|
nawigacja: Z-ne.pl » Portal Zakopiański |
|
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Hmm, to nie smieszne - malzenstwo z dwojka dzieci (oczywiscie sandalki na stopkach) 2 i 4 latka w drodze na Swinice....ojojojoj!
|
Mycha
17:53 Czw, 12 Kwi 2007 |
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
O tak - widok dziewczyny dostojnie kroczącej nad Czarny Staw Gąsienicowy, w drewniakach, jeansowej spódniczce,w jednej łapce komóreczka w drugiej siateczka i głos rozpaczy do swego partnera (wyglądającego podobnie - tylko bez spódniczki za to w klapeczkach)-"Te kamienie sie ruszają!!!!!" - straszne
|
Iszet
14:02 Pią, 13 Kwi 2007 |
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Iszet -->> a to niedobre kamienie. Trzeba wyrównać
A to już smieszne:
Dol. Strążyska idzie żwawo facet z kamerą, filmuje wszystko dookoła i dziarskim glosem komentuje: "Jak tu pięknie, to moja ulubiona dolina. I ten wodospad - uwielbiam go!". Wyłącza kamerę i ściszonym głosem pyta turystów: "Eee, właśnie, a co to za dolina? I jak sie nazywa ten wodospad?" Turyści chórem: "Siklawica!"
Dobrze, że tylko filmował a nie prowadził wycieczkę
|
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
hej. moja nominacja do nagrody na najglupsza glupote pani w trampkach schodzaca z Koscielca z ok. 7mio letnia przerazona dziewczynka. gdzie dziecko nie moglo samo zejsc tam pani spuszczala je trzymajac za obie rece. mi rece opadly. pzdr
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Ja tam giedyś byłem Kuźnicach, a tam taka dostojna Pani w sandałkach, krótkiej spodniczce i małym jeansowym plecaczkiem, podchodzi do mnie i pyta się gdzie jest dolna stacja kolejki na RYSY!!! ( było to w zeszłym roku w środku maja).
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Również w zeszłym roku w dol. Strążyskiej spotkałem Mateusza Kuśnierewicza - w trapkach!!!
|
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Przełęcz Iwaniacka, sierpień 2005. Mieszana, kilkuosobowa grupka - dziewczyny w rybaczkach, krótkich bluzkach, sandałkach i efektownych kapeluszach, chłopaki w podkoszulkach z krótkim rękawem i adidaskach. Już samo ich dotarcie na przełęcz było wielkim wyczynem. Właśnie zeszliśmy z Ornaku i zdejmowaliśmy z siebie wierzchnią odzież, gdy wyżej wymienieni zagadnęli nas: "Jak daleko na Ornak?". Muszę przyznać, że przez chwilę nikt z nas nie mógł wydusić z siebie słowa. I nie chodzi o to, że nie wiedzieliśmy "jak daleko na Ornak" jest. Odjęło nam mowę dlatego, że na Ornaku leżał śnieg... Odradziliśmy im tą "wyprawę", choć nie było to łatwe. Ciężko było ich przekonać, że choć w Dolinie Kościeliskiej, z której przyszli, jest ciepło, to na Ornaku mocno wieje, jest zimno, a topniejący śnieg z pewnością przemoczy ich wspaniałe obuwie...
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Zacznę od tego,że po 10 latach rozstania z Tatrami w sierpniu przyjechałem do Zakopca i przeżyłem mały szok.Musiałem zaliczyć "zestaw obowiązkowy "(moja Kobieta po raz pierwszy była w Tatrach) m.in. MO-tłumy ludzi po dzrodze, pytania typu-czy idąc asfaltem a nie szlakiem dojdziemy do MOKA, a nad samym jeziorem gorzej niż na nadmorsich plażach, przy wejściu na Świnicę kolejka dłuższa niż 15 lat temu na Giewont, itp. A największa głupota z jaką się spotkałem- jakieś 12 lat wstecz-początek września, powyżej 1800 m. śnieg. Wybraliśmy się z kumplem z Kościeliskiej pzez Czerwone Wierchy na Kasprowy, odpowiednio przygotowani na zimowe warunki.Po drodze załamanie pogody, mgła, potem grad z takim wiatrem, że trudno było utrzymać się na nogach.Decyzja-nie pchamy się dalej, z Małołączniaka schodzimy do doliny Małej Łąki.W okolicach Miętusiego Przysłopu spotykamy "turystę"-mokasyny, białe skarpetki (wtedy b. modne), sweterek w serek oczywiście bez kurtki (w dolinach było całkiem ciepło),parasol i reklamówka w ręku i goni na Czerwone.Na nasze sugestie, że jego strój nie jest odpowiedni do warunków panujących na 2000 m. usłyszeliśmy parę niecenzuralnych słów i "zdobywca" poszedł.Ciekawe jak wysoko udało mu się wejść?
