Pod Tatrami pojawiły się tablice wyznaczające tzw. strefy taxi. To dla pasażerów taksówek ważna informacja, bowiem od tego miejsca za kurs płaci się znacznie więcej. Tymczasem władze Zakopanego i powiatu, które jako jedyne są kompetentne do ustawiania takich tablic, twierdzą, że nie wydawały zgody na takie rozgraniczanie stref taksówkowych.
Teraz trwa wyjaśnianie, kto te tablice rozstawił. Wyznaczanie stref taxi to rozwiązanie sprzed dobrych kilkudziesięciu lat. Od tego zależy, ile zapłacimy za kurs. Do niedawna w zasadzie żaden z taksówkarzy nie zwracał na to szczególnej uwagi. Jedna z tablic stała np. na zakopiance na Spyrkówce, a przecież granice miasta już dawno przesunęły się w stronę Poronina. Teraz pojawiły się nowe tablice, a tymczasem osoby kompetentne do ich stawiania nic o tym nie wiedzą.
– Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek zwracał się do mnie z takim wnioskiem – mówi starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski. – Od kilku lat nie było żadnych pism w tej sprawie.
Podobne informacje napływają z Urzędu Miasta Zakopanego. – Miasto, w którego kompetencjach jest ustalanie stref cenowych, nie podejmowało w tej sprawie żadnej uchwały – podkreśla Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego.
Nawet niektórzy taksówkarze są zaskoczeni całą sprawą.
– Zupełnie nie mam pojęcia, kto postawił tablice – mówi pan Andrzej, zakopiański taksówkarz. – Mówiąc szczerze, ci z nas, którzy dbają o klienta, nie stosują się do stref, bowiem cena wzrasta wtedy potwornie. Teraz pasażerowie pytają z góry, ile zapłacą za kurs. Jeździmy po całej okolicy tak, jakby to była jedna strefa.
Przemysław Bolechowski