stanie przewidzieć. Przed sezonem czułem, że jestem w dobrej formie, ale w życiu bym nie przypuszczał, że z pięciu pierwszych konkursów wygram wszystkie. Plany miałem skromniejsze. Marzyłem, by w Villach, czyli miejscu, w którym uczyłem się skakać, wystartować w czerwonej koszulce lidera. I tutaj wygrać.
Udało się, i to nawet dwa razy.
To dowód, że marzenia się spełniają, prawda? Jestem naprawdę bardzo szczęśliwy. Te zwycięstwa mają dla mnie wyjątkową wartość.
Większą niż olimpijskie złoto?
Nie, oczywiście, że nie. Sukces podczas igrzysk w Turynie to ciągle najistotniejsze wydarzenie w całym moim życiu. Jednak triumfu w Villach też nigdy nie zapomnę. To była moja skocznia i moja publiczność. Przyjechała moja rodzina, nawet cały mój fanklub z Seeboden, w którym mieszkam. To było niesamowite wygrać na oczach ich wszystkich.
Zaczynają Panu już gratulować zdobycia Kryształowej Kuli?
Nie dam się podpuścić tym pytaniem (śmiech). Jasne, że nie gratulują. Oni wiedzą, czym jest sport, że droga do końcowego sukcesu jest bardzo daleka.
Bardzo? Nie zdarzyło się chyba, by ktoś na początku sezonu uzyskał taką przewagę jak Pan.
Cieszę się tym, co jest teraz, ale wiem doskonale, że nie będę wygrywał do końca sezonu. Konkurenci nie śpią.
Których uważa Pan w tej chwili za najgroźniejszych?
Dobrą formę łapie Janne Ahonen, daleko skacze też Gregor Schlierenzauer. Wkrótce obudzą się Norwegowie. Adam Małysz? To wielki mistrz i też na pewno włączy siędo walki.