|
nawigacja: Z-ne.pl » Portal Zakopiański |
|
|
|
|
Spotkania na szlakach
|
|
|
Nie tak dawno w internecie spotkałam się informacją o "niespodziewanych" gościach na szlakach. Chodziło o coraz częściej spotykane niedźwiedzie. Dziwne to stwierdzenie, że to niespodziewani goście, w końcu niedźwiedzie w górach są w zasadzie normą.
Ostatnio wracając z Kasprowego Doliną Gąsienicową miałam przyjemność spotkać właśnie tego "niespodziewanego"gościa. Młody niedźwiedź wyszedł na szlak. Grupa, która schodziła za mną zamarła. I nic się nie stało. Niedźwiadek zupełnie nie zwracając na nas uwagi poszedł sobie w swoją stronę. On chyba nic sobie z tego spotkania nie robił, ale za to ludzie, którzy szli za mną mieli tzw."pietra". Cały czas ktoś powtarzał, że trzeba uważać, rozglądali sięw obawie czy za młodym z lasu nie wyjdzie matka . Ale nie obyło się także bez komentarzy związanych z przykrym wypadkiem w Chochołowskiej kiedy został zabity mały niedźwiadek.
Ale to nie jedyni goście, którzy coraz liczniej wychodzą na szlaki. Wracając z Czerwonych Wierchów -w zasadzie schodząc już z Ciemniaka, spotkałam spacerującą sobie po szlaku kozice. Miłe to widoki. Zwłaszcza, że kozice prawie się nie boją. Mój znajomy stwierdził, że chyba zwierzęta w górach są lepiej wychowane niż niejeden turysta - one przynajmniej chodzą po szlakach czego wręcz nagminnie starają się unikać właśnie turyści.
Tak bliskie spotkania zapadają długo w pamięci i są niezwykłym przeżyciem. Bo przecież Tatry to nie tylko piękne widoki szczytów...
|
|
|
Re: Spotkania na szlakach
|
|
|
hehe. Prawdę mówiąc pierwsza chwila podczas takiego spotkania to zastanowienie co robić gdyby... Ale tak po chwili jak człowiek ochłonie i pomyśli to okazuje się, że nie taki niedźwiedź straszny Oczywiście pod warunkiem, że nie jest to matka z młodym bo wtedy może być różnie. Jednak zwierzęta są nieco mądrzejsze od nas i wolą uciec, chyba, że już nie mają wyboru. Ja miałam okazję spotkać niedźwiedzia po raz pierwszy parę lat temu w Chochołowskiej.
Miło, że przyroda w Tatrach nie tak do końca została zniszczona, a zwierzęta wypłoszone. Czytając choćby o tych kolejkach na Giewont czy milionie osób jakie weszło do Morskiego można tylko podziwiać te niedźwiedzie, że jeszcze nie poszły sobie w przysłowiową "siną dal".
Pozdrawiam
|
|
|
Re: Spotkania na szlakach
|
|
|
a ja z nostalgią wspominam Magdę grasującą przy schronisku w Roztoce
|
rolf
09:35 Czw, 20 Sie 2009 |
|
|
|
|
Re: Spotkania na szlakach
|
|
|
Wiem o czym mówisz co do niedźwiedzia, ale też wiem z racji zawodu - a jestem leśnikiem - i często mam do czynienia z dzikimi zwierzętami, że nie są one do końca tak straszne jak się mówi. Są one znacznie bardziej wystraszone niż my - przynajmniej na poczatku. Co do mojego przypadku to szłam sama, grupa szła kawałek za mną. Ja myślę tak, że zwierzęta teraz mogą być bardziej rozdrażnione przez te "dzikie" tłumy. A są zdecydowanie bardziej "dzikie" niż same niedźwiedzie.
|
|
|
|
Re: Spotkania na szlakach
|
|
|
Co do dzikości tłumów to masz zupełną rację.
A jednak od razu poznałem się na Tobie i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Pozdrawiam wszystkich leśników.
|
|
|
Re: Spotkania na szlakach
|
|
|
Cieszę się, że pozytywnie Ja również pozdrawiam
|
|
|
|
Re: Spotkania na szlakach
|
|
|
Tak mi jeszcze przyszło do głowy odnośnie "dzikości" turystów. "Dziwne" spotkania na szlakach nie dotyczą jedynie spotkań ze zwierzętami. Jeśli chodzi o turystów to też można spotkać "ciekawe" okazy, jednak to w jaki sposbó okazują się być "ciekawi" budzi czasem zgrozę. Nie tak dawno idąc chyba najłatwiejszą trasą - bo Doliną Strążyską, zauważyłam mężczyznę w wieku około 45 lat. Był z synem - nieduży chłopiec - i żoną. Dzieciak wszedł na małą skałkę i chciał aby mu rodzice zrobili zdjęcie. Ale tatuś był dużo sprytniejszy, jego fantazja sięgała znacznie dalej. Przeszedł przez potok, który w tym miejscu był dość płytki i zaczął się wdrapywać na skały. Dziecko stanęło pod tą skałą i zaczęło wołać aby nie wchodził. Tatuś był jednak twardy, wchodził coraz wyżej krzycząc aby mu podać aparat. Żona tego pana krzyczała, aby zszedł, dziecko ze łzami w oczach krzyczało, aby zszedł. Nic nie robiło na nim wrażenia tylko podać mu aparat i tak w kółko. Ludzie przystawali patrząc co ten człowiek wyprawia, kręcili głowami i odchodzili. W pewnym momencie facet stanął zadowolony ze swpjego wyczynu - może podbudowany, że mimo wszystko jest jeszcze tak sprawny -odwrócił się, spojrzał w dół i zapytał jak on teraz ma zejść. Żona zabrała plecak i poszła sobie, tylko dziecko stało pod tą skałką patrząc na tatę.
No cóż wejść było znacznie łatwiej - zejść trudniej. Nie wiem jak w końcu dostał się na dół bo szkoda było czasu przyglądać się tej jawnej głupocie.
Ale tak zastanawiałam się po co ludzie mają oczy i rozum. Po co ustawianie tych wszystkich tabliczek informujących o tym, aby poruszać się wyznaczonym szlakiem. To było akurat w łatwej dolince, ale takich ludzi nie brakuje też znacznie wyżej. Tacy właśnie ludzie narażają potem życie i zdrowie ratowników, którzy muszą iść im z pomocą. Chwila brawury - i często lata cierpienia.
Często patrząc na takie "przypadki" zastanawiam się czy jednak nie prościej byłoby wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenia biorąc pod uwagę jakie masy ludzi ściągają w góry i coraz częściej są to ludzie, którzy nigdy wcześniej po górach nie chodzili, nie mają nawet dobrych butów, a zaledwie jakies trampki. A przecież wystraczy chwila zastanowienia i rozsądna ocena swoich możliwości.
|
|
Zmień styl wyświetlania forum: [ pokaż drzewko ]
|
|
Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »» |
|