Urodził się 31 stycznia 1867 r. w Dumanowie na Podolu, w Zakopanem przebywał w latach 1904-14. Pozostałości po jego wielokierunkowej działalności świadczą o tym, jak poważną rolę odegrał w dziejach miasta, zwłaszcza w narciarstwie, taternictwie i ratownictwie górskim. Zdobywał trudne szczyty, był instruktorem pierwszych kursów narciarskich organizowanych przez ZON TT, szkolił też w "białym sporcie" góralskich przewodników, pisał artykuły do lokalnej prasy oraz narciarskie przewodniki, a nawet wykonał plakat pierwszych "wyścigów narciarskich" w Zakopanem w 1910 r. Nie było wówczas pod Giewontem większego fanatyka narciarstwa - w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu.
Mariusz Zaruski zjawił się w Zakopanem w 1904. Prawdopodobnie już rok później próbował jazdy na nartach. W 1906 r. wziął udział z towarzyszami w narciarskim rajdzie na trasie Zakopane - Dolina Tomanowa - Przełęcz Tomanowa - Dolina Tomanowa Luptowska - Wychodna - Orawskie Zamki - Głodówka - Sucha Góra - Zakopane, z wejściem narciarskim na szczyt Osobitej. Rok później udowodnił, że na nartach można wchodzić nawet na tak strome szczyty i przełęcze jak Zawrat (2159 m; na samą przełęcz na nartach!) i Kozi Wierch (2291 m; zjechał stamtąd Szerokim Żlebem w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich na Wielki Staw, a następnie przez stoki Opalonego dotarł do Morskiego Oka). Był to absolutny przełom w dziejach zimowej turystyki narciarskiej w Tatrach Polskich - wcześniej nikt tak trudnych zjazdów nie wykonał.
Osiągnięcia Zaruskiego były imponujące, biorąc pod uwagę jakość ówczesnego sprzętu. Prawdziwym ukoronowaniem jego działalności było narciarskie wejście i zjazd z Kościelca w 1911 r., który tak opisał we wspomnieniach: "Wiążemy się liną i ruszamy. (...) Asekurowaliśmy się w ten sposób, że gdy jeden z nas stał niżej o długość liny (25 m) mocno w śnieg wkopany, drugi puszczał się na dół i zatoczywszy wielkie półkole, zatrzymywał się o 50 m od miejsca, z którego wyruszył. Tak kolejno wielkimi łukami zjechaliśmy do progu lodowego, ale i tu nart nie odpięliśmy. Jechałem pierwszy. Narty poniosły mię jak wściekłe, panowałem jednak nad niemi, zatoczyłem łuk i obróciwszy się na drugą stronę, zbliżałem się do kresu swego zakosu, gdy narta mi się podwinęła na buli lodowej i upadłem. Od razu z zawrotną szybkością zacząłem spadać. Od razu też, leżąc, miałem już czekan pod pachą i z całej siły nim hamowałem. Czekan szarpał się i zgrzytał po lodzie, czułem jednak, że jestem panem sytuacji i zwalniam biegu. Jakoż po chwili się zatrzymałem. Równocześnie prawie poczułem targnięcie liny, która się skończyła" (fragment tekstu "Kościelec na nartach").
Zjazd ten został wykonany na zakończenie kursu narciarstwa i zimowej turystyki tatrzańskiej dla przewodników, z których czterech - Stanisław Gąsienica-Byrcyn, Jędrzej Marusarz-Jarząbek, Jan Obrochta i Jan Pęksa - wzięło udział w tej wyprawie. Górale, w przeciwieństwie do Zaruskiego i Zdyba, weszli na wierzchołek Kościelca w rakach, związani liną.
W sumie Mariusz Zaruski dokonał wielu pierwszych wejść zimowych i narciarskich w Tatrach, a ponadto był narciarzem z "charakterem", jak o nim mówiono w środowisku zakopiańskim. Nie znosił odpinania desek nawet w najtrudniejszych miejscach, czując - jak pisał, "odrazę do pewnego rodzaju partactwa narciarskiego". Stąd jego próby: zjazd z Kościelca, trawersowanie stromizn Siwych Turni od strony Błyszcza i wiele innych przykładów trudnych zjazdów. Ponadto, wzorem znanego instruktora austriackiego Mathiasa Zdarsky'ego, rozpoczął organizację nauczania narciarstwa kursem w 1907 r. na Hali Kalatówki. W 1908 r. wydał wspólnie z Henrykiem Bobkowskim "Podręcznik narciarstwa według zasad alpejskiej szkoły jazdy na nartach", w którym propagował osiągnięcia tej szkoły.
Tematyką ściśle tatrzańską zajął się w kolejnej pracy "Przewodnik po terenach narciarskich Zakopanego i Tatr Polskich", wydanym w 1913 r. nakładem Sekcji Narciarskiej TT w Zakopanem. Był to już drugi przewodnik narciarski, który wyszedł spod jego pióra. Zaruski był człowiekiem niesłychanie pomysłowym. Stale medytował nad ekwipunkiem wysokogórskim - co i jak ulepszyć, uprościć, dostosować do potrzeb narciarzy. Wymyślił nowy sposób zakładania sznurowadła, które za jednym pociągnięciem można było zdjąć i równie prędko założyć; nową metodę okręcania nóg owijaczami używanymi powszechnie przez ówczesnych narciarzy, jak nowy i bardziej praktyczny porządek w plecaku.
Kiedy minęła moda na bambus i zaczęto używać dwóch kijków, Zaruski wymyślił kijki z odczepianymi talerzykami. Przy zjeździe w ciężkim terenie zdejmowało się talerzyki i łączyło kijki w jeden długi kij, by umożliwić jazdę zgodnie z zasadami "starej szkoły". Wreszcie, nawiązując do sygnalizacji morskiej, wprowadził tatrzański telegraf wzrokowy. Podobnych pomysłów było więcej. Mariusz Zaruski był także wynalazcą "więźlic sznurowych", środków umożliwiających podchodzenie na nartach w górach. Używano wówczas noży, przyczepianych do nart, drewnianych klocków (jak "wirstle" Klemensa Bachledy), fok i właśnie "więźlic sznurowych". Były to sznurki o grubości 1,5-2 cm, związane według pomysłu Zaruskiego na nartach w kształcie krzyży (w 3-4 miejscach), które umożliwiały podchodzenie w stromym, nawet do 40 stopni, terenie wysokogórskim. Także jeśli chodzi o technikę podchodzenia na nartach, Zaruski wykazywał wszechstronną, popartą ogromną praktyką wiedzę.
Życiowym pomnikiem Mariusza Zaruskiego jest przede wszystkim Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. W 1914 r. opuścił on Zakopane i wyruszył na wojnę. W historii Zakopanego pozostawił po sobie piękną i bardzo ważną kartę.
WOJCIECH SZATKOWSKI