Samochód zaparkowali na Groniku.
Dalej znaną wszystkim doliną w stronę Małołąckiej Przełęczy. Dolina, owszem ogólnie znana, ale z okresu maj – wrzesień, kiedy pachnie kwieciem i aromatycznymi ziołami – ale jest 17 styczeń.
W rejonie Siodłowej Turni ślizgawica, trzeba założyć raki.
Gdy dochodzą do Mnicha Tego, docierają do nich pierwsze – jeszcze niezbyt wyraźne – głosy ze ściany. Odpowiadają pohukiwaniem. Zostają usłyszeni i prawdopodobnie zauważeni.
Nie mogą jeszcze wówczas wiedzieć jakie to będzie miało znaczenie.
Dalej w górę doliną. Kocioł Niżniej Świstówki, po chwili Wyżniej i już nad nimi skalny próg Kotlin. Stoją w miejscu przez które przebiega ścieżka do jaskini Śnieżnej. Po prawej wyraźnie widoczne Baranie Schody czyli, na bardzo stromym zboczu Czerwonego Grzbietu, system zachodów, półek i trawersików, tuż na lewo od potężnej ściany Ważnej Turni.
Wspinających się widzą jak na dłoni. Wszystko też wskazuje na to, że sami są obserwowani uważnie.
Następny etap – podejście pod Schody. Są około trzydziestu metrów poniżej progu.
Teraz, zarówno oni (nie wszyscy co prawda) jak i ja, wiemy, że należało te metry podejść i dopiero rozpocząć trawersowanie. Ale wtedy miejsce wydawało się odpowiednie. Przyznaję uczciwie, że gdybym był z nimi, też akceptowałbym tą decyzję.
Pierwszy rusza Dan, za nim Paw, na końcu „On”. Zachowują właściwe odległości. Należy pokonać około 100 metrowy dystans.
Kiedy pierwszy przeszedł już więcej niż połowę trasy, spod progu rusza lawina. . . . . .
Nie będę konkurował w dramatycznym opisie tego co się wydarzyło z uznanymi mistrzami pióra, bo nie mam szans.
* * *
Kiedy po dłuższej chwili wszystko się ustabilizowało, uciszyło i pył śnieżny opadł, na lawinisku zapanowała złowroga cisza.
Wymiary lawiny to 100 na 150 m. Na niej żadnego ruchu. Po nich nawet śladu.
Z wysokości sąsiedniej ściany , to co wydarzyło się poniżej, zostało oczywiście zauważone. Chłopcy wykonali telefon do Pogotowia.
Gdybyś Czytelniku mógł obserwować to co działo się później na lawinisku, to zauważyłbyś, ze w pewnym miejscu warstwa zbitego śniegu zaczyna się poruszać Po dłuższej chwili. na powierzchni ukazała się ludzka dłoń . . . . . . .
* * *
W kwietniu tegoż samego roku, na pozostałościach lawiny wysłuchałem relacji Pawa i Dana.
Dan był przez cały czas przytomny. Początkowo odniósł wrażenie, że nie może wykonać nawet najmniejszego ruchu ale – jak twierdzi – był chyba sparaliżowany strachem. Już po chwili dostrzegł nad głową (którą miał na szczęście ułożoną we właściwą stronę, bo przecież mogło być inaczej) mały prześwit a w nim kawałek nieba. Następnie okazało się, że – co prawda – z największym trudem, ale ma możliwość prawą ręką wykonywać minimalne ruchy.
Ciężka praca, wyglądająca na syzyfową, doprowadziła w końcu do sukcesu. – był na powierzchni.
Opowiadał mi, ze był przekonany, iż po wygramoleniu się ze śnieżnej niewoli, na lawinie zobaczy stojących: Pawa i „Jego”, żartujących w stylu: „długo każesz na siebie czekać”.
Ale zastał tylko kompletna ciszę.
Przeraził się.
cdn. . . .
|