E-mail Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Nowiny
 Przegląd prasy i nowin
   Zakopane
   Tatry
   Podhale
   Kultura
   Narty
Felietony
Opowiadania
Multimedia
Gastronomia
Fotoreportaże
Dziennikarze PPWSZ
Kalendarz imprez
Pogoda/kamery
Ogłoszenia
Forum dyskusyjne
Redakcja
 Reklama
Zakopane, Tatry, Podhale
E-mail
Hasło
» Załóż konto
» Zapomniałem hasła
Zakopane
 nawigacja:  Z-ne.pl » Portal Zakopiański

Felietony
Tatrzańska Kapliczka Straceńców
( )

strona: 4/4
1 2 3 4 


Trasy szczytowe wymagają pewnego doświadczenia górskiego, obycia z terenem skalnym, uprzedniego przygotowania, aklimatyzacji. A tymczasem turyści, wybierający się tam po raz pierwszy w życiu, wyskakują z kolejki linowej na Kasprowym i wędrują dalej, zachęceni łatwością szlaku. Wystarczy mgła lub załamanie pogody, by taka wędrówka zamiast w schronisku skończyła się gdzieś w głębi Doliny Cichej, zwanej przez Słowaków Doliną Cichej Śmierci. Poszukiwanie zaginionych może trwać tam tygodniami, zwłaszcza zimą.

Jak przedstawia się przeciętnie "ekwipunek" takich turystów? Wybierają się bez prowiantu, bez zapasowej odzieży, w nieodpowiednim obuwiu. Na szlak graniowy startują w tenisówkach (zdarza się, że w sandałach lub klapkach!) w szortach, w koszulkach z krótkimi rękawami, dziewczyny nierzadko - w kostiumach kąpielowych. Po cóż obciążać się zbędnym bagażem, skoro od rana jest bardzo ciepło i słonecznie? W dodatku, w ich mniemaniu, wszystko mają dokładnie zaplanowane. Poinformowani przez znajomych o dużej liczbie schronisk i ufni w ich łatwą dostępność, według zasłyszanych opowieści, kwestię jedzenia w trakcie wędrówki na szlaku pomijają beztrosko, pozostawiając to zagadnienie kucharzom schroniskowym. Przeważnie już na Kasprowym Wierchu przekonują się, że ponad tysiącmetrowa różnica wysokości powoduje sporą różnicę temperatury, a schroniska nie stoją w każdej dolince.

Dziarski turysta z kolejki linowej, w krótkich szortach i sandałkach, w godzinę lub dwie po rozpoczęciu "spacerku" - na Beskidzie lub Czerwonych Wierchach, szczęka zębami z zimna, zmęczony i głodny. Bywa, że tak samo nieprzygotowany wyrusza na Rysy, gdzie różnica wysokości sięga 1700 metrów w stosunku do Zakopanego. Pociąga to za sobą spadek temperatury o około 12 stopni Celsjusza (czyli np. jeżeli w Zakopanem 20°C, to na Rysach około 8°C). Do tego na grani zwykle dołącza się jeszcze chłodny, porywisty wiatr, szybko wychładzający organizm, zwłaszcza jesienią, wiosną i zimą. Wiatr o prędkości ok. 40 km/godz. (czyli zaledwie nieco silniejszy podmuch) powoduje zmianę oddziaływania temperatury na organizm średnio o 2°C w dół. Przy prędkości wiatru 70 km/godz., jaka na graniach nie jest rzadkością - będzie to już różnica ok. 7°C , a zatem np.: temperatura +5°C będzie odbierana przez organizm jak - 2°C.

Zimą przedstawia się to jeszcze bardziej niekorzystnie, gdyż o tej porze roku wiatry są silniejsze: z -2°C przy prędkości wiatru 70 km/godz. robi się -9°C, a przy huraganie (140-180 km /godz.), ta sama temperatura daje: -15°C.

Przebyta odległość, zmęczenie, głód, zimno i wiatr, zmiana wysokości i ciśnienia, niedotlenienie mózgu, płuc i serca bardzo szybko odbierają siły - i nieszczęście gotowe. Zwłaszcza wychłodzenie organizmu potrafi być tragiczne w skutkach. Już kilkugodzinne przebywanie w bezruchu, w letnim ubraniu - szorty, koszulka z krótkimi rękawami - w temperaturze nieco poniżej +12°C potrafi doprowadzić do ustania funkcji życiowych. A może zdarzyć się to, gdy ktoś źle zaplanował wycieczkę i pozostał w górach na noc, nie będąc w stanie dotrzeć do schroniska. Zaledwie godzinne przebywanie w temperaturze +6°C naraża nieosłonięte części ciała na odmrożenie! Wcale nie trzeba do tego warunków zimowych i mrozu.

Powyżej 2000 m n.p.m. niektóre osoby zaczynają już odczuwać objawy choroby wysokościowej, na tych wysokościach ciśnienie spada bowiem o ok. 220 mm słupka rtęci, powietrze jest nieco rozrzedzone, a zawartość tlenu mniejsza.

