Puchar Świata 2007 - pod znakiem deszczu i wiatru.
Groźny wypadek młodego czeskiego skoczka w drugiej serii sobotnich skoków i odwołane niedzielne zawody. Wiejący nad Wielką Krokwią wiatr pokazał, jak ryzykowne mogą być skoki, gdy 26 tysięcy kibiców uczestniczących w festynie radości zamarło z przerażenia, widząc ciało zawodnika odbijające się od zeskoku.
Doskonała zabawa rozpoczęta pokazem sztucznych ogni, świetny doping dla wszystkich skoczków, aplauz dla Adama Małysza - wszystko było jak przed rokiem. Z wyjątkiem wiosennej aury: kibice brodzili w błocie wokół Wielkiej Krokwi. Chwilami w sobotę padał deszcz, a jurorzy naradzali się, czy nie przerwać zawodów ze względu na budzące się porywy wiatru.
Słoweniec Rok Urbanc prowadził po pierwszej serii: skoczył na odległość 136 m. Drugi był Norweg Roar Ljoekelsoey - 133,5 m, a trzeci Fin Matti Hautamaeki - 131,5 m. Wiatr się wzmagał, przeprowadzono tylko jedną serię, druga z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych została przerwana. Cały stadion zamarł po skoku Czecha Jana Mazocha. Skoczek tuż po wyjściu z progu spadł na zeskok i odbijał się od niego kilka razy, tracąc przytomność. Na Wielkiej Krokwi zapadła cisza. Służby medyczne błyskawicznie przetransportowały skoczka do zakopiańskiego szpitala a stamtąd do kliniki neurotraumatologii szpitala uniwersyteckiego w Krakowie. Rzeczniczka placówki potwierdziła wczoraj przed południem, że będący w śpiączce czeski skoczek ma uraz mózgowo-czaszkowy, a jeśli nie nastąpią żadne zmiany, to w poniedziałek lekarze podejmą decyzję o jego wybudzeniu.
Po kilkakrotnym przesuwaniu terminu rozpoczęcia niedzielnych skoków, ze względów bezpieczeństwa, sędziowie i trenerzy odwołali konkurs Pucharu Świata w Zakopanem. (RAV)
Zdjęcia: Rafał Gratkowski