E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Narty
 Aktualności
   Bezpieczeństwo, porady
Kamery na wyciągach
Giełda sprzętu
 WYCIĄGI NARCIARSKIE
   Białka Tatrzańska
   Bukowina Tatrzańska
   Czerwienne
   Gliczarów Dolny
   Gliczarów Górny
   Kościelisko
   Murzasichle
   Poronin
   Zakopane
   Ząb
   Małe Ciche
 SZKOŁY NARCIARSKIE
   Białka Tatrzańska
   Bukowina Tatrzańska
   Czerwienne
   Gliczarów Dolny
   Gliczarów Górny
   Kościelisko
   Murzasichle
   Zakopane
 WYPOŻYCZALNIE SPRZĘTU
   Białka Tatrzańska
   Bukowina Tatrzańska
   Czerwienne
   Gliczarów Dolny
   Gliczarów Górny
   Kościelisko
   Murzasichle
   Zakopane
   Ząb
 NARTY
   Ciekawostki
    Historia
      Zawody
      Legendy nart
      Teksty archiwalne
      Narty na świecie
      SN PTT 1907 Z-ne
   Wielka Krokiew
   Sprzęt i technika
 SNOWBOARD
   Historia
   Jak powstaje deska
   Snowboard miękki
   Snowboard twardy
   Snowboard dla dzieci
   Snowboard dla kobiet
    Technika jazdy
    Triki
   Jak zostać instruktorem
   Boarder cross
   Galeria
 SKI-ALPINIZM
   Skitury
   Freeride
   Jak zacząć?
   Sprzęt
Forum dyskusyjne
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane


zapamiętaj numer alarmowy w górach!!!
0 601 100 300
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Aktualności
Pomagam opanować nawet lęk wysokości u skoczka
 dodano: 4 Maja 2007    (źródło: Gazeta Krakowska - www.gk.pl - 2007/05/04)

Rozmowa z Rafałem Kotem, fizjologiem polskiej kadry skoczków narciarskich.


Gazeta Krakowska: Od kiedy współpracuje pan z kadrą skoczków?

Rafał Kot: Zacząłem pracę trzy lata temu, gdy kadrę objął Heinz Kuttin. Obecny trener Hannu Lepistö i zawodnicy zdecydowali się na dalszą współpracę ze mną. Odpowiadam za sferę zdrowotną zawodników. Jestem ich masażystą, fizjoterapeutą, po części lekarzem i psychologiem, a nawet gdy trzeba to kierowcą i ochroniarzem kiedy napada na nas tłum kibiców.

GK: Trafił pan zatem w najtrudniejszy okres jaki w ostatnich latach przeżywała kadra. Minione trzy lata to m.in. kryzys formy Adama Małysza i odejście Heinza Kuttina. Niektórzy skoczkowie wręcz narzekali, że źle im się pracuje w grupie. Jak pan sobie z tym poradził?

RK: Było rzeczywiście ciężko. Była presja dobrych wyników, bo wszyscy dookoła mieli ogromne oczekiwania w stosunku do Adama i pozostałych skoczków, ale także i w stosunku do nas - ludzi zajmujących się zawodnikami. Cały jeden sezon z występem na olimpiadzie włącznie, to nie było to czego od siebie oczekiwali zawodnicy i trenerzy. Kuttin robił dużo eksperymentów z nowym sprzętem, kombinezonami i techniką. Wydaje mi się, że zawodnicy jednak potrzebowali wtedy spokoju. Widać było, że gdy zdarzały im się pauzy w treningach natychmiast forma szła w górę. To się na szczęście odwróciło. Hannu Lepistö pracuje z grupą inaczej. Wszystkie tryby się zazębiły odpowiednio i przyszły wyniki. Sam Adam Małysz wielokrotnie mówił, że jego sukces jest i po części sukcesem trenerów, ale też całego sztabu szkoleniowców. Również i dla mnie to najmilsze chwile w pracy, kiedy widzę jak nasz skoczek zdobywa mistrzostwo świata albo odbiera kryształową kulę.

GK: Oczywiście współpracuje pan nie tylko z Adamem Małyszem, ale z całą kadrą. Czy wystarcza czasu dla innych skoczków?

