Ze snowboardzistki zrobiła się kobieta biznesu.
Nowe życiowe wyzwanie znalazła snowboardzistka Jagna Marczułajtis. W tym sezonie odpoczywa od zawodowego ścigania się na desce, więc zajęła się biznesem - w Witowie prowadzi własną szkołę narciarstwa i snowboardu.
Po olimpiadzie w Turynie, na której nie awansowała do finału slalomu giganta równoległego (zabrakło jej 0,01 sekundy), długo dochodziła do siebie. Na swoją trzecią olimpiadę miała medalowe plany, a skończyło się wielkim niepowodzeniem. - Kilka miesięcy dochodziłam do siebie, miałam tylko jedną szansę w Turynie i przepadła. Przez kilka miesięcy nie myślałam w ogóle o sporcie. Kiedy zamierzałam wrócić do treningów, okazało się, że nie bardzo mam jak. Skończyły się kontrakty ze wszystkimi sponsorami, Polski Związek Snowboardu nie miał środków na zgrupowania na lodowcu, najpierw w lipcu, potem we wrześniu. Do tego straciłam też stypendium. Przy skromnych środkach finansowych trenowałabym na poziomie juniorskim, to nie gwarantowało dobrych wyników. Zdecydowałam więc na ten sezon zawiesić karierę i wykorzystać pozycję, do której doszłam. Zawsze marzyłam o własnej szkole narciarstwa i snowboardu, teraz taką mam - mówi niespełna 29-letnia Jagna.
Szkoła powstała przy nowej stacji narciarskiej Witów-Ski. Profesjonalnie urządzonym biurem zawiaduje sama snowboardzistka. Zatrudnia 26 instruktorów, dogląda wszystkich kontraktów ze sponsorami, planuje akcje promocyjne. To ona wymyśliła "Zimową Szkołę Gwiazd", w ramach której jazdy na nartach i snowboardzie uczą się u niej znani artyści (ostatnio Piotr Rubik i Reni Jusis, w najbliższy weekend Magdalena Cielecka), a efekty ich starań pokazuje telewizja TVN w weekendowych porannych programach.
Jagna osobiście udziela też lekcji zwykłym klientom, ale zamówienie na zajęcia z nią trzeba złożyć z kilkudniowym wyprzedzeniem, bo szefowa jest bardzo zajęta. Takie lekcje są droższe od standardowych.
Marczułajtis planuje powrót do sportu: - Do igrzysk w Vancouver zdążyłabym się przygotować. Potrzebuję jednak na trzy lata profesjonalnej pracy około milion złotych. Musiałabym przyłączyć się do zagranicznego trenera i grupy, w Polsce ciężko byłoby mi trenować. Decyzję muszę podjąć w marcu, najpóźniej kwietniu - zapowiada. (MAS)