|
Chyba właśnie w tym tkwi urok tej kapliczki (i jeśli rzeczywiście modlił się przy niej przyszły Błogosławiony, to pewnie również z tego powodu), że jako skromna, stylowa - doskonale wtapia się zarówno w historię miejsca, historię regionu i żyjących tam ludzi, jak - stanowi jedynie swego rodzaju namiot, ukierunkowujący na spotkanie z Bogiem, którego odbicie doskonałości dla wierzących podziwiać możemy w pełnej okazałości właśnie na tatrzańskich polankach... To miejsce sprawowania liturgii, której specyficzny rytm koreluje z rytmem przyrody, głosem natury, wszechogarniającej kapliczkę... Odizolowanie tego miejsca, poprzez zmianę pierwotnego konceptu - byłoby po prostu skrajną zmianą charakteru miejsca, a tym samym stwarzało zagrożenie utracenia uroku modlitwy w tym miejscu...
Jestem raczej człowiekiem, który w Tatry wychodzi właśnie po to, by "pogadać" z Bogiem, a stojące już obecnie kapliczki i kościółki są doskonałą przystanią w wędrówce, tylko... po co następne? Nie na tym polega prawdziwa religijność, by na każdym szczycie postawić krzyż, a w każdej dolince upchnąć kościółek. Zindywidualizowana wiara człowieka w obecność Stwórcy w swoim tatrzańskim dziele chyba największe odzwierciedlenie znajdzie w spojrzeniu na świątynię, wspartą o stoki szczytów, z chrzcielnicą w rwących potokach i słonecznym oświetleniem przelewającym się przez witraże gęstych gałęzi drzew, zakorzenionych w ziemi.
Ot... taka liryczno-religijna refleksja.
|