|
Przeżywaliśmy to niewyjaśnione zaginięcie Oli i Kuby przez całą zimę, by w maju dowiedzieć się o tragicznym zakończeniu tak romantycznie rozpoczętej przygody z Tatrami. Nie tylko dla Nich, także dla Ich poranionych rodzin i bliskich.
Snując refleksje na temat przyczyn tego nieszczęścia, trudno uciec od mentorstwa, choć ze względu na szacunek dla zmarłych, należałoby tego uniknąć. Może się to jednak choć trochę przyda żyjącym.
Wszystko bierze się z przesacowania maksymy: "mierz siły na zamiary." Młodość ma to do siebie, że na ogół swe siły szacuje wysoko, a zamiary, nawet te karkołomne, wtedy wydają się łatwiejsze do osiągnięcia.
Zauroczenie Tatrami zmniejsza nasze postrzeganie niebezpieczeństw. Często do tego dochodzi niewiedza o warunkach.
Na to mnie /nas/ nie stać? Wstyd zawrócić z wcześniej zaplanowanej drogi!
Gdybym zliczył swe wszystkie niedokończone trasy w T., /z różnych przyczyn/, zebrałoby się ich kilkadziesiąt. Ostatnimi casy również.
Żadnej takiej decyzji się nie wstydzę, choć osoby idące za mną, nie jeden raz miały mi to za złe. Czułem się za nie odpowiedzialny. Eksperymentować lubię, ale czynię to niestety rzadko - wtedy gdy jestem w T. sam! W razie nieszczęścia - krzywda będzie mniejsza.
Po co ja to piszę? Dołączam się do apelu Tych z nas, którzy zachęcają do traktowania Tatr poważnie, choć to podobno tylko takie kieszonkowe górki, w sam raz do biegania dla dzieci i młodzieży.
Powaga potrzebna całorocznie, zwłaszcza w takim okresie - od października do czasu stopienia śniegów.
|