W plebiscycie na najpopularniejszego sportowca Podhala w 2006 roku zdecydowanie najwięcej głosów od naszych Czytelników, podobnie jak przed rokiem, otrzymał skoczek narciarski, olimpijczyk, kończący za miesiąc 20 lat Kamil Stoch z klubu LKS Poroniec Poronin mieszkający na co dzień w Zębie.
- Wielka szkoda, że nie mogłem być na uroczystości wręczenia nagród w Zakopanem, ale w szybkim tempie muszę nadrabiać zaległości na uczelni, a jestem studentem pierwszego roku AWF w Krakowie - powiedział nam wczoraj Kamil Stoch. - Serdecznie chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy na mnie głosowali. To z ich strony bardzo miłe, cieszę się, że mam tak pokaźną liczbę fanów, którzy są ze mną na dobre i na złe.
- Ma Pan swój fanklub? A może stronę internetową?
- Fanklubu nie ma, a co do strony internetowej to dostałem wiadomości, że ktoś przymierza się do jej uruchomienia.
- Jak idzie Panu na uczelni? Ma Pan jakichś kolegów skoczków?
- Tak, razem ze mną studiuje Stefan Hula. Zajęcia są od rana do wieczora, mamy indywidualny tok studiów, tak to potrwa do połowy czerwca.
- A trener reprezentacji Fin Hannu Lepistoe zarządził pierwsze zgrupowanie na 20 maja. Co Pan wybierze?
- Bardzo chciałbym jakoś pogodzić naukę ze sportem. Będę na ten temat rozmawiał z naszymi trenerami. Być może uda się znaleźć jakiś złoty środek.
- Zadowolony jest Pan z wyników w 2006 roku, a przypomnijmy był to rok olimpijski...
- Było nieźle, ale mogło być lepiej. Na pewno miejsca 16. i 26. w konkursach indywidualnych, a zwłaszcza piąta lokata z kolegami w konkursie drużynowym nie były złe. Choć czułem pewien niedosyt, mogłem być wyżej. Podobnie było po ostatnich mistrzostwach świata w Sapporo, gdzie zająłem indywidualnie 11. i 13. miejsce, z kolegami w drużynie piąte.
- Czy to prawda, że po cichu myślał Pan nawet o medalu w Sapporo?
- Tak, dobrze poskakałem w kwalifikacjach na dużej skoczni Okurayama, w których zająłem drugie miejsce za Adamem Małyszem. Ale w konkursie nie poszło już tak dobrze, byłem 13. Cóż, trzeba było marzenia odłożyć na później. Wiem jedno, jestem jeszcze młodym skoczkiem, o niezbyt wielkim doświadczeniu. Dlatego muszę być cierpliwym. Wierzę, że najlepsze wyniki jeszcze przede mną.
- W zbliżającym się sezonie nie ma igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata, czyżby więc to był sezon nieco ulgowy?
- Pozornie tak to może wyglądać, ale są przecież mistrzostwa świata w lotach, jest cały cykl konkursów o Puchar Świata łącznie z mającym wielką tradycję Turniejem Czterech Skoczni czy zakopiańskimi konkursami, które dla nas polskich skoczków są czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym. Skaczemy przecież dla naszych wspaniałych kibiców. Jest więc gdzie się pokazać.
- Stawia Pan sobie jakieś cele sportowe na ten sezon?
- Cele to postawię sobie dopiero po okresie przygotowawczym, po letnich skokach na igelicie, kiedy będę wiedział, jaka jest moja forma, dyspozycja. Dla mnie jako dla młodego skoczka liczy się każdy dobry wynik. Do tej pory w konkursach o Puchar Świata byłem najwyżej na 7. pozycji we włoskim Pragelato, każda wyższa lokata w zawodach pucharowych będzie więc dla mnie sukcesem.
- A może będzie podium?
- Może, zobaczymy...
- Czy to taka wielka przyjemność jak mówi Adam Małysz skakać na "mamutach"?
- Tak, to wielka frajda, lecąc na wielkiej skoczni Velikance w Planicy czułem się jak ptak. I bardzo cieszę się, że trafiłem do "Klubu 200", poprawiając swój rekord życiowy na 210,5 metra.
- Wkrótce mają wejść w życie nowe przepisy FIS, które znowu podniosą tzw. współczynnik BMI (współczynnik wzrostu do wagi), co w praktyce oznacza, że każdy ze skoczków będzie musiał nieco przytyć. Jeśli skoczek nie spełni limitu, będzie musiał skakać na krótszym nartach...
- To nie jest dla mnie problem. W minionym sezonie już skakałem na krótszych o 3 centymetry nartach. I nie przeszkadzało mi to. Uważam, że lepiej utrzymywać naturalną wagę ciała, w moim przypadku być szczuplejszym.
- Jak Pan się czuje w Krakowie? Poznał Pan już dobrze miasto? Zagląda Pan czasem do klubu Pod Jaszczurami?
- Kraków jest piękny, ale ja nie mam czasu na zwiedzanie. Obracam się głównie w rejonie uczelni, tam też mieszkam w akademiku. A Pod Jaszczurami jeszcze nie byłem.
Rozmawiał: ANDRZEJ STANOWSKI