Po zakopiańskich konkursach, a mówiąc precyzyjnie - po jednej serii, jaką w ciągu dwóch dni zdołano rozegrać na Wielkiej Krokwi - rozmawialiśmy z dyrektorem zawodów Lechem Nadarkiewiczem.
- Wielka szkoda, że to się tak zakończyło - stwierdził Nadarkiewicz. - Problemy z pogodą, fatalny upadek Mazocha. Ale my na to jako organizatorzy nie mieliśmy wpływu. Także na to, by ewentualnie przesunąć niedzielny konkurs na godziny wieczorne. To leży w gestii FIS.
- Jak wyjdziecie finansowo na tegorocznej imprezie?
- Na pewno będą straty. Jakie? Tego na razie nie potrafię powiedzieć, trzeba to policzyć. Musieliśmy po raz pierwszy zapłacić sporo COS-owi za wypożyczenie Wielkiej Krokwi, kosztowało to 137 tys. zł. Sprzedano mniej biletów, niż się spodziewaliśmy, w sobotę było na zawodach 22 tys. kibiców, w niedzielę tylko 13 tys. Choć zapewne sporo ludzi, którzy wcześniej wykupili bilety, z różnych przyczyn nie było na stadionie.
- A co ze sponsorami? Czy będą upominać się o zwrot pieniędzy, rozegrano przecież tylko jeden konkurs...
- Tego jeszcze nie wiemy. Umowy ze sponsorami były zawierane na dwa konkursy. Zapewne niektórzy mogą wystąpić o zwrot pieniędzy.
- Działacze FIS mówią, że nie wyobrażają sobie w przyszłości pucharowych konkursów bez Zakopanego...
- I to nas bardzo cieszy. Wiadomo już, że przyznano nam nie jeden, ale dwa konkursy Letniej Grand Prix w tym roku (24-25 sierpnia, oba odbędą się przy jupiterach), a także dwa konkursy w zimowym Pucharze Świata w 2008 roku (24 i 25 stycznia, też przy jupiterach). Tak latem, jak i zimą konkursy odbędą się w piątek i w sobotę.
Rozmawiał: AS