|
...zupełnie niespodziewanie udało mi się wpaść do Zakopca na 4 dni. tym razem już w znakomitej formie, jednak na przeszkodzie realizacji wysokogórskich celów stanęła tym razem aura...
na kwaterę dotarłem krótko po północy więc sen nieśpiesznie mnie opuścił , toteż pierwszy dzień spędziłem na spacerowaniu po mieście.
wieczorem, w kapitalnej atmosferze obejrzałem w Appendixe triumf naszych siatkarzy na MŚ. nastroju nie był nawet w stanie zakłócić widok cyferek na rachunku...
kolejne dwa dni to typowy wf...
najpierw do schronu na Ornaku, gdzie gorączkę ugasiłem \"mariolką\", dalej przez Przysłop M. dotarłem do przeł. w Grzybowcu i zszedłem dol. Strążyską do bazy.
następnego dnia ruszyłem z Wierch Porońca na Rusinową pol., Gęsią Sz (tam deszcz zmienił się w śnieg...), z Równi W. poszedłem na Psią Trawkę, dalej na Polanę Kopieniec, Halę Olczyską i Nosalową przeł dotarłem do Kużnic. w planie był Nosal i zejście do Murowanicy, ale obawiałem się, że z jedną wolną ręką może to nie być aż tak łatwe...
...na te wfy nawet nie wziąłem aparatu...
...kolejnego dnia bezchmurne niebo i ...ośnieżone Tatry. wybrałem się od Palenicy na Pięć Stawów i dalej na Zawrat, skąd przez Murowaniec zszedłem do Kużnic. cała wycieczka przy bezchmurnym niebie, od mniej więcej 1500 m w śniegu - w Zawratowym Żlebie leżało go pewnie z pól metra...
...na skalnych ścianach bajkowy lodowo-śnieżny tynk...
...to tyle. kolejna wyprawa w czerwcu...
aha, jeszcze jedno: przed laty, dzwoniąc do pensjonu, pierwsze moje pytanie dotyczyło łazienki. teraz, gdy jest ona standardem, zastąpiło je pytanie o wi-fi....
...ot, taki znak czasu...
|