|
nawigacja: Z-ne.pl » Portal Zakopiański |
|
|
|
|
On - c,d, (2) |
jkch
14:25 Wt, 15 Kwi 2008 |
|
|
Jak postanowili tak zrobili
Trawers jest długi, nogi nieustannie w kostkach silnie wygięte. Po prawej mocna ekspozycja ale do przejściowego celu, czyli Pyszniańskiej Przełęczy, przybliża wyraźnie.
Po dojściu mniej więcej do linii spadku wierzchołka, na trawersie mała platforma (mnie przypomina Ławicę pod Wysoką). Oleńka proponuje krótkiego resta: posiłek, odpoczynek i chociaż na chwilę zdjąć raki – prosi prawie błagalnie. Któż jej odmówi?
Siada, czekan odkłada na bok i taśmy luzuje spiesząc się ponad miarę. Nie wie, bo wiedzieć nie może, że to ostatnia czynność, jaką w swoim życiu wykonuje w pełni świadomie.
Pozostało jej jeszcze nie więcej jak pół minuty.
Co się przez ten czas zdarzyło? Zdążyła zaledwie podnieść się do pozycji pionowej, czym spowodowała swój koniec.
Nogi na zalodzonym podłożu (chodząc w rakach nie zdawała sobie z tego sprawy) błyskawicznie ślizgnęły się w stronę ekspozycji. Poniżej tego miejsca na trawersie znajduje się górny wylot jednej z odnóg potężnego żlebu, znanego z wielce frywolnej nazwy.
Kiedy, po kilku sekundach, podjęła próby hamowania, nie miała już najmniejszych szans.
Po chwili, z prędkością niemal równą wolnemu spadaniu, znalazła się w głównym korycie żlebu – śmiercionośne piargi zbliżały się nieuchronnie. . . . . . .
* * *
Towarzysze wyprawy, do zmasakrowanych zwłok, dotarli zszokowani, kompletnie psychicznie zdruzgotani. Weź Czytelniku pod uwagę, że to ludzie młodzi, bez podobnych doświadczeń. Nie mogli w żadnym razie równać się z psychiką Grońskiego, który na Galerii Gankowej został z trupem Birkenmaiera.
Potrzebna była pomoc do przetransportowania zwłok. Zadzwonili do Pogotowia, ale niestety byli poza zasięgiem.
Zaczęli żmudne podchodzenie w górę słusznie licząc, że zasięg osiągną niebawem. Stało się to wcześniej niż przypuszczali – telefon nagle odezwał się sam .
Usłyszeli: „no cześć, mówi tata Oleńki, co u Was słychać, trudno się do Was dodzwonić”. . . .
Ale za odpowiedź otrzymał tylko grobową ciszę.
* * * . . . . .
Pogotowie zniosło ciało w doliny.
Cdn. . .
|
|
Re: On - c,d, (2) |
ptt66
15:29 Wt, 15 Kwi 2008 |
|
|
Wypadek ten wskazuje nam przyczyne w postaci "błąd".Nie mozna scharakteryzować go,jak w większości przypadków ,jako "brawura".Częściowo,byc może,zawinił tutaj czynnik młodzieńczego niedoświadczenia,bo nie biore pod uwagę niedoświadczenia obycia z górami,takiej wysokości,i w takich warunkach,skoro wybrali sie na taką trasę.A więc błąd,i niestety,jakże brzemienny w skutkach.A przeciez ilu wędrowców znalazło się w podobnej sytuacji,ilu z nas sciągało raki,ilu z nas "poleciało"...Piszmy o każdym wypadku...Uczą...
|
|
Re: On - c,d, (2) |
miler
22:13 Wt, 15 Kwi 2008 |
|
|
Przeczytałem uważnie historię opisaną przez "jkch" i szczerze współczuję , bo coś wydaje mi się , że w tej wyprawie brali udział przyjaciele "jkch" . Proszę mnie źle nie zrozumieć ale winą za tragiczne wypadki bardzo często obarcza się góry,a przecież nie jest to do końca prawdą.Oczywiście mogą wystąpić sytuacje naprawdę trudne do przewidzenia, spowodowane nietypowymi zdarzeniami w przyrodzie oraz zjawiskami atmosferycznymi(lawiny,burze, obrywy itp... ).Choć i te niebezpieczeństwa doświadczeni potrafią przewidzieć i stawić im czoła. Najczęściej jednak głównym elementem zagrożenia dla siebie
jest sam człowiek, na skutek nieprzemyślanych decyzji,
niedostatku wiedzy i braku wyobraźni.Czasami zagrożenie to
przenosi się na innych i to wówczas jest podwójnie niebezpieczne.
Proszę opisywać podobne znane Wam historie one naprawdę uczą.
Pozdrawiam i życzę udanych i przemyślanych wypraw oraz językiem lotników: tyle samo powrotów co i wyjść w góry.
|
|
Re: On - c,d, (2) |
jkch
23:42 Śr, 16 Kwi 2008 |
|
|
Ten post jest dla Ciebie pod rozwagę, jako, że chyba zbytnio uprościłeś problem p.t: „Doświadczenie a bezpieczeństwo w górach”.
