Narciarski optymizm burmistrza.
Szczyt zabudowany do granic możliwości, tak że Tatr prawie nie widać. Niżej nieczynna od dwóch lat trasa narciarska. Smutny obraz Gubałówki u progu zimowego sezonu.
Choć wszystko wskazuje na to, że rodzina Gąsieniców Byrcynów swojego ogrodzenia postawionego dwa lata temu nie zdemontuje, to władze miasta wciąż mają nadzieję, że jeszcze w tym sezonie zimowym ruszy trasa narciarska na Gubałówce.
Trasa została zamknięta w grudniu 2005 roku w efekcie sporu Polskich Kolei Linowych z rodziną Byrcynów, do której należy kilka działek na stoku. Zabronili PKL korzystać ze swoich działek i ogrodzili je płotami. W czerwcu br. okazało się, że chcą przekwalifikować grunty na budowlane. - Pozycje obu stron są dobrze znane. Byrcynowie pokazali swoje argumenty, a właściciele nieruchomości po prawej stronie kolejki złożyli ustne deklaracje o budowie trasy narciarskiej. To pokrywa się z propozycją PKL. Cieszę się, że to właściciele działek chcą otworzyć nową trasę. Twierdzą, że mogą się utrzymać z letniego ruchu turystów po lewej stronie. Jednak nie może to być nadmiernie rozbudowana zabudowa komercyjno-usługowa. Mamy bowiem już jedną katastrofę wizualną na szczycie Gubałówki, gdzie zapanował architektoniczny bałagan. Zrobimy wszystko, żeby go uporządkować - obiecuje burmistrz Zakopanego Janusz Majcher, spoglądający z optymizmem na narciarski los Gubałówki. - Mam zobowiązanie ustne państwa Byrcynów, że jeśli zapadną ustalenia z prawą stroną kolejki, to oni "odpuszczą".
(RAV)