Adam skakał dobrze, ale tylko na treningach. W sobotnim konkursie także Stoch i Bachleda.
Po czwartkowych treningach na skoczni w Trondheimdrugi trener naszej kadry Łukasz Kruczek zapewniał, że Polacy powoli wychodzą na prostą, po fatalnym występie podczas konkursów w poprzedni weekend w Kuusamo.
Pierwsze piątkowe skoki wydawały się potwierdzać tę opinię. Małysz spisywał się świetnie. Podczas inauguracyjnego treningu osiągnął 127,5 m, co było czwartym wynikiem. W drugiej serii próbnej poleciał jeszcze metr dalej (znów czwarty wynik).
Wydawało się więc, że turbulencje, w jakie wpadł Orzeł z Wisły mamy za sobą. Zresztą sam Adam zapowiadał jeszcze w Kuusamo, że w Trondheim musi być lepiej. W Finlandii zajął ostatecznie 16. miejsce. W piątkowych kwalifikacjach był tymczasem ledwie 20. po skoku na odległość 113 m. Tyle samo uzyskał Marcin Bachleda i Kamil Stoch. A przecież w eliminacjach nie brało udziału 10 czołowych zawodników PŚ!
Stoch także podczas treningów skakał o niebo lepiej. W pierwszej próbnej serii – 126 m, co było szóstą odległością. W kolejnej próbie wciąż przyzwoicie – 120,5 m.
Po skoku kwalifikacyjnym, gdy przechodził przez reklamową bramkę, która oddziela zeskok od trybun, uderzył wściekle w drzwiczki. Już tydzień temu w Kuusamo stwierdził, że przydałby się w kadrze ktoś z zewnątrz, kto pomógłby uporać się zawodnikom ze stresem. Po piątkowych kwalifikacjach ta prośba staje się coraz bardziej aktualna.
Kamil bez wątpienia jest wielkim talentem. Niestety, oczekiwania wobec siebie ma chyba jeszcze większe niż kibice i dziennikarze. W piątek znów był tak zdenerwowany, że po kwalifikacjach nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Bierze sobie na głowę zbyt duży ciężar, z którym nie może poradzić.
Chyba musi jednak pójść poradę do Adama Małysza, bo ten, mimo kiepskiego wyniku, był z siebie... zadowolony.
– W Trondheim skacze mi się o niebo lepiej niż w Kuusamo. Na razie podczas treningów, lecz jestem pewien, że właśnie takie dobre i dalekie loty mogę powtórzyć w konkursie. Co się stało podczas kwalifikacji? Nie wiem. Chyba znów miałem kłopoty z lewą nartą, która uciekała mi na bok. Próbowałem to korygować w locie i stąd te wahania nart. Poza tym, gdy usiadłem na belce, zaczął padać lekki deszczyk. W torach zbierała się woda, a przy tym wiało w plecy. To musiało odbić się na odległości. Ale nie ma co robić tragedii. Jestem w konkursie – nie tracił rezonu Adam Małysz.
Pozostaje nam brać jego słowa za dobrą monetę, choć na miejsce na podium raczej trudno liczyć. Z czołowej czwórki z Kuusamo tylko Bjoern Einar Romoeren oddał przeciętny skok – 118 m.
Austriacy Gregor Schlierenzauer i Thomas Morgenstern oraz kolejny nowy człowiek w „gangu Kojonkoskiego” Norweg Tom Hilde znów skakali w innej lidze. Jak tydzień temu wychodzili z progu kilka pięter wyżej od innych. Schlierenzaueruzyskał 127 m, Hilde – 128,5 m, a Morgenstern – 134,5 m (o cztery mniej niż wynosi rekord skoczni należący wciąż do Małysza).
„Morgi” wydaje się być najpoważniejszym kandydatem do zwycięstwa w sobotnim konkursie. Wprawdzie zepsuł pierwszy treningowy skok (119 m), ale w drugim poleciał najdalej – na 134 m. 21-letni Austriak tryska humorem, lecz wreszcie bije też z niego pewność siebie i spokój. Schlierenzauer jest za to chyba bardziej nieobliczalny.
Podczas pierwszego treningu doszło do dość groźnie wyglądającego wypadku Andersa Jacobsena. Zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i drugi zawodnik rywalizacji o Puchar Świata z poprzedniego sezonu upadł przy lądowaniu. Jedną nartą podciął drugą. Leżał ponad 10 min. Prosto z zeskoku odjechał do szpitala. Był przytomny.
W szpitalu miał zostać do soboty rano na obserwacji. Bolał go obojczyk, ale według oficjalnego komunikatu lekarzy nie miał żadnych poważniejszych urazów. Decyzja o jego ewentualnym starcie miała zapaść tuż przed konkursem.
Sobotnie zawody zaczynają się o 16.00. W niedzielę rano kolejne kwalifikacje, a o 13.35 konkurs. Transmisje w TVP i Eurosporcie.
Robert Małolepszy
138,5 m wynosi rekord skoczni w Trondheim należący do Adama Małysza.
113 m skoczył rekordzista podczas wczorajszych kwalifikacji.