Myślę, że szkoda tak dużych pieniędzy na to by promować dyscyplinę sportu , której oglądalność będzie chyba powoli zanikać. Skoki narciarskie dla mnie były sportem , który gorąco miłowałem od dziecka. Wprowadzenie różnego rodzaju "przeliczników", rodem przypominające debilne standardy rodzące się za biurkami urzędników z Brukseli zabiło ducha skoków. Kto i skąd wziął te "przeliczniki" nie mające się nijak do rzeczywistości? Po to żeby było sprawiedliwie? Sprawiedliwie to by było, gdyby skoki odbywały się w zamkniętej wielkiej hali z regulowaną siłą podmuchu np. w jednym konkursie wszyscy mają 0,5 m/s pod narty ,a w drugim 0,7m/s w plecy. W tym wszystkim kibice i zawodnicy nie mają nic do gadania. Liczą się tylko stacje telewizyjne dla których to jest robione. Wiadomo, że przy takich machlojkach belką startową i "przelicznikami" da się przeprowadzić więcej "konkursów" niż normalnie, a więc i wpływy z reklam dla telewizji jest więcej. I oby się okazało, że tych transmisji nie ma kto oglądać. Tego życzę w nadchodzącym roku Walterowi Hopferowi i sobie.
|