RK: Nie ukrywajmy, że Adam jest wyjątkowym zawodnikiem, ale szkoleniowcy starają się wszystkich traktować jednakowo. Utrzymujemy ich w najlepszym zdrowiu i kondycji. Staramy się jak najszybciej przywracać skoczków do pełnej sprawności po kontuzjach. Czasami trzeba ich zganić, czasami pochwalić, a czasem wystarczy zwykła rozmowa o rzeczach i problemach spoza skoków.

GK: Jak z bliska wygląda pana praca?

RK: O ile trener jest na górze, o tyle ja zawsze czekam na dole, co chyba czasami widać w trakcie relacji z zawodów. Zawsze są nerwy, tego się nie da uniknąć. Zwłaszcza, gdy dochodzi do upadku któregokolwiek skoczka. Mieliśmy takie budzące grozę zdarzenia jak choćby wypadek Janka Mazocha, upadek Kamila Stocha, w którym boleśnie stłukł biodro i staw skokowy czy Adama Małysza w Norwegii, kiedy mocno się potłukł. Jest to moment bardzo dużego przeżycia nerwowego również dla mnie, ale zwłaszcza wtedy nie można sobie pozwolić na chwilę słabości. W takich chwilach trzeba od razu być spokojnym. Trzeba jak najszybciej udzielić pomocy i od pierwszych chwil pozytywnie wpływać na zawodnika. Potem oczywiście jak najszybciej trzeba wyleczyć kontuzję. Czasami naszej pracy nie widać, zwłaszcza w czasie treningów, kiedy nie ma olbrzymiego zaplecza medycznego, jak podczas zawodów pucharu świata, albo gdy zawodnik łapie przeziębienie. Wtedy również liczy się skuteczność działania w tym kierunku, aby choroba nie miała wpływu na wyniki. Najważniejszym punktem mojej pracy są masaże. Inne wykonuje się przed skokiem, a inne po. To samo dotyczy odnowy biologicznej, kiedy decyduję czy zawodnika posłać na hydroterapię, czy inny rodzaj rehabilitacji. Pracy było sporo przy rehabilitacji więzadeł w kolanie u Stefana Huli i podobne objawy zapalenia ścięgna rzepki w kolanie u Rafała Śliża oraz naderwanie mięśni brzucha u Marcina Bachledy.

GK: Jak pan godzi pracę zawodową z pracą dla kadry?

RK: Mogę powiedzieć, że spędzam z nimi więcej czasu niż z rodziną. Nie poradziłbym sobie, gdyby nie wspaniałomyślność mojego szefa - profesora Zarzyckiego z uniwersyteckiego Szpitala Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego. Polski Związek Narciarski ściśle współpracuje z kliniką na Bystrem w zakresie specjalistycznych badań ortopedycznych, rehabilitacji a nawet operacji. Mieliśmy już jedną u Krystiana Długopolskiego, a teraz prawdopodobnie będzie operowany Stefan Hula.

GK: Czy chciałby pan kiedyś oddać skok na skoczni?

RK: Oj, nie! Po pierwsze dlatego, że sam uprawiam konkurencje alpejskie, a po drugie z góry to wszystko strasznie wygląda. Inaczej się patrzy na dół jeżeli jest skocznia naturalna, jak nasza Wielka Krokiew w Zakopanem. Jeżeli stanie się na obiekcie takim jak w Lahti, który jest betonowym słupem, po którego obu stronach jest przepaść. Widać tylko rynnę w dół i zawsze tam strasznie wieje. Wtedy naprawdę można się przerazić. Mogę zdradzić, że wśród skoczków znam jednego, który ma lęk przestrzeni. Nie zdradzę o kogo chodzi, ale radzi sobie z tym świetnie. Nauczył się jednak, że gdy siada na belce natychmiast zapomina o tym. Czasami rozmawiając z takim zawodnikiem obraca się sytuację w żart, ale przede wszystkim trzeba dobrze wyczuć czy on chce o tym porozmawiać. Na ogół skoczkowie otwierają się przede mną. Wydaje mi się, że mam ze wszystkimi dobry kontakt. Oni doceniają moją pracę, zawsze słyszę miłe słowa. Bardzo dobrze pracuje mi się z nimi i praca ta sprawia mi wielką satysfakcję.

rozmawiał Tomasz Skowroński











«« Powrót do listy wiadomości


 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    2798





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024