|
...Iść do Pięciu przez Zawrat, to znaczy widzieć podobne scenki co parę kroków, słyszeć co pare minut przeraźliwe wrzaski i śmiechy.Miałem tego dość. Być samemu, samemu wśród ciszy gór, wśród kamieni. Całe piękno Tatr odczuwa się wtedy , kiedy nie widzi się śmiejących i krzyczących "turystów". Gdy nie spotka się "taterników" pięknie wyekwipowanych, czekających przy żródełku, by pożyczyć kubek do napicia się wody. Takich właśnie pełno jest w drodze na Zawrat. Sporo miłośników Tatr, do których zaliczę i siebie, narzeka na tych "przybyszów", na brak kultury turystycznej i wszelkiej etyki górskiej u większości zwiedzaczy tatrzańskich ścieżek. Poradzić na to trudno. Trudno puszczać w góry tylko tych, którzy udowodnią,że są ludźmi kulturalnymi.(...)Iluż jest tych biedaków, którzy są skazani na obcowanie z dzikusami ?Dotąd przeważnie unikaliśmy krzykaczy i różnych neoturystów, którzy swem niechlujstwem znaczą ścieżki skórkami pomarańcz, papierami lub pudełkami od konserw. Dziś strzeliło nam coś do łba pójść znanym, karawaniarskim szlakiem do Pięciu i dopiero stamtąd na Czechy. Ujrzeliśmy to, czegośmy się nigdy nie spodziewali. Do ludzi w Tatrach zraziliśmy się ostatecznie.... Tak pisał J.Szuszkiewicz jeszcze kilka lat przed wojną. Czyżby nic się nie zmieniło ?
|