Jest dwa miesiące później..
Gdzieś około 10-14 stycznia odbieram telefon – dzwoni Paw.
>cześć< - słyszę w słuchawce.
>skąd dzwonisz tym razem?< pytam
>z domu<
Niech Was nie dziwi ta przepytanka. Jestem bowiem przyzwyczajony, że jeśli dzwoni Paw, to przeważnie natychmiast dodaje: dzwonię (np.) z Wysokiej, schodzimy żlebem ale śnieg wyjeżdża – co proponujesz?. Albo: dzwonię z Abgarowicza na Cubrynie, planujemy zejście na Hińczowe, jak to widzi?
Porozmawialiśmy chwilę o atmosferze w klubie, przygnębiającej. O „Nim” – kompletnie załamanym, zamkniętym w sobie, stroniącym od wszystkiego co miało związek z Tatrami.
Następnie przeszedł do rzeczy.
>wymyśliliśmy z Danem, że wybierzemy się wkrótce na Ważną Turnię. Będą się na niej wspinać nasi – pójdziemy, popatrzymy – dobre przetarcie przed sezonem wczesnowiosennym, który – jak Wiesz – cenię najbardziej. A przy okazji wyciągniemy z domu „Jego” – wstępnie wykazał zainteresowanie<
>popieram> - odpowiedziałem.
>chodzi jednak o to, czy uważasz podejście letnią ścieżką i Kobylarzem na Turnię za optymalne, czy masz coś oryginalniejszego?<
>chyba mam. Kobylarz mi się nie podoba a i podchodzenie rano wystawą zachodnią to też niekoniecznie: zimno, ponuro. Czy nie lepiej tak: Małą Łąką pod Tego Mnicha (dla niezorientowanych mowa o Mnichu Małołąckim), potem główny ciągiem przez Świstówki aż w rejon Kotlin. Stąd, w dogodnym miejscu pod Baranie Schody. Nimi na Czerwony Grzbiet i ewentualnie na Turnię. Macie przez większość czasu kontakt ze wspinającymi i wzrokowy i być może głosowy<
>zacne, godne rozważenia> - padła odpowiedź. . . . . . . . . i została (niestety) zaakceptowana.
* * *
Ileż bym dał za to, żeby do powyższej rozmowy nigdy nie doszło.
* * *
W dniu wyjazdu On nie stawił się w miejscu zbiórki w wyznaczonej porze. Paw był zdecydowany nie czekać, Dan przeciwnie – dajmy mu szansę, może przyjdzie.
Przyszedł.
Nawet nie zdawali sobie wówczas sprawy, co tak naprawdę uczynili.
On – kiedy zaspał, co skutkowało spóźnieniem, miał jeszcze cień szansy. Kiedy dotarł na parking pod blok Pawa – stracił ją bezpowrotnie.
(Śmierć postanowiła nie odpuszczać).
c.d.n. . . .
|