Jest duzo racji w tym, że Byrcynowie mogą się czuć poszkodowanymi w tej sytuacji ale do czasu... Niewątpliwie pkl naruszył ich własność. Ale teraz osiągneli to co zamierzali odzyskali pełna kontrolę nad swoją własnością. Więc, wydaje mi się, mogli by usiąść do rozmów i dojść do porozumienia z pkl. Jak patrzę na konflikty pomiędzy właścicielami działek a właścicielami wyciągów (kolei) to konflikty są tam gdzie trasy narciarskie działaly w PRL. Z nowymi nie ma problemu wszystko działa. A trasy z PRL są zamykane nie tylko w Zakpanem. Z tego co wiem to trasa na Gubałówce działa jeszcze przed wojną a więc któryś z przodków kiedyś się musiał zgodzić na tą trasę, zreszta nie wiem jakie prawo było przed wojną napewno lepsze niż w PRL.
Uważam, że firma taka jak PKL czasami zachowuje się jak słoń w skałdzie porcelany. Jest to duża firma która ma środki na to aby starać się jakoś tych ludzi przekonać do siebie, jednak nie potrafią. I to nie chodzi tylko o Byrcynów o nnych właścicieli o ludzi z Gubałówki także, trochę dobrych działań dla społeczności lokalnej czyli Gubałówki i okolic by się przydało ale oni wszystkich głęboko gdzieś. A poźniej się dziwią że ludzie są na nich źli. Teraz sprawy poszły tak daleko że Byrcynowie mówią nie bo nie.
Proponuję Byrcynom: sami sobie zróbcie krzesło na Gubałówkę zarządajcie od kolei dzierżawy gruntów (wzajemnej oni Wam, Wy im), pozwolenia na wybudowanie górnej stacji wyciągu na Gubałówce stwórzcie wspólnie z PKL jedną dużą trasę jeden system naśnieżani. I zarobicie kasę. Tak na marginesie to dla PKL ta trasa miała znaczenie tylko prestiżowe marketingowe, Oni kasę zarabają gdzie indziej tzn na przejazdach turystycznych a najwięcej w lecie. Po co im ten cały cyrk z dzierżawą, naśnieżaniem oświetleniem ratrakowaniem (to generuje koszty).
Jeżeli ktoś ma ochotę poznać wyniki finansowe PKL to w Monitorze Polskim w części B są zobligowani jako spółka skarbu państwa do publikacji tych danych co roku, trzeba sobie tylko poszukać.
|