Po starcie olimpijskim zaliczył jeszcze wiele udanych występów na narciarskich trasach całej niemal Europy: 1957 - 5. miejsce w pamiętnym dla niego Le Brassus, 2. w Garmisch-Partenkirchen. Świetnie skakał w mistrzostwach Polski w skokach, gdzie pokonał go tylko Władysław Tajner. Był też 2. w Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Te zawody zakończyły się dlań tragicznie. Na zakończenie podczas konkursu skoków na Krokwi miał bardzo ciężki upadek: rozległy wstrząs mózgu, poważnie uszkodzony kręgosłup, a przez około trzy dni walczył w szpitalu o życie. Upadek ten zaważył też na późniejszych sportowych losach Gronia, który mimo niezłych wyników już nie powrócił do dawnej dobrej dyspozycji. Głęboki uraz w psychice, wywołany ciężkim upadkiem gdzieś pozostał... W 1959 r. był 4. na wielkich zawodach w narciarstwie klasycznym w Falun. Startował jeszcze przez kilka lat, ale już nie powrócił do wcześniejszej wielkiej formy sportowej. Karierę sportową zakończył w 1964 r. Po zakończeniu kariery sportowej pozostał trenerem w "Wiśle-Gwardii", prowadząc wielu utytułowanych zawodników a nawet olimpijczyków, a całkiem niedawno sporą grupę dzieci. Obecnie powoli wycofuje się ze sportu. Obserwuje karierę swojego wnuka Tomasza Pochwały i zawody, które coraz częściej odbywają się w Zakopanem. Żal tylko trochę, że nie ma następcy, a kombinacja norweska w naszym kraju mizernie się rozwija. Jego olimpijski medal pokazywany był na wystawach organizowanych przez Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem. Zawsze cieszył się wielkim zainteresowaniem zwiedzających, jako ten pierwszy, zdobyty dla polskich nart na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich.