|
Ciężko doświadczony przez życie i ludzi; "bękart Bachledzianki" a jednak wspaniały człowiek, dobry i zawsze gotowy iśc z pomocą potrzebujacym.
Tamtego feralnego sierpniowego dnia także nie bacząc na niepogodę, na potworne zmęczenie i wyczerpanie fizyczne szedł w kierunku głosu umierającego Szalukiewicza, szedł pomimo, iz wszyscy już sobie odpuścili i wzywano go do powrotu.
"Człowiek umiera...ślubowałem..."i tylko tyle....
Kamienna lawina, trup bez twarzy, trup ratującego i trup ratowanego.
Tatry zebrały swoje żniwo.
|