Dla porównania: średnie ciśnienie atmosferyczne na poziomie morza, np. w Gdańsku wynosi 760 mm słupka rtęci, w Warszawie - ok. 756 mm, w Zakopanem (na wysokości ok. 800 m n.p.m.) - ok. 690 mm, w schronisku nad Morskim Okiem (1410 m n.p.m.) - ok. 640 mm, na Kasprowym Wierchu (1985 m npm.) - ok. 600 mm, na większości szczytów w Tatrach Wysokich i Zachodnich (czyli na wysokości średnio 2100 m npm.) waha się od 580 do 590 mm, na Rysach (2499 m n.p.m.) - ok. 540 mm. Spadek ciśnienia nie jest całkiem wprost proporcjonalny do wysokości nad poziomem morza. Im wyżej, tym szybciej spada ciśnienie. Na wysokości 4000 m n.p.m. (najwyższe szczyty Alp) ciśnienie atmosferyczne wynosi już tylko ok. 450 mm Hg, zaś powyżej 8000 m n.p.m. (najwyższe szczyty Himalajów) zaledwie ok. 250 mm Hg. Newralgiczną granicę dla wielu osób stanowi poziom około 2000 m n.p.m., ale zdarzają się jednostki, które czują się źle z tego powodu już na wysokości ok. 1300 - 1500 m n.p.m., która to wysokość odpowiada położeniu schronisk w Morskim Oku, na Hali Gąsienicowej i w Dolinie Pięciu Stawów.

Wydawałoby się, że okres zimowy, ze względu na mniejszą liczbę przyjeżdżających turystów i taterników, jest pod względem wypadków spokojniejszy. Tymczasem bywa, że właśnie zimą goprowcy mają pełne ręce roboty. Zajęcia przysparzają im przede wszystkim narciarze, głównie w rejonie Hali Kasprowej, a także lawiny, zwłaszcza w okresie wczesnej wiosny. Taternicy zimą także nie próżnują, a zdarza się, że i turyści wyruszają w wyższe góry. Dobrze jeśli są do tego odpowiednio przygotowani i wybierają trasy stosownie do swoich możliwości i wyposażenia. Nie jest to jednak niestety regułą. Zimą w statystyce wypadków wśród turystów przodują okolice Wołowca i Rakonia, wyglądające na dostępne i łagodne, a w praktyce mocno zdradliwe dla osób bez odpowiedniego wyposażenia i bez obycia z tatrzańską turystyką zimową. Zimowe przejście zaśnieżonej i oblodzonej Orlej Perci także należy do niebezpiecznych, podobnie jak zimowe wejście na Rysy i wymaga wyposażenia w sprzęt asekuracyjny. Wprawdzie zasadniczo te szlaki zimą nie są przeznaczone dla turystyki amatorskiej, ale jest to pojęcie umowne. Nie da się tam ustawić szlabanów i nikt nie jest w stanie upilnować wszystkich, a wiele osób przecenia swoje możliwości i nie docenia stopnia ryzyka.

Wyprawy ratunkowe zimą są o wiele trudniejsze, transport poszkodowanych bardziej skomplikowany. Śmigłowiec - z powodu zaśnieżenia i zalodzenia terenu - nie wszędzie wyląduje, większość letnich lądowisk jest od początku grudnia do połowy maja w ogóle niedostępna. Dotarcie do poszkodowanych drogą lądową trwa wiele godzin, a czasami, zwłaszcza podczas szalejących zamieci, okazuje się bardzo skomplikowane, albo całkiem niemożliwe w zaistniałych warunkach. Zdarza się, że ofiary wypadku zamarzają, zanim nadejdzie pomoc.

Nową, osobną grupę poszkodowanych wśród ofiar tatrzańskich wypadków stanowią narciarze i - okazuje się - obecnie grupę największą. Zerknijmy znów do statystyki TOPR-u: w 2004 r. pomocy udzielono 1046 narciarzom, to liczba dwukrotnie większa niż dwa lata wcześniej. Większość z tych wypadków zdarzyła się w rejonie nartostrad i dotyczy osób uprawiających narciarstwo amatorsko i ograniczających się do tras specjalnie wytyczonych i przygotowanych. Bezpieczeństwo zależy tu od wielu czynników, wśród których najważniejsze to oczywiście dopasowanie skali trudności zjazdów do własnych umiejętności i posiadanego sprzętu, ale także stan tras narciarskich i wyciągów. Istnieje także grupa uprawiająca turystykę narciarską, czy też ski-alpinizm. Niestety wśród nich najczęstszymi przyczynami wypadków są elementy niezależne od człowieka: lawiny oraz niekorzystne, szybko zmieniające się w Tatrach warunki pogodowe, m.in. zimowa mgła, nie tylko w zasadniczy sposób utrudniająca orientację w terenie, ale również deprymująca psychicznie.

Winę za tragiczne wydarzenia bardzo często przypisuje się górom. A przecież nie ma w tym wiele prawdy. Naturalnie mogą zaistnieć sytuacje naprawdę trudne do przewidzenia, spowodowane nietypowymi zdarzeniami w przyrodzie. Najczęściej jednak głównym elementem zagrożenia dla siebie jest sam człowiek, na skutek nieprzemyślanych decyzji, niedostatku wiedzy i braku wyobraźni.

Zakopane - Warszawa, sierpień - październik 2005

[1] TOPR - Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe powstało w 1909 r. na skutek starań Mariusza Zaruskiego (a także Mieczysława Karłowicza i kilku innych znanych taterników i zawodowych przewodników tatrzańskich). W 1952 r. rozszerzono działanie Pogotowia, obejmując nim pozostałe rejony górskie Polski i zmieniając nazwę na GOPR - Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, z Grupą Tatrzańską zajmującą się ratownictwem w Tatrach. Obecnie powrócono do historycznej nazwy - TOPR. GOPR zajmuje się pozostałymi grupami górskimi, poza Tatrami.




strona: 4/4
1 2 3 4 

«« Powrót do listy wiadomości


 Zapisz w schowku     Drukuj       Zgłoś błąd    31305





Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »»

ZAKOPIAŃSKI PORTAL INTERNETOWY Copyright © MATinternet s.c. - ZAKOPANE 1999-2024