|
Trudno mi pisać o uczuciach, którymi darzę góry i których doznaję będąc tam, bo czasem brakuje mi słów na określenie stanu, w którym się znajduję. Niemniej warto, choćby w niedoskonały sposób, zilustrować jak bardzo góry ingerują w nasze życia.
Wraz z upływem dni do wyjazdu narasta we mnie zniecierpliwienie oczekiwaniem. Oczywiście jest radość z wyjazdu, ale jeszcze, powiedzmy, taka nieśmiała. Przecież zawsze może się wydarzyć coś nieprzewidzianego i z urlopu nici. Najgorszy jest ostatni tydzień w pracy, nic nie idzie, czas wlecze się niemiłosiernie, papiery zalegają na biurku, bo właściwie w tym momencie duchowo jestem już w Tatrach, a tu trzeba stwarzać pozory zaangażowania w realizację powierzonych zadań, a te schodzą na drugi plan.
Na każdą myśl przejścia jakiegoś szlaku, choćby prostego i krótkiego, w duszy pojawia się uśmiech. To jest niepohamowane uczucie szczęścia, że mogę tam być i obcować z całym pięknem, które mnie otacza. Często podczas wędrówki śmieję się do siebie, uzmysławiając sobie, że nie może być czegoś wspanialszego niż bycie w górach, że doznaję czegoś, o czym inni, którzy pozostają na nizinach, nie mają pojęcia.
Wtedy pojawia się pełnia radości. Znikają gdzieś problemy jakie niesie ze sobą codzienność, są one gdzieś daleko i nie mają w tym czasie dostępu do mojej świadomości. Gdy stoję na początku wędrówki, pojawia się ten stan, którego nie umiem określić. Ogarnia mnie bezgraniczne poczucie wolności. Narasta ono wraz z wysokością i jest najpełniejsze kiedy z jakiegoś szczytu delektuję się widokami, kiedy przestrzeń dzieląca mnie od dna doliny i innych szczytów wydaje się być nie do pokonania. Jest jeszcze wspanialej, by na szczycie jestem sam.
Góry uczą również pokory wobec potęgi natury. Człowiek jest malutkim, słabiutkim i bardzo niedoskonałym stworzeniem w porównaniu z majestatem gór. Tylko za cenę nieraz ogromnego zmęczenia i wylanych litrów potu pokazują one człowiekowi swoje najwspanialsze oblicze, ale człowiek nigdy ich nie poskromi i sobie nie podporządkuje.
Uwielbiam także, gdy mogę chwilę w jakimś ustronnym miejscu, w samotności rozmyślać o różnych sprawach, tych ważnych i tych mało istotnych. Jest to moja swoista „spowiedź” przed górami. W ten sposób nabieram energii, która musi mi wystarczyć do następnej wyprawy w Tatry. Wtedy czuję się wewnętrznie spełniony…
Uwielbiam chłodne, poranne, tatrzańskie powietrze, mrok lasu, ciszę i powagę gór, szum potoku, porywisty wiatr na grani…
Hmm, piszecie, że kochacie góry…
Ja też je kocham. Dobitnie przekonuję się o tym, kiedy z nich wracam. Pojawia się wtedy uczucie tęsknoty, która od środka mnie trawi i każe wracać mi na zdobyte szczyty, przypominać sobie przebyte szlaki. Dlatego duchowo z gór wracam kilka tygodni. Szybko tęsknota przeradza się w uczucie szczęścia, które promieniuje w każdym momencie, kiedy tylko przypomnę sobie jakąś panoramę, którą widziałem podczas wędrówki lub kilka chwil wędrówki szlakiem. Wtedy znów pojawia się uśmiech, a moi współpracownicy z pokoju patrzą na mnie podejrzliwie, bo choć wiedza, że mam wszystkie klepki, to pewnie widząc mnie w tym stanie zastanawiają się, czy przypadkiem jakaś nie zaczyna próchnieć. Po czym radość z przeżytych dni w górach znów zamienia się w tęsknotę. I kiedy pokazuję zdjęcia i opowiadam im, co przeżyłem, gdzie byłem i co widziałem, to obserwując ich reakcje, zdaję sobie sprawę, że nie pojmują mojej miłości do gór. Dla nich góry kojarzą się przede wszystkim ze zmęczeniem, a przecież zmęczenie na szczycie przechodzi w zachwyt widokiem, podziwem dla piękna…
Kiedy już na dobre uda mi się wrócić z gór, zaczynam planować następne trasy, które mam zamiar pokonać podczas przyszłego wyjazdu. Góry są moim punktem odniesienia, w chwilach smutku, czy złości. Ich wspominanie pozwala mi również rozładować stres.
Dni, które nie są wędrówką wśród cudowności, są dniami straconymi – niestety jest ich w roku zatrważająca większość. Boże spraw, by ścieżki mojego życia błądziły tam jak najczęściej, a kiedy przejdę na druga stronę życia, to muszę trafić do miejsca, gdzie będą góry, wtedy będzie to dla mnie niebo, każde inne miejsce bez nich, będzie piekłem.
Pozdrawiam wszystkich, których serca biją dla gór i w ich rytm…
|