|
W większości wyłuszczonych kwestii pełna zgoda z Tobą Rolfie.
I w tym, że TOPR to specyficzna służba też.
Szkoda, że nie znamy chyba do końca kulis i podtekstu sprawy, być może wypowiadamy się przedwcześnie.
Mnie się wydaje, że jeśli ktoś /w tym wypadku kobieta/ zgłasza się tam na kurs kwalifikacyjny, to ma do tego stosowną legitymację, tzn. odpowiednie warunki fizyczne i przygotowanie zawodowo- fachowe i to w nie jednej specjalności przydatnej przy takich zajęciach.
Myślę także, że ta pani w pełni świadomości taką ofertę składa. Tymczasem dyskwalifikuje się ją już na starcie, nie dając żadnych szans. Z.Radwańska też zostałaby dziś skreślona? TOPR to kolejna "loża wtajemniczonych"? Kobiety nie planują zagarnięcia tej służby dla siebie. Nie widać natłoku chętnych.
Akcje, jak po Szulakiewicza nie zdarzają się co tydzień, a topr to dziś wszechstronna organizacja, coraz lepiej wyposażona w sprzęt, także środki transportowe. Poważne akcje są prowadzone w wieloosobowych zespołach z udziałem różnorodnych specjalistów. Coraz bardziej są tam potrzebni ludzie wysoko i wszelako kwalifikowani, a jak to określiłeś - targanie ciężkiego plecaka z żelaztwem - przestaje być wyznacznikiem tego zawodu.
Może ta pani, nie znajdując tu uznania, /jeśli jej starczy uporu/, wybierze się śladem Marii Skłodowskiej, np. do Francji i tam zasłynie w ratownictwie górskim na podobieństwo słynnej "Francuzki" Marii Curie na polu naukowym? W Warszawie znana w świecie Maria nie "zakwalifikowała" się!
Ja myślę, że na naszej dwustronnej wymianie zdań dyskusja wokół tego tematu się nie skończy. Serdecznie pozdrawiam.
|