10 lutego b.r. Marasek z TOPR-u poinformował, że wybitny nasz himalaista Artur Hajzer (idąc w towarzystwie równie doświadczonego Piotra Pustelnika) wszedł na nawis w rejonie Ciemniaka i poleciał. Szczęśliwie ocalał.
Notatka była zatytułowana: „Doświadczony zespół wszedł na nawis”.
Na kanwie tej informacji zamieściłem na „Brytanie” wątek o tym samym tytule. Poniżej jego posty. Wnioski wyciągnij sam.
Temat: Doświadczony zespół wszedł na nawis.
Autor: jkch (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
D ata: 10-02-2008 - 10:54:15
"Doświadczenie" mocno problematyczne - panie Marasek.
Autor: dugimimi (---.range86-136.btcentralplus .com)
Data: 10-02-2008 - 15:37:41
He, he...
to był Hajzer... na szczęscie bez problemów...
jakie to doświadaczenie trzeba miec panie jkch? jego nie wystarczy?
Autor: jkch (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
D ata: 10-02-2008 - 15:57:02
Hajzer Hajzerem, ale na nawis wlazł jak Hipolit Bonifacy Pierdółka (ewentualny "oryginał" przepraszam).
Autor: $więty (---.toya.net.pl)
Data: 10-02-2008 - 16:38:02
A kogo Twoim zdaniem przypominał Herman Buhl?
Autor: jkch (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
D ata: 10-02-2008 - 17:11:54
?????
Autor: $więty (---.toya.net.pl)
Data: 10-02-2008 - 17:21:31
Tylko nie mów, że nie wiesz, że Buhl zwalił się z nawisem na grani Chogolisy.
Autor: jkch (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
D ata: 10-02-2008 - 18:02:35
Mój drogi, sam Artur przyznał. że jedna noga została na "stałym gruncie" a druga oberwała nawis. Kto jak kto, ale On wie ,że nawisy obchodzi się "wielkim łukiem". Zabawa w "rosyjską ruletkę" nie przystoi. Szli we czwórkę, wiedzieli. że są nawisy więc lotna ujmy by im nie przeniosła.
Autor: $więty (---.toya.net.pl)
Data: 10-02-2008 - 18:30:36
Lotna jest ulotna, to fakt. Ale czasami w zupełności wystarcza, to też fakt. Dobrze, że skończyło się na strachu.
Pozdrawiam W$
Autor: jkch (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
D ata: 10-02-2008 - 18:48:09
Ja również.
P.S.
Gdybyś nie wiedział: „$więty” to Wojtek Święcicki – były wieloletni prezes Polskiego Związku Alpinizmu.
A dla rozweselenia dodam, że wątek zakończył post jednej z „brytanowych” dam. Taki mianowicie:
Autor: laura palmer (---.chello.pl)
Data: 14-02-2008 - 14:45:01
łoo, pozdrawiajom sie. lizą se jajka. Nawzajem
Pzdr.
|
|
Re: On - c,d, (2) |
miler
22:03 Czw, 17 Kwi 2008 |
|
|
Co sądzisz jkch o tym artykule pod adresem: http://www.gory.info/artyk.php ?id=165
|
|
Re: On - c,d, (2) |
jkch
22:23 Czw, 17 Kwi 2008 |
|
|
No cóż, tak to jest jak ktoś "czerpie wiedzę z doniesień prasowych" - co sam przyznaję i jeszcze zaznacza, że w to nie wierzy. Niezbyt to dobrze świadczy o "Górskiej gazetce internetowej". Na takie dziennikarskie bzdury już się uodporniłem i Tobie też radzę.
Pzdr.
|
|
Re: On - c,d, (2) |
|
A tak było w komunikacie TOPR
22 listopada o godz. 16.30.
Przez telefon komórkowy dwaj turyści powiadamiają TOPR, że z rejonu Pyszniańskiej Przełęczy do Doliny Pysznej spadła stromym, zalodzonym żlebem ich koleżanka. Leży około 200 metrów niżej i nie rusza się. Ratownicy przygotowują się do akcji. W tym czasie jeden z mężczyzn schodzi do żlebu i stwierdza, że dziewczyna nie żyje.
Jak doszło do wypadku?
Troje turystów wybrało się na wycieczkę granią od Tomanowej do Pyszniańskiej Przełęczy.
Szli z czekanami w rękach, a raki mieli w plecakach. Nie ubrali ich także wówczas, gdy pod wierzchołkiem Kamienistej trzeba było przekroczyć zaśnieżony żleb. Dwaj z nich pokonali przeszkodę używając tylko czekana. Dziewczyna, przechodząc jako trzecia, poślizgnęła się i zaczęła sunąć w dół nabierając szybkości. Nie powiodły się jej próby hamowania czekanem. 25-letnia Aleksandra B. z Sosnowca stała się kolejną ofiarą trudnych, jesiennych warunków w górach.
Podobnie w relacji Michała Jagiełły w "Wołaniu w górach"
Co Ty na to?
p.s.
Twoja opowieść o PM bardzo ładnie napisana
|
|
|
|
Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »» |
|