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Napatrzyłem się,oj napatrzyłem na dziwaków górskich,i choc juz niewiele przypadków może mnie wprawic w zdumienie,to czerwcowy widok grupy ludzi z reklamówkami w dłoniach,podpitych,pytającyc h nas o 21.00 przy pierwszym zakręcie na szosie do Morskiego Oka,jak daleko do celu wprawił nas w osłupienie.Gdy odpowiedzieliśmy,,że to ok.2-2,5 godzin(w ich przypadku),jeden z nich ironicznie stwierdził,że chyba My tak długo,bo przecież to tylko ok. pół godzinki,a póżniej na kolejkę"Ale na pewno wiecie ,gdzie jesteście?"-zapytałem."Noo , w drodze do Morskiego""A o jakiej kolejce mówicie?""Normalnej,takiej dookoła Tatr"...
|
ptt66
11:35 Śr, 26 Lis 2008 |
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Czarny Staw Gąsienicowy-pani w mini z torebeczką, w której czego to nie było-lustereczko,pomadka,tusz ...no cóż wszędzie trzeba pięknie wyglądać
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
- Japonki na obcasiku, a w ręce puszka piwa na drodze do MOKa już chyba nikogo nie dziwią, ale latem 2006 r. te "japoneczki" z puszką poszły dalej, nad Czarny Staw pod Rysami, tyle, że nie potrafiły zejść ("o Boże nie wiedziałam , że tu tak wysoko"). Na szczęście towarzysz okazał się dżentelmenem : opróżnił jednym łykiem puszkę i podał damie rękę.
- Sierpień 2007 r. kolejka czekających do wejścia na Giewont. Na końcu ustawia się grupa obozowa młodzieży około 16-18 lat pod opieką 2 księży. Jak wiadomo młodzi nie lubią kolejek więc trójka chłopców idzie na szczyt "bez kolejki" na wprost, nie po ścieżce pomagając sobie czasem rękoma i po 10 minutach machają stojąc pod krzyżem. Młodzież nagradza ich brawami, a opiekunowie beztrosko:"No kto jeszcze jest odważny ? kto idzie?"
Obydwa przypadki bez komentarza
|
elat
17:13 Sb, 27 Gru 2008 |
|
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Wydaje mi się, że co niektórzy komentujący trochę przesadzają. Po Dolinie Strążyskiej spokojnie w trampkach czy sandałach można chodzić (ten przypadek z Kuśnierewiczem). Nie wszędzie i nie zawsze są potrzebne twarde górskie buty. Na asfalt do MO to górskie obówie jest fatalne, ale wiadomo że jak się gdzieś wyżej za chwilę wchodzi to się trzeba jakoś przemęczyć kawałeczek. Co do tragikomicznych przygód to z wielu jakie mnie spotkały najlepiej pamiętam pewną sytuację z września 2007.
Schodzimy z kolegą z Zawratu do D5SP. Szliśmy z Kuźnic przez Świnicę i Zawrat. Ponieważ warunki powyżej 2000 były typowo zimowe zeszło nam się dość długo i około 17.30 byliśmy 20 min od schroniska w D5SP. Na przeciwko nas idzie para (około 18 lat) w bluzach dresowych jeansach i trampkach. Myśleliśmy, że idą na spacerek wieczorny ze schorniska kawałek, a oni nas zagadują ile jeszcze na Zawrat. WYtłumaczyliśmy im, że w drodze na Zawrat jest miejscami po pas śniegu i raczej nie dadzą rady dzisiaj już tam wejść. Oni na to, że nie mają wyjścia, bo to najkrótsza droga do Zakopanego (tak wynikało ze studiowania przez nim mapy), a oni muszą być dzisiaj w Zakopcu, bo nie mają nic kasy, ani jedzenia i na busa do Palenicy nie pójdą, bo nie mają za co pojechać. Na szczęście po dłuższej rozmowie z nami dali sobie przetłumaczyć, że o tej porze to jedynym wyjściem jest nocleg w schronisku i jak wyjaśnią w jakiej są sytuacji to obsługa schroniska jakieś wyjście znajdzie. W schronisku oczywiście Panie dały im nocleg i po telefonicznej rozmowie z rodzicami tej parki uzgodniły że za nocleg zapłacą przelewem. Niestety parka zapomniała, że od rana nic nie jedli a jutro też jest dzień (i zamiast uzgodnić że przelew pokryje też koszt jakiejś kolacji i śniadania rano wstali tak głodni, że aż bladzi. Rano poradzili się nas jak najlepiej w tych warunkach do Zakopanego dojść, więc im poradziliśmy przez Waksmudzką Rówień, bo tam śniegu nie było. Stwierdzili, że to za daleko bo oni od wczoraj ran nic nie jedli, zapasów żadnych też nie mają. Podzieliliśmy sie z nimi naszym prowiantem (mieliśmy na 4 dni, ale plany nam śnieg pokrzyżował, więc tyle nie było nam potrzebne) i poszli we wskazanym kierunku.
|
|
|
Re: Największa głupota w górach
|
|
|
Nie zawsze są potrzebne dobre górskie buty , ale zdrowy rozsądek tak.
Pewnego razu gdy szedłem na Świnicę , szła przede mną pewna panienka w solidnych górskich butach , miała nawet rekawice na łańcuchy , ale.......
no właśnie ale , była w mini spódniczce. Niby zagrożenia dla niej żadnego , lecz nie pomyślała o innych , szczególnie tych z gatunku "panów".
Jakimż to ona dla nich była zagrożeniem , zamiast skoncentrować się na "wdrapywaniu" i podziwianiu pięknych tatrzańskich widoków to podziwiali.....wiadomo co.
To taka mała anegdotka na poprawę humoru w tych ostatnich dniach przemijającego roku , w którym zyczę Wam wszystkiego najlepszego i udanych wypraw w Tatry w nadchodzącym 2009 roku
PS
Zdarzenie miało miejsce naprawdę i nie jest Science Fiction
|
miler
18:02 Wt, 30 Gru 2008 |
|
|
|
Zmień styl wyświetlania forum: [ pokaż drzewko ]
|
|
Jeżeli znalazłeś/aś błąd, nieaktualną informację lub posiadasz materiały (teksty, zdjęcia, nagrania...), które mogą rozszerzyć zawartość tej strony i możesz je udostępnić - KLIKNIJ TU »